Zakochany w Hiszpanii

Udostępnij ten post

Dziś zabieramy Was do Hiszpanii, za sprawą rozmowy z naszym rodakiem Piotrem Kulką, który oddał swoje serce i poświęcił życie zawodowe właśnie Półwyspowi Iberyjskiemu. Kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy, jak opowiada o swojej pasji, o podróżowaniu i miłości do wina, wiedzieliśmy już, że będziemy chcieli namówić go by podzielił się swoją ciekawą perspektywą i doświadczeniem również na naszym blogu. No i w końcu się udało! 

Piotrze, patrząc na Twoje życie i doświadczenie, nasuwa się pytanie: dlaczego Hiszpania?

Do Hiszpanii wyjechałem jako małe dziecko (miałem roczek) i mimo, że później w życiu dużo podróżowałem i mieszkałem w wielu innych krajach, to właśnie Hiszpania stała się miejscem, do którego wróciłem. Spędziłem 4 lata w Madrycie, prawie rok w Saragossie, gdzie odbyłem też staż w Izbie Przemysłowo Handlowej i wreszcie prawie 9 lat (podzielone na dwa okresy) w Katalonii, w tym w Barcelonie. Kultura, albo lepiej kultury hiszpańskie są mi bardzo bliskie i najlepiej się w nich odnajduję.

Mieszkałem również wiele lat w Ameryce Łacińskiej oraz w Polsce, więc Hiszpania jest dla mnie takim złotym środkiem– nie tylko geograficznym i pogodowym, ale przede wszystkim, jeśli chodzi o sposób rozumienia i korzystania z życia.

Mieszkałeś w kilku krajach, dużo podróżowaliście czy już znalazłeś swój dom? 

Podróżowanie i mieszkanie w tak wielu krajach (Hiszpania, Polska, Kolumbia, Argentyna, Belgia, Chiny…) powoduje, że inaczej patrzymy na kwestie domu czy miejsca na świecie. Niestety nie ma idealnej lokalizacji – wszędzie nam będzie zawsze czegoś lub kogoś brakowało, ale z drugiej strony każde miejsce jest wyjątkowe, ma piękne rzeczy oraz ludzi – należy z tego korzystać i zwyczajnie się cieszyć. Jednak po tylu latach niewątpliwie najważniejszymi dla mnie miejscami, w których czuję się najbardziej u siebie, i które dają mi najwięcej szczęścia i spokoju, to Katalonia i Warszawa.

To wyjątkowe, że Polak z pasją i miłością do Hiszpanii, prowadzi na miejscu takie nietypowe biuro, nawet nie nazwalibyśmy go podróży, ale przygody i edukacji. Przybliż proszę czym się zajmujesz?

Jestem założycielem i prowadzę butikową agencję Barcelona Ambassadors. Zajmujemy się wyjazdami incentive, team building oraz eventami na terenie Hiszpanii; Barcelony i całej Katalonii, regionu Madryt oraz Andaluzji – od tego roku również w Puglii we Włoszech.

Organizujemy wyjazdy szyte na miarę w zależności od potrzeb, celu i możliwości naszych gości. Skupiamy się na autentyczności i uciekamy od typowych szlaków i atrakcji turystycznych. Prawie każdy nasz program ma elementy związane z lokalną kulturą; historią, architekturą i gastronomią, światem win, sportem oraz innymi wyjątkowymi atrakcjami.

Grupy naszych gości liczą od dwóch do ponad 100 osób, nie mniej jednak najlepiej, kiedy możemy poświecić wszystkim większą uwagę oraz osobiście poznać i zaopiekować się każdym uczestnikiem. Myślę, że wyróżnia nas właśnie podejście do naszych gości, chcemy nawiązać bliski kontakt z nimi, żeby czuli się swobodnie – w pełni poznawali i korzystali z śródziemnomorskiego stylu życia. Podczas naszych wyjazdów, z grupą zawsze jest osoba lub osoby towarzyszące, które dbają o wszelkie kwestie związane z logistyką, jako przewodnicy oraz tłumacze, jeśli to potrzebne – wszystko po to, żeby będąc na miejscu, goście nie musieli się przejmować szczegółami i mogli w pełni cieszyć się wyjazdem.

