Serbia – na bogato, ale czy smacznie?

Udostępnij ten post

Pod względem rynku winiarskiego Serbia stanowi niezwykle ciekawy przypadek. Areał winnic jest w tym kraju całkiem spory, bo liczy około 20 tysięcy ha, ale w przeciwieństwie do sąsiadów jak Chorwacja, Węgry czy nawet Rumunia, miejscowe wina są prawie nieznane w Polsce. Oczywiście fakt, że Serbia nie należy do Unii Europejskiej nie ułatwia sprawy miejscowym winiarzom, ale też wydaje się, że obrali oni sobie inną i chyba trudniejszą drogę.

Pretekstem do tego artykułu i rozważań była niedawna degustacji win od kilku najbardziej znanych serbskich producentów, którzy osobiście odwiedzili Warszawę. Była to więc okazja, by porozmawiać z nimi bezpośrednio i dowiedzieć się wszystkiego u źródła.

Nim opowiem Wam o pomyśle Serbów na winiarski biznes, wypadałoby przedstawić krótką historię tamtejszego winiarstwa. Jak w wielu miejscach Europy, wszystko zaczęło się od Rzymian, który po podbiciu tych terenów sprowadzili sadzonki winorośli i rozpoczęli produkcję wina. O tym, że winiarstwo było ważną dziedziną miejscowej gospodarski świadczą również źrodła pisane z czasów panowania dynastii Nemaniczów (XII-XIV w.).

Pierwszy kryzys przyszedł, gdy jak większa część Bałkanów, również Serbia dostała się pod panowanie tureckie. Na cztery wieki zahamowało to rozwój winiarstwa. Dopiero od odzyskania niepodległości w 1878 roku produkcja wina zaczęła się ona powoli odradzać, ale zasadnicza zmiana (choć wcale nie na lepsze) nastała w czasach Tity i Jugosławii. Wówczas areał winnic w całym kraju wzrósł skokowo, sięgając ok. 200 tysięcy hektarów, z tego na tereny dzisiejszej Serbii przypadało kilkanaście procent. Oczywiście, podobnie jak w krajach bloku wschodniego, również w Jugosławii była to gospodarka centralnie sterowana, gdzie za większość produkcji odpowiadały olbrzymie firmy-molochy dotowane przez Państwo.

Po rozpadzie Jugosławii i wojnie domowej, Serbia została objęta międzynarodowymi sankcjami. Dopiero od mniej więcej dekady można mówić o ponownym odrodzeniu winiarskim w kraju. Do głosu zaczęli dochodzić rodzinni producenci, stopniowo przełamując monopol wielkich przedsiębiorstw.

Jak na tak względnie mały kraj, Serbia wyróżnia aż 20 regionów winiarskich – liczba ma zostać zredukowana, ale ciagle zapowiadana nowelizacja prawa winiarskiego to ponoć niekończąca się epopeja. Co jeszcze dziwniejsze, nazwy tych regionów praktycznie nie pojawiają się na etykietach samych win. Dla porządku trzeba by wymienić te najważniejsze (idąc z północy na południe) – bardziej płaskie tereny Suboticy, Wojewodiny (za wyjątkiem okolic Fruškiej Góry, jednego z najlepszych na Europie siedlisk dla welschrieslinga), Šumdijy i Tri Morave, oraz już mocniej pofałdowane regiony Toplica, Niš czy Negotin. Co do zasady tereny leżące na północy kraju, w dolinach Cisy, Sawy i Dunaju są cieplejsze i bardziej suche, te zaś na południu wilgotniejsze i chłodniejsze.

Jeśli chodzi o uprawiane szczepy, to mniej więcej 60% winnic zajmują odmiany białe, a 40% czerwone. Z bieli najpopularniejszy jest welschrieling, do tego mamy też sporo chardonnay, rieslinga reńskiego, savignon blanc oraz lokalnej odmiany smederevki – kiedyś używanej do produkcji tanich, mało ciekawych win, ale ostatnio coraz częściej pojawiającej się w bardziej ambitnych pozycjach. Patrząc na czerwienie to niewątpliwie największą gwiazdą Serbii (choć odpowiadającej za jedynie 5% nasadzeń) jest lokalna odmiana prokupac, który jednak wciąż ustępuje pierwszeństwa międzynarodowym szczepom, cabernetowi sauvignon i merlotowi.

