Vininova – czas na mus

Już kilka razy wspominaliśmy, że Vininova jest chyba obecnie najdynamiczniej działającym importerem w Polsce. Niemal co tydzień obserwujemy jak ogłaszają nowinki w swoim portfolio (niektóre z nich to też efekt przejęć od innych importerów). Okazją by odświeżyć sobie ich ofertę była niedawna duża degustacja podczas której odbyło się również kilka masterclassów. Ja zapisałem się na musiaki i przegląd win od niezrównanej Dorli Muhr, a dzisiaj piszę o tych pierwszych.
Wina musujące mają obecnie dobry moment. Dynamiczne wejście na rynek pet-natów (w uproszczeniu – powstają one poprzez zabutelkowanie jeszcze fermentującego wina), win bardzo owocowych, soczystych, dalekich od powagi z jaką do tej pory kojarzyły się bąbelki, uruchomiło lawinę wzrostu popularności tej kategorii.
Bo jeśli już ktoś przekonał się do pet-natów, to znacznie łatwiej było mu wskoczyć na poziom win powstających metodą klasyczną. A tutaj również wybór mamy dziś niezykle szeroki. Nie musimy od razu kupować szampanów, możemy wybierać wśród tańszych hiszpańskich musów, butelek z Francji ale niekoniecznie Szampanii (crémanty), czy nawet pośród naszych polskich producentów, którzy już często w niczym nie ustępują kolegom zza granicy.


Stąd nie dziwi, że portfolio tak dużego importera jak Vininova puchnie od win musujących. Tym razem skupiliśmy się na sześciu winach z ich segmentu Vininova Naturalnie.
W masterclass wziąłem udział na zaproszenie importera.
Butelki spróbowane podczas masterclass (oraz bonus)

Angol d’Amig Polonia 2021
Rozpoczęliśmy od wina musującego z Emilii-Romanii od Marco Lanzottiego, mieszanki pignoletto i trebbiano modenese. Winiarz stosuje rzadko używaną technikę, najpierw bowiem powstaje wino bazowe, do którego wiosną dodawany jest zmrożony moszcz. W efekcie w stalowych zbiornikach zachodzi druga fermentacja, po czym wino trafia do butelek.

Mimo delikatnie pomarańczowego koloru nie mamy tutaj żadnej maceracji na skórkach. Zapach jest bardzo ładny, kwiatowy i pigwowy. Pojawiają się też przyprawy, skórka pomarańczy i trochę ziół. W ustach świetnie kwaskowe, bardziej surowe niż wskazuje nos, rześkie i chrupkie. Idealne wino na lato. Bardzo dobre+ (91/100).
Jeśli chcecie przeczytać więcej o samym Marco i jego winach, to zerknijcie do artykułu, w którym opisywaliśmy jego trzy butelki.

Chateau Cambon Gamay Pét Nat
Ta posiadłość w regionie Beaujolais jest zarządzana przez Marie Lapierre, wdowę po Marcelu Lapierre, jednym z czołowym tutejszych naturalistów. Mamy tutaj odmianę gamay, ale co ciekawe winifikowaną na biało.

Pachnie raczej jak wino czerwone (no może różowe), a więc wiśniami, porzeczkami i malinami. Również w ustach owocu jest mnóstwo, do tego pojawia się kremowość i wyczuwalny cukier – pewnie wino nie przefermentowało go do końca. Całość zachowuje soczystość, ale jednak tej słodyczy jest odrobinę za dużo. Dobre+ (88/100).

Aldo Viola Brutto
Aldo Viola to charyzmatyczny producent z zachodniej części Sycylii, a dokładnie okolic Alcamo. Spędziliśmy tam kilka dni podczas naszego tegorocznego czerwcowego wyjazdu, będzie więc jeszcze okazja, by opowiedzieć trochę więcej o miejscowym terroir. W tym przypadku mamy catarratto, a więc najpopularniejszą sycylijską odmianę, przez kilka dni macerowaną na skórkach.

W nosie wyraźnie owocowe, pod dyktando pomarańczy i mandarynek, gruszek, jabłek i odrobiny kwiatów. Za to usta początkowo kiszone, potem wychodzi więcej kredowości. Kwasowość nie jest wysoka, ale wino broni się świeżością owocu. W finiszu pojawia się też trochę ciekawej, grejpfrutowej goryczki. Bardzo dobre (90/100).