Wyjątkowym elementem, który oferujemy dla wielu zespołów jest coaching, jaki towarzyszy podczas konkretnych punktów naszych programów. Mój wspólnik Michele Damone jest certyfikowanym coachem, skupia się na dynamikach w grupach i zespołach oraz co jest ciekawostką specjalizuje się w coachingu z półdzikimi końmi.

A skąd pomysł na takie zajęcie?

Gdy w 2012 roku wróciłem do Barcelony, zająłem się turystyką – szybko okazało się, że jeśli człowiek kocha to co robi, to wynik tego jest bardzo zadawalający. Oczywiście nie zmienia to faktu, że nadal są wyzwania i trudne chwile, ale łatwiej sobie z nimi poradzić niż w sytuacji, kiedy wykonywana praca w większości czasu nie sprawia nam satysfakcji.

Przez pierwsze lata prowadziłem ze wspólnikiem, do dzisiaj istniejącą firmę, która zajmowała się wycieczkami po Barcelonie na klasycznych motorach i w specjalnie odrestaurowanych minibusach. Z czasem oprócz wycieczek związanych z kulturą, architekturą i historią, zaczęliśmy organizować wycieczki kulinarne i weszliśmy w świat wina. Wielu naszych klientów to osoby, które wracały później do Barcelony służbowo, na konferencje, targi etc. Pytali nas czy możemy im pomoc w zorganizowaniu programu i atrakcji na miejscu – tak narodził się pomysł i projekt Barcelona Ambassadors.

Czy mógłbyś przybliżyć nam jakie jest podejście Hiszpanów do wina i gastronomii?

Znaczenie wina w kulturze hiszpańskiej jest ogromne – sądzę, że dla osób z krajów, które nie mają winiarskiej tradycji, wręcz bardzo trudne do zrozumienia. Wino jest obecne na Półwyspie Iberyjskim od ponad 2000 lat. Barcelona, która została założona przez Rzymian w 10-15 p.n.e., rozwinęła się jako miasto i gospodarka dzięki winu. Rzymianie wprowadzili zorganizowaną produkcję na dużą skalę oraz eksport, który spowodował ze Barcino stało się ważnym portem w regionie.

Wino jest w kulturze hiszpańskiej wszechobecne – nie ma nakrytego stołu, jeżeli nie stoi na nim butelka wina. Dla Hiszpanów gastronomia jest kluczowym elementem życia – wszystko kręci się de facto wokół jedzenia i wina, od spotkań służbowych po prywatne imprezy. Jedzenie i picie to coś o wiele więcej niż zaspokojenie biologicznej potrzeby, Hiszpanie cieszą się z dobrego jedzenia, komentują wino, które piją – wystarczy wspomnieć, ile w Hiszpanii jest restauracji i barów… Piękne jest to, że można świetnie zjeść w 3 gwiazdkowej restauracji, ale również w rodzinnej bodedze lub barze na rogu.

Jak wygląda hiszpańska enoturystyka, czy obserwujesz wzrost zainteresowania, jeśli tak, to jakimi regionami szczególnie?

Hiszpania, jako główny producent i eksporter wina na świecie, zdała sobie sprawę, że może i musi lepiej rozwijać enoturystykę. Obserwując regiony w innych częściach świata, jak Bordeaux lub odległa Kalifornia, dostrzegła jak ogromny i niewykorzystany ma potencjał. Postęp w ostatnich latach jest bardzo duży, ale jeszcze jest wiele do zrobienia. Spójrzcie na regiony takie jak chociażby Cariñena lub wina z D.O. Madrid – większość Hiszpanów jeszcze 25 lat temu nie wiedziała nawet, że robi się tam wina! A co dopiero turyści z zagranicy. Dzisiaj te regiony mają świetne produkty oraz infrastrukturę i atrakcje do zwiedzania. Nadal się rozwijają i ugruntowują swoją pozycję, tak jak bardziej klasyczne regiony: Rioja, Ribera del Duero lub Penedes.   