Wracają do meritum, widzę dwa kierunki, w którym zmierzają serbscy winiarze i w sumie żadnego z nich do końca nie rozumiem, jeśli (jak sami opowiadali) ich celem jest większa rozpoznawalność na europejskim rynku.

Po pierwsze, stawiają oni na dość drogie wina. Na przykład jedna ze spróbowanych butelek kosztowała ponoć ok. 35 euro bezpośrednio u winiarza, a średnia cena próbowanych win oscylowana w okolicach 8-10 euro ex-cellar. To sporo, biorąc pod uwagę ceny innych win z Bałkanów.

Po drugie, te ceny są poniekąd uzasadnione stylem win. Są one bowiem zwykle starzone w dębie (przy czym czuć, że są to dobrej klasy, pewnie drogie beczki), bardzo skoncentrowane, napakowane – zwłaszcza pozycje z użyciem odmian międzynarodowych. Pytanie jednak czy konsumenci w Polsce (czy nawet w innych krajach Europy) są gotowi wydać takie pieniądze na chardonnay czy caberneta z Serbii mając do wyboru na tej samej półce cenowej naprawdę nieźle pozycje z innych, bardziej rozpoznawalnych krajów.

Jeśli miałbym coś podpowiedzieć serbskim winiarzom, to większy potencjał widzę w postawieniu na odmiany lokalne i wina lżej zbudowane – bo w tym kierunku zmierza cały winiarski świat. Zresztą kilka takich butelek również było tego dnia prezentowanych.

Spośród około 20 butelek, które spróbowałem, wybrałem dla Was 10 najciekawszych. Tam gdzie udało się to sprawdzić, podaję ceny detaliczne (w przeliczeniu na złote), w jakiej mniej więcej są one dostępne w Serbii.

Aleksandrović Trijumf Noir Brut 2022 (80 zł)

Całkiem porządne bąbelki powstające z pinot noir o dość bogatym, lekko słodkawym nosie, w którym mamy zarówno nuty woskowe, jak i pieczone jabłka i świeży chleb. Usta też oparte na słodkawej owocowości, ale w finiszu dochodzi dobra kwasowość i goryczkowy finisz. Smaczne, choć jeszcze lepsze byłoby z odrobinę niższym dosage. Dobre+ (88/100).

Kovačević Edicija S Sauvignon Blanc 2023 (85 zł)

To sauvignon w lubianym przeze mnie, mało wybujałym stylu. Zapach jest świeży, bardzo przyjemny, ziołowy, agrestowy i jabłkowy. Również w ustach o podobnym, lekko zielonym wyrazie, z mocną kwasowością, ładną soczystością i goryczkowym, grejpfrutowym finiszem. W swoim wyrazie przypomina nieco sauvignony znad Loary. Bardzo dobre (90/100).

Aleksić Žuti Cvet Tamjanika 2023 (100 zł)

Tamjanika to serbska nazwa dla żółtego muszkata (muscat blanc à petits grains), czyli najszlachetniejszego przedstawiciela tej dużej grupy aromatycznych szczepów. Jest to wino bardzo typowe, pachnące kwiatami, winogronami, ale też limonkową skórką. Na podniebieniu przyjemnie wytrawne, bardzo orzeźwiające, ze świetną kwasowością. Lubię muszkaty w wytrawnej wersji, a to wino było świetnie wykonane. Bardzo dobre+ (91/100).

Atelje Vina Šapat Single Vineyard Chardonnay 2023

To chardonnay z Wojewodiny dojrzewało częściowo w stalowych zbiornikach, amforach i dębowych beczkach. Dużo w nim tropikalnych owoców (mango, marakuja), do tego dochodzi ekstraktywne, maślane ciało i sporo nut waniliowych. Kwasowość odzywa się dopiero w finiszu, który przechodzi też powoli w nuty pieprzne. Całość niezła, ale jeszcze młoda, potrzebuje 2-3 lat na lepsze poukładanie się. Bardzo dobre (90/100).