Alessandra Divella Blanc de Blancs
Choć Alessandra swoje winnice posiada w ramach apelacji Franciacorta i spokojnie mógłby używać tego oznaczania, to zdecydowała się z niego zrezygnować. Zależy jej na podkreśleniu własnej indywidualności i prezentowaniu swoich win bardziej przez pryzmat lokalnego, bardzo wapiennego terroir. Spróbowane wino to czyste chardonnay, które dojrzewa na osadzie przez 30 miesięcy. Do wina nie dodawano cukru, mamy więc (choć znów nie znajdziecie tego na etykiecie) klasę „brut nature”.

Pachnie pieczonymi jabłkami, nieco migdałowo i drożdżowo. W ustach niesamowicie kwaskowe, ma się wrażenie że ten młot cytrynowej kwasowości zaraz rozkruszy nam całe szkliwo. Do tego mamy tutaj świetną strzelistość, chrupkość, ostrygową mineralność, ale też delikatną kremowość. Arcysmaczne i charakterne. Znakomite (93/100).
Podczas części „stolikowej” degustacji spróbowałem też drugiego wina od tej producentki. Tym razem jest to czysty pinot noir, dojrzewający na osadzie około 42 miesiące.
Alessandra Divella Clo Clo Rosé Dosaggio Zero

Ładnie aromatyczne wino, z nutami wiśni i żurawin, które jednak pełnię klasy pokazuje dopiero na podniebieniu. Tutaj mamy świetną kwasowość, dużo skalistości, wapienności i minerałów. Niesamowicie wyciągnięte, wyprężone jak struna. Znakomite (93/100).

Champagne Augustin Cuvée Les Vertus
O szampanach od rodziny Augustin była już okazja u nas przeczytać w relacji z jesiennej degustacji importera, ale tę etykietę próbowałem pierwszy raz. Mamy tutaj czyste chardonnay, gdzie wino bazowe dojrzewa w qvevri, a po zabutelkowaniu spędza na osadzie 36 miesięcy.

W zapachu całkiem intensywne, pachnące kwiatami, perfumowo, ale też brzoskwiniami, marcepanem. Usta za to surowe, owocu mamy nie za dużo, jedynie odrobinę cytryn i jabłek, za to dominuje mineralna, ascetyczna kwasowość. Dopiero po kilku chwilach w kieliszku wychodzi więcej akcentów drożdżowych, nawet odrobinę maślanych. Znakomite- (92/100).



Achilée Cremant d’Alsace Solera NV
Również o tym producencie swojego czasu wspominaliśmy, bo mieliśmy okazję próbować jego win z linii Pépin. Tym razem zaś przyszła kolej na musiaka powstającego ciekawą metodą, wzorującą się na sposobie, w jakim powstaje sherry. Do stalowego zbiornika o pojemności 10 tys. litrów trafiło najpierw 40% rieslinga z rocznika 2016, który został uzupełniony o pinot noir, pinot gris, pinot blanc oraz chardonnay z lat 2016 i 2017. Od tego czasu corocznie 20% wina trafia do butelek, a niedobór jest uzupełniany o kolejne roczniki i różne odmiany. Po zabutelkowaniu całość dojrzewa jeszcze przez 60 miesięcy na osadzie.

Pachnie dość niesztampowo, bo bardzo landrynkowo, cukierkowo i marcepanowo. Usta z nutami prażonych na patelni jabłek z cynamonem, soku z cytryny, ale i brzoskwiń. Z tej całej feerii smaków w finiszu zostaje mocna kwasowość. Zaskakujące i jedyne w swoim rodzaju wino. Bardzo dobre- (89/100).
Przy stoliku, gdzie można była spróbować również inne wina producenta, z musujących pozycji do mojego kieliszka trafił jeszcze pet-nat powstający głównie z pinot gris i sylvanera.
Achilée Cremant d’Alsace

W aromacie suszona trawa, kiszona cytryn, pigwa i jabłko. Na języku początkowo mocno kwaskowe, po chwili pojawia się moment słodszego owocu (gruszki), a w końcówce wychodzi lekka suchość herbacianych tanin. Soczyste i apetyczne wino. Bardzo dobre (90/100).
Już nawet ta niewielka próbka musiaków, o której dzisiaj pisałem pokazuje na rozpiętość stylistyczną i geograficzną tego fascynującego świata win z bąbelkami. Jeśli do tej pory nie mieliście okazji go zgłębić, nie czekajcie ani chwili dłużej.