Pewnie to oczywiste, ale czy pijasz hiszpańskie wina, no i jakie preferujesz?

Pijam głównie hiszpańskie wina (uśmiech) – ale nie ukrywam, że czasami mi to dokucza. Chciałbym poznawać i więcej próbować win z innych krajów, ale mam taką straszną słabość do hiszpańskiego wina, że nic na to nie mogę poradzić. Każdy region winiarski w Hiszpanii (a jest ich ok. 70) jest piękny i jedyny w swoim rodzaju. Osobiście bardzo lubię regiony, które znajdują się blisko morza, takie jak np. Emporda lub Alella.

Muszę się przyznać, że uwielbiam uczucie, które towarzyszy mi podczas odwiedzin takich potęg jak chociażby Priorat lub Rioja – jedyne w Hiszpanii z wyróżnieniem D.O.C.

Ostatnio, nawet w Polsce głośno było o ruchu kilku czołowych producentów, którzy zdecydowali się na wystąpienie z apelacji Cava i założyli własne Stowarzyszenie Corpinnat, jak ten ruch oceniany jest na miejscu, co o tym myślisz?

Prawie codziennie w hiszpańskich gazetach jest informacja o kolejnych wydarzeniach i zmianach; odejścia, zrzeszenia, przejęcia, sprzedaże innej grupie… Corpinnat, Classic Penedes, Cava de Paraje to m.in. pomysły, które powstały w ostatnich latach. Nie ma wątpliwości, że stwarza to pewne zamieszanie – osobiście czasami sam się gubię, więc jest mi ciężko to wszystko wytłumaczyć naszym gościom z zagranicy. Nie mniej jednak rozumiem, że pomimo iż jedna, silna marka, byłaby najlepszym rozwiązaniem, dla niektórych producentów nie jest korzystne bycie utożsamianym z masowym produktem o niższej jakości. Dla jednych producentów wina Cava są czystym biznesem, dla innych ważniejsza jest tradycja i pasja – nie liczy się ilość tylko jakość.

Warto dodać, że wino zajmuje szczególne miejsce w Twoim życiu, uzyskałeś już tytuł Wine & Spirits Education Trust Diploma – zdradź proszę, co było dla ciebie najtrudniejsze w przygotowaniach?

Cały proces był bardzo przyjemny, zarówno część teoretyczna jak i praktyczna. Bardzo dużo się nauczyłem oraz utrwaliłem wiedzę wcześniej nabytą, która nie była najlepiej zorganizowana. Zdziwiła mnie powaga i rygor podczas egzaminu w Londynie – ale rozumiem, że nie wszyscy zdobywali dyplom dla siebie jak ja, a szkoła musi utrzymać swój prestiż i standardy – czułem się przez chwilę jak na maturze (śmiech).

Twoje ulubione wino, region?

Jest to niewątpliwie najtrudniejsze pytanie! Uwielbiam katalońskie wina, Cavę z D.O. Alella jak np. Alta Alella Mirgin Opus, białe biodynamiczne z Penedes lub czerwone z Emporda, niekomercyjne wina Brugarol lub wina 4 fantasticos z Prioratu. Nie mniej jednak mam wyjątkowy sentyment i słabość do win z Riojy. Kiedyś powiedziano mi, że w La Rioja są dwa rodzaje win – dobre i lepsze. Jak widzę wino takie jak Viña Ardanza Reserva lub Gran Reserva to od razu pojawia mi się uśmiech na twarzy. Niedawno odkryłem również fantastyczne białe wino z tego regionu – Martires – Finca Allende (prezent od przyjaciela z Malagi – Raula) bardzo polecam…