Zvonko Bogdan Chardonnay 2023 (100 zł)

Kolejne chardonnay pochodzi z Suboticy i znów ewidentnie czuć w nim użycie beczki. Wino jest bardzo oleiste, pachnie marcepanem, dojrzałymi gruszkami i jabłkami. Koncentracja jest bardzo duża, kwasowość trochę stłumiona, a finisz znów pieprzno-przyprawowy. Wino zrobione na bogato, ale mające sporo klasy, jeśli tylko ktoś lubi taki ekstraktywny styl. Bardzo dobre+ (91/100).

Matijasevic БЕЛИНА Smederevka 2021 (45 zł)

Co ciekawe, najbardziej smakująca mi biel okazała się też winem najtańszym. Mamy tutaj wspomnianą już odmianę smederevka, której aromat jest raczej skromny, lekko tylko jabłkowy i cytrynowy. Również w ustach dość powściągliwe, ale mające świetny, mineralny kręgosłup, wokół którego rozwijają się nuty jabłkowe i ziołowe. Wino ma dobrą kwasowość, przyjemną energią i długi, świeży finisz. W przeciwieństwie do dwóch opisanych chardonnay, ta pozycja pokazuje, że wcale nie trzeba być krzykliwym kogutem, by zawojować podwórko. Bardzo dobre+ (91/100).

Deurić Probus 276 2022 (55 zł)

Probus to sztucznie wyhodowana krzyżówka kadarki i caberneta sauvignon. Wino przez kilka miesięcy dojrzewało w beczkach (niestety nie udało się ustalić jakiej wielkości). Od kadarki szczep ten niewątpliwie zapożyczył soczystą owocowość (wiśnie, dojrzałe maliny i truskawki), ale znów w ustach dochodzi do głosu znana z cabernetów koncentracja i mocne, lekko ziołowe garbniki. Całość atrakcyjna, powabna i świeża. Bardzo dobre (90/100).

Matijasevic Čukundeda Prokupac 2021 (100 zł)

Chyba pierwszy raz miałem okazję spróbować prokupaca i przypomina on trochę inne szczepy z regionu – na przykład plavaca mali czy refosco. Jest to wersja z regionu Sumadija, dojrzewająca przez 12 miesięcy w beczkach. Mamy w nim mnóstwo ciemnej, wiśniowej owocowości, ale też dobrą soczystość i kwasowość. Pojawiają się też wyraźne nuty ziołowe, nawet odrobinę ziemiste, przyprawowe, a całość wieńczą zadziorne garbniki. Bardzo dobre- (89/100).

Matalj Bukovski Cuvée 2021 (65 zł)

Wino stanowi mieszankę prokupaca, który został uzupełniony przez mało znaną odmianę začinak (30%). Całość przez 18 miesięcy dojrzewała w używanych beczkach. To bardzo ładne wino, taki trochę gamay na sterydach, bo mamy mnóstwo wiśniowego owocu, do tego czereśnie, maliny i truskawki oraz kwiatowe tło. W ustach z mocną kwasowością, lekko słodkawym owocem i ziołowo-pieprznym finiszem. Świetnie pijalne i przyjemnie smaczne. Bardzo dobre+ (91/100).

Aleksić Vinarija Kardas Cabernet Sauvignon 2021 (60 zł)

To czysty cabernet sauvignon dojrzewający przez 24 miesiące w serbskim dębie. Wino jest bardzo poważne, z mocnym, lekko likierowy, wiśniowym owocem, do tego pojawia się świeżo zmielony pieprz, liść laurowy, tytoń, ciemna czekolada. Przy dużej koncentracji winiarz na szczęście zachował mocną kwasowość, która sprawia, że wino nie jest aż tak masywne jak mógłby sugerować zapach. Do tego mamy długi finisz z dobrymi, żywymi taninami. Wino po byku, ale może się podobać. Bardzo dobre+ (91/100).

Wydaje mi się, że te 20 spróbowanych win dało w sumie całkiem niezły obraz miejscowego winiarstwa. Wśród pozycji w wybitnie międzynarodowym stylu można było znaleźć kilka pozycji o bardziej lokalnym kolorycie – w tych widzę przyszłość, ale czy ten pomysł podzielą sami winiarze?