Toskania (ale bez Sangiovese) w Winkolekcji

Podejrzewamy, że gdy w latach 40-tych ubiegłego wieku markiz Mario Incisa della Rocchetta posadził w swojej posiadłości Tenuta San Guido, leżącej w zapomnianym wówczas regionie Bolgheri, pierwsze krzewy Cabereta Sauvignon, nie podejrzewał, że produkowane przez niego butelki wywołają taki ferment w winnym świecie. Już dwadzieścia lat później Sassicaia przebojem wdarła się na rynek, deklasując nie tylko dotychczas królujące w Toskanii Chianti, ale i co niektóre Bordeaux. Tak narodziła się legenda Supertoskanów, a więc win z tego pięknego włoskiego regionu, które zamiast lokalnego szczepu Sangiovese miały w składzie odmiany międzynarodowe. Rozmiar tego sukcesu dobrze pokazuje ewolucja ceny Sassicai. Pierwsze roczniki kosztowały w przeliczeniu kilka euro, dziś to zwykle wydatek ponad 200 eur za butelkę.
To właśnie głównie Supertoskany były tematem ostatniej degustacji poprowadzonej przez Sławka Chrzczonowicza w Winkolekcji zatytułowanej „Toskania bez Sangiovese”. Zaznaczmy jednak, że tak naprawdę to pojęcie to w dużej mierze wytwór dziennikarski, nie ma bowiem apelacyjnej definicji tych win. Początkowo były one butelkowane jako po prostu wina stołowe, dopiero w 1992 roku stworzono kategorię IGT Toskania, która objęła je swoim zasięgiem. Obecnie funkcjonuje już apelacja Bolgheri DOC, a wspomniana Sassicaia dorobiła się w 2013 roku nawet odrębnej Bolgheri Sassicaia DOC (jest to jedyna włoska apelacja powstała specjalnie dla jednego producenta). Obecnie wina, które mogą być określane jako Supertoskany powstają nawet w Chianti, a i samo Bolgheri straciło etykietę najbardziej dynamicznego, buzującego, innowacyjnego regionu Toskanii na rzecz leżącej nieco bardziej na południe Maremmy.
Pierwszym spróbowanym winem było jednak Vermentino, a więc nasz ulubiony biały szczep środkowych Włoch. Aia Vecchia to winnica założona w 1996 roku przez rodzinę Pellegrini, której przy jej tworzeniu doradzał nie kto inny ale Tibor Gal. Dziś posiadają oni 42 hektary winnic zarówno w Bolgheri jak i w Maremmie.
Fattoria Fèlsina… tak, to nasz ulubiony producent z Chianti Classico, którego mieliśmy olbrzymią przyjemność odwiedzić dwa lata temu (no dobrze, przyznamy się, że w te wakacje też przyjechaliśmy tu na szybkie zakupy). Poza wspaniałymi Chianti Classico, czy Fontalloro produkuje się tu choćby 100% Chardonnay pod nazwą I Sistri – którego nazwa pochodzi od małego staro-egipskiego instrumentu muzycznego w rodzaju harfy. Fermentacja odbywa się 225-litrowych barriques, gdzie w dalszej kolejności przeprowadza się również dojrzewanie, trwające do sierpnia-września kolejnego roku po zbiorach.
Przy pierwszy winie czerwonym ponownie wróciliśmy na wybrzeże, do Bolgheri.
Właściciele Fèlsiny, rodzina Poggiali w 1981 roku kupiła również drugą posiadłość Castello di Farnetella. Leży ona już w Chianti Colli Senesi, przy granicy z Montalcino i Montepulciano i obejmuje ponad 56 hektarów winorośli. Jak opowiadał nam Sławek, z następnym spróbowanym winem swojego czasu był spory problem. Otwarte dwa lata temu wydawało się umarłe, a Winkolekcja była bliska zwrócenia partii do producenta. Postanowiono jednak dać jej więcej czasu i co ciekawe po kilku miesiącach okazało się, że wino złapało drugi oddech.
Najwyższą etykietą Aia Vecchia jest Sor Ugo, a więc mieszanka Caberneta Sauvignon, Merlota, Caberneta Franca i Petit Verdot. Wino przez 18 miesięcy dojrzewa w nowych francuskich beczkach i dodatkowy rok odpoczywa już w butelkach.
Angelo Gaja to producent, którego nie trzeba przedstawiać. Po zbudowaniu swojej potęgi w piemonckim Barbaresco, rozpoczął on poszukiwania ciekawych siedlisk w innych włoskich regionach. Tym sposobem w 1996 roku powstała winnica Ca’ Marcanda w Bolgheri. Nazwa winnicy nawiązuje do długich rozmów, które rodzina Gaja prowadziła z poprzednimi właścicielami i oznacza w wolnym tłumaczeniu „dom niekończących się negocjacji”.
Jednym z najsłynniejszych producentów z Bolgheri jest posiadłość Castello di Tericcio. Smaczku dodaje fakt, że od końca XVIII wieku, aż do I wojny światowej była ona w rękach rodziny Poniatowskich, która wydatnie przyczyniła się do przekształcenia Castello di Tericcio z posiadłości obronnej w rolniczą. Po I wojnie światowej właścicielami stała się książęca rodzina Ferri. Dopiero jednak w latach 70-tych na rosnącej fali popularności win z Bolgheri, również tutaj postanowiono baczniejszą uwagę poświęcić temu segmentowi działalności i tym sposobem powstał tu kolejny ze słynnych Supertoskanów – Lupicaia.
Na koniec wróciliśmy ponownie do Fèlsiny, aby tym razem spróbować 100% Caberneta Sauvignon, który pochodzi z krzewów z parceli Rancia Picolla oraz Poggiolo, a przed zabutelkowaniem przez dwa lata dojrzewa w dębowych, nowych beczkach.
Toskania bez Sangiovese brzmi jak jakaś herezja. Degustacja pokazała (co zresztą były nam wiadome od dawna), że w tej pięknej włoskiej krainie, powstają również świetne wina z innych odmian. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie!