Cupertinum Rosso Riserva Copertino 2008 – zaskakująca Puglia

Dawno nie pisałam posta… Wtajemniczeni wiedzą, że obowiązki zawodowe pochłaniają na tyle mój wolny czas, że często na nic innego nie zostaje mi sił. Oczywiście, by nie pozostawić bloga na pastwę Robertowych szaleństw, kontroluję jego zapędy w terroryzowaniu Was merytorycznymi historiami i dzięki roli administratora mam jeszcze wgląd do wszystkiego co się tam pojawia, ale przyznaję bez bicia, że pasja i czas Roberta to dwa elementy, które składają się na „regularność” wpisów. Ja robię jednak nieustannie jedno: kocham pić wino i nawet nie dbam o to jak to hasło brzmi, dla zagorzałych biochemików, którzy wysuwają twierdzenia, że kobieta, która przez 5 ostatnich lat nie zmienia takiego podejścia zwana winna być o zgrozo „alkoholiczką” (mężczyźni podobno twardo trzymają się przez 10 lat i mają fory w tej kwestii). Wracając do tematu, dziś daję swój głos, że żyję – w tym miejscu pozdrawiam Roberta Szulca (Winiacz), z którym od wieków się już nie spotykam na degustacjach (nad czym niezwykle ubolewam) i który zaczął nawet podejrzewać, że Robert zamknął mnie w piwnicy i jedyne co mi pozostało, to pić wino w samotności. Zmobilizowana również zaciekłą dyskusją z bliskimi przyjaciółmi: Martyną i Marcinem, którzy protestowali że na blogu nie ma dwugłosu, zajmuję swoje stanowisko. No więc opowiem Wam dziś Moi Drodzy o pewnym Negroamaro, które wpasowało się nam w tematykę dzisiejszego Winnego Wtorku, w którym opisujemy wina, które nas najbardziej zaskoczyły w tym roku.
Dawno dawno temu… No dobrze, może nie aż tak dawno, bo w 1935 roku, na Półwyspie Salentyńskim (czyli obcasie włoskiego buta), w miejscowości Copertino trzydziestu sześciu lokalnych winiarzy zdecydowało o powołaniu spółdzielni mającej na celu winifikację uprawianych przez nich winogron i wspólną promocję powstających w ten sposób win. Obecnie członków spółdzielni nazwanej Cupertinum jest już ponad 350, a łącznie posiadają oni 400 hektarów upraw. Copertino leży na względnie płaskim obszarze mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Cieśniną Otranto, a Zatoką Tarencką. Tutejszy gorący klimat predestynuje do produkcji czerwonych win, a prawdziwą gwiazdą jest wspomniane Negroamaro.
Negroamaro… Czyli odmiana od której rozpoczęliśmy nasze blogowanie w lutym 2014 roku. Rozpowszechniona na południu Włoch, głównie właśnie na Półwyspie Salentyńskim, łącznie uprawiana na ponad 11 tysiącach hektarów. Do dziś trwają spory co do pochodzenia nazwy szczepu. Część badaczy uważa, że wzięła się ona od zbitki słów „negro” czyli ciemny i „amaro” czyli gorzki, co ma nawiązywać do koloru i smaku wina. Pozostali wskazują, że chodzi bardziej o latyńskie wyrażenie „ciemno-czarny”. Tak, czy inaczej oba wyjaśnienia dobrze oddają charakter win z Negroamaro, które zwykle są mocno owocowe, intensywne, ale jednak nie tak ciężkie, przesłodzone jak to często bywa w przypadku Primitivo. W Cupertinum Rosso Riserva Copertino 2008 (Magia del Vino, 36 zł) Negroamaro zostało uzupełnione o odrobinę Malvasii Nera.
Robert: Z jednej strony czujemy delikatne nuty różane (konfitura z płatków dzikiej róży) i dojrzałe wiśnie, przy tym jednak brak jest jakichkolwiek oznak ciężkości i nadmiernej koncentracji. W ustach smak jest podobny, uzupełniony o odrobinę umami i liścia laurowego. Do tego ładna kwasowość oraz delikatne taniny. Podoba mi się równowaga wszystkich elementów oraz fakt, że pomimo 7 lat, to Negroamaro jest wciąż w kwiecie swojego wieku.
Marta: Zamiast z gorącą i dość płaską Puglią to wino kojarzy mi się ze wzgórzami Toskanii. Podoba mi się jego dojrzała owocowość, ale i akcenty skórzane, czy migający w tle zapach zamkowej piwnicy. Jest nieco tajemnicze, ale łapie za rękę aby poprowadzić nas dalej. W ustach cieplejsze, szlachetne i z przyjemną taniną. Nie spodziewałam się, że Puglia może mi aż tak bardzo smakować.
Podsumowanie:
Za – ładna owocowość, soczystość, udana kompozycja wszystkich składników.
Przeciw – w zasadzie nie mamy do czego się przyczepić.
Ocena – bardzo dobre-.
Takie wina zaskoczyły innych blogerów: