Różowe szampany z ABC Wina

Różowe szampany (podobnie jak w ogóle różowe wina) przez lata były traktowane nieco niepoważnie. Bo przecież trudno uwierzyć, że dobre wina mogą powstawać poprzez zmieszanie białego wina z niewielką ilością wina czerwonego – a tak powstaje większość szampanów tej kategorii. Nic jednak bardziej mylnego. Michał Gawłowski z ABC Wina uwodnił podczas prowadzonej degustacji jak różnorodne, ciekawe, czasem wybitne bywają różowe szampany.
Różowe szampany – jak powstają
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że różowe wina stanowią wciąż zdecydowaną mniejszość produkcji Szampanii. Choć w ostatnich latach ich udział w rynku rośnie, to dalej jest to zaledwie nieco ponad 5% rocznej produkcji.
Obecnie istnieją dwie najpopularniejsze metody produkcji szampanów w wersji rosé.
Pierwsza z nich (assemblage) to już wspomniana metoda mieszania bazowego wina białego z niewielką ilością wina czerwonego. Oczywiście domy szampańskie i mniejsi winiarze mogą balansować tą proporcją, uzyskując wino mocniej lub mniej wybarwione, z mocniejszymi lub słabszymi aromatami czerwonych owoców.
Druga to krwawienie (saignée), a więc metoda, w której owoce ciemnych odmian winorośli (pinot noir lub meunier) są delikatnie kruszone, a następnie pozwala się im na wypuszczenie soku. Istotne jest, by do powstającego wina bazowego nie wyekstrahowało się za dużo garbników, a kolor nie był zbyt mocny.
Oczywiście możliwe jest również miksowanie obu metod, a więc na przykład dodawanie do bazowego wina białego częściowo wina wykrwawionego, a częściowo czerwonego. Albo dodawanie do wina wykrwawionego odrobiny wina czerwonego, a nawet białego.
Jak widać producenci mają naprawdę wiele możliwości. A gdy dodamy do tego możliwość starzenia wina bazowego w stali, beczkach, albo nawet amforach, a także manipulowanie poziomem dosage (stopniem dosłodzenia wina) to widać, że nawet w tej pozornie prostej kategorii mogą powstawać wina zdecydowanie się od siebie różniące. Co zresztą pokazał nam degustacja.




Różowe szampany – jak smakują
Większość tradycyjnych, białych szampanów charakteryzuje się tym, że dominują w nich smaki i aromaty wynikające z dojrzewania na osadzie i autolizy drożdży, a więc nuty dymne, chlebowe, brioszkowe, orzechowe. Raczej nie znajdziemy tam świeżego, soczystego owocu.
W przypadku rosé mamy inną sytuację. Zwykle są to wina zdecydowanie bardziej owocowe, w których akcenty autolityczne stanowią jedynie tło. Ponadto niewielki (ale jednak odczuwalny) dodatek czerwonego wina, albo udział w całości czerwonych gron, czasem z nawet nieco dłuższą maceracją, sprawiają, że zwykle sporo w nich nut kwasowych wiśni, malin, truskawek, czy poziomek.
Spróbowane wina
Robert Moncuit Les Romarines Rosé Grand Cru Extra Brut NV (46 eur – podaję ceny za Michałem)
Robert Moncuit to można powiedzieć jeden z protoplastów obecnie modnego pojęcia „growerów”, a więc niewielkich producentów w Szampanii, którzy trochę w opozycji do wielkich domów szampańskich butelkują autorskie wina pod swoim nazwiskiem. On na tę drogę wszedł już 1928 roku. Wino powstało przez zmieszania 92% chardonnay z Côtes des Blancs (Le Mesnil-sur-Oger) z 8% pinot noir z Bouzy (Montagne de Reims).


W aromacie sporo owoców pod postacią lekko podsuszanych wiśni, świeżych malin, ale też żurawiny. Usta z mocną kwasowością (wino jest określone przez producenta jako extra brut, ale w ogóle nie mamy tutaj dosage), wyraźnie wiśniowe i truskawkowe, z delikatną goryczką w posmaku. Całość z dobrą strukturą, zwarte, mocne, kredowe, ale ten finisz z każdym łykiem robi się coraz bardziej grejpfrutowy. Bardzo dobre+ (91/100).
Doyard Oeil De Perdix Grand Cru Extra Brut 2018 (104 eur)
Nazwa Oeil De Perdix (oko kuropatwy) jest efektem tego, że zdaniem komisji oceniającej każde z win, które kwalifikują się do apelacyjnego oznaczenia jego kolor był zbyt jasny, by określić je jako rosé. Producent sięgał więc do nazwy historycznej, obecnie nieuregulowanej. Dalej pozostajemy w Côtes des Blancs, a w kieliszku mamy mieszankę, w której co ciekawe dominuje pinot noir uzupełniony o 25% chardonnay.


W zapachu mniej ekspresyjne od poprzednika, idące w kierunku jabłek, cytryn, poziomek. Mocno pieniste, ale same bąbelki są delikatne, aksamitne. Niewielki dosage (3 g) nadaje mu delikatnej kremowości, zmiękcza i zaokrągla wino. Po chwili znad kieliszka zaczynają być dostrzegalne również nuty kwiatowe i wiśniowe. Bardzo dobre+ (91/100).
Henri Giraud Dame Jane Rose Amphore Brut NV (60 eur)
Przenosimy się do Doliny Marny (Vallée de la Marne), do słynnego miasteczka Ay, jednego z jedynie dwóch tutejszych Grand Cru. Podstawą wina jest 63% pinot noir tylko wyciśniętego, bez maceracji, do tego 30% chardonnay i 7% pinot noir w czerwonej wersji. Jak wskazuje nazwa, przynajmniej część z tego kupażu win bazowych (pewnie pinot noir) dojrzewa w glinianych amforach.


Początkowo w aromacie z nawet lekko konfiturowym owocem, ale stopniowo wysmukla się i nabiera większej świeżości (przy zachowaniu dużej intensywności). Pojawiają się płatki róży, wiśnie, sporo przypraw. Również w ustach wyraźnie przyprawowe, z delikatnym musowaniem, nutami wiśni, podwiędłych kwiatów i suszonych truskawek. Spore (jak na mój gust) dosage na poziomie 6 g nadaje temu szampanowi delikatnie słodkawego posmaku, ale intensywność i energia jest pierwszorzędna. Znakomite- (92/100).
Vouette & Sorbée Saignée de Sorbée Brut Nature R19 (99 eur)
Bertrand Gautherot pochodzi z leżącej najbardziej na południe podstfery Szampanii, Côte des Bar. Wina samodzielnie butelkuje od 2001 roku, ale za nazwę swojej winiarni przyjął dwie działki, na których posiada winnice. Są one uprawiane biodynamicznie, wszystkie wina bazowe dojrzewają w beczkach, a co ciekawe wina rezerwowe leżakują w beczkach po piwie – może są tańsze od tych winiarskich? Przed finalnym zabutelkowaniem wina nie są też dosładzane. Tutaj mamy czyste pinot noir, które fermentowało w otwartych dębowych kadziach, a następnie dojrzewało w beczkach przez 10 miesięcy. Dojrzewanie na osadzie po drugiej fermentacji było zaś stosunkowo krótkie, bo dégorgement (usunięcie osadu i finalne zakorkowanie) miał miejsce w listopadzie 2021 roku.


To bardzo poważny szampan, niemal czerwone wino z jedynie dodatkiem bąbelków. Aromat jest bardzo typowy dla choćby burgundzkich pilotów – wiśnie, czereśnie, trochę kwiatów, nuty dymne. W ustach bardzo nasycone, pełne, świetnie soczyste, a w finiszu znajdziemy nawet odrobinę garbników. Można spokojnie podawać to wino choćby do pieczonej kaczki. Znakomite (93/100).
Ulysee Collin Les Maillons Rosé de Saignée Extra Brut R17 (100 eur)
Ulysee Collin to jedno z obecnie najgorętszych nazwisk w Szampanii. Swoje winnice posiada on w dość mało znanym regionie Coteaux du Morin. Wina produkuje od 2004 roku i choć posiadał 8,7 ha upraw, to początkowo przeznaczał do tego jedną, niewielką parcelę. Reszta jego zdaniem musiała odczekać, aby gleba się oczyściła, a winorośle przystosowały do organicznego prowadzenia. W butelce mamy czyste pinot noir na bazie wina z 2017 rocznika, z dość długą, bo sięgającą nawet 20 godzin maceracją, delikatnym tłoczeniem i dojrzewaniem wina bazowego w beczce przez 12 miesięcy. Po drugiej fermentacji dojrzewanie na osadzie trwa zaś 36 miesięcy.


Po raz kolejny mamy do czynienia prawie z burgundem, a nie szampanem. Aromat jest dymny, pieprzny, orzechowy czy nawet waniliowy, potem dopiero pojawia się więcej czereśni i malin. Na podniebieniu dość zbite, mocno kwaskowe, ale też ponownie dymne i wiśniowe. Pięknie poukładane, dostojne, eleganckie, ale też żywe i soczyste. Po proste świetne wino. Arcydzieło- (95/100).
Benoit Lahaye Rosé de Macération Grand Cru Extra Brut NV (59 eur)
Mamy tu jedną z gwiazd regionu Montagne de Reims, z miasteczka Bouzy. Od 2007 roku Benoit swoje winnice uprawia biodynamicznie (certyfikowany został trzy lata później). Jest też jednym z niewielu winiarzy z Szampanii, którzy naprawdę do prac na winnicy używają konia, o wdzięcznej nazwie Tamise. Maceracja tego czystego pinot noir trwała 20 godzin (bez odszypułkowania gron), dojrzewanie na osadzie 48 miesięcy, a dosage jest niewielki, rzędu 2-3 g.


Z tym winem wróciliśmy w rejestry zwykle bardziej kojarzone z różowymi szampanami. Mamy się wiśnie i żurawinę, ale też rabarbar i cytrynę. W ustach bardzo kwaskowe, chrupkie, wyraźnie owocowe, ale też ze świetnym, stalowo-wapiennym szkieletem. Rewelacyjne wykonanie, długi, mineralny finisz. Znakomite (93/100).
Paul Bara Spécial Club Rosé Grand Cru Brut 2013 (78 eur)
Szampany Spécial Club to określenie na butelki producentów należących do stowarzyszenia Club de Viticulteurs Champenois (obecnie liczącego 28 członków), zrzeszającego niewielkich growerów. Mają one w zamyśle pokazywać najwyższy kunszt tych producentów. Paul Bara należał do nestorów tego przedsięwzięcia, będąc członkiem od samego początku, tj. od 1971 roku. Niestety w 2015 Paul zmarł, a posiadłością zarządza dziś jego córka Chantale. Podobnie jak poprzednik, również rodzina Bara swoje winnice posiada w Bouzy. Co ciekawe ich rosé z 2004 roku było pierwszym różowym szampanem sygnowanym jako Spécial Club od początku działania stowarzyszenia. Kompozycja wina to 60% pinot noir winifikowanego na biało, 30% chardonnay i 10% pinot już w czerwonej wersji. Całość spędza na osadzie 48 miesięcy, a dosage jest na poziomie 4-6 g.


W aromacie dominują suszone wiśnie i suszona żurawina. Na podniebieniu owocowość wydaje się całkiem słodkawa, ale akompaniuje jej mocna, niemal cytrynowa kwasowość. Po raz pierwszy też pojawiają się wyraźne nuty chlebowe i drożdżowe. Bardzo elegancki, stonowany, już ładnie ewoluowany szampan. Znakomite (93/100).
De Sousa & Fils Cuvée des Caudalies Rosé Grand Cru Brut NV (107 eur)
Przenosimy się ponownie do Côtes des Blanc. Rodzina De Sousa posiada swoje winiarnię w Avize i okolicznych miasteczkach o statusie grand cru: Oger, Cramant, czy Le Mesnil-sue-Oger. Winnice są od 2013 roku prowadzone biodynamicznie. Wino powstało metodą zmieszania 90% chardonnay z 10% pinot noir z gminy Ay.


Zapach jest mało rozbudowany, z delikatnymi nutami suszonych wiśni, lekko dymny, trochę utleniony (orzechy). Na podniebieniu mocno kwaskowe, ale też przyjemnie nasycone, dość pełne, świetnie skoncentrowane. Niby mało ekspresyjne, ale po rozłożeniu na czynniki pierwsze wszystko się ze sobą zgadza. Znakomite (93/100).
Laherte Frères Rosé de Saignée Pinot Meunier Les Beaudiers Extra Brut R13 (61 eur)
Rodzina Laherte uprawia swoje winnice od na południe od miasta Épernay (Coteaux d’Épernay) od końca XIX wieku. Dopiero jednak, gdy wpływ na rodzinną produkcję zaczął mieć Aurélien Laherte, przekonał on swojego ojca Thierriego i wuja Christiana by skręcić mocniej w kierunku odpowiedzialnego, biodynamicznego winiarstwa. Odmiana meunier (zwłaszcza w czystej wersji) rzadko bywa używana do produkcji różowych szampanów, tutaj dodatkowo mamy do czynienia ze starymi, nawet 70-letnimi krzewami i fermentacją wina bazowego w baryłkach.


Już w samym aromacie dzieje się bardzo dużo, od nut kwiatowych, przez świeże maliny i kwaskowe wiśnie, aż po lekkie nuty drożdżowe. Również na podniebieniu sporo tu akcentów autolitycznych, ale też truskawki. Owoc jest lekko słodkawy, całość bogata, nasycona, pełna i sycąca. Rewelacyjna długość i kwaskowy finisz wieńczą to pięknie skomponowane wino. Znakomite+ (94/100).
Marie Courtin Allégeance Extra Brut 2013 (80 eur)
Tutaj mamy jednego w wybitnie naturalizujących producentów z Côte des Bar. Winiarnia jest prowadzona przez Dominique Moreau, która uprawia jedynie 2,5 ha z pełnym oddaniem do naturalnego winiarstwa. Wino to czyste pinot noir z pojedynczej działki, poddane następnie długiej, bo 48-godzinnej maceracji i fermentacji na spontanicznych drożdżach, bez dodatku siarki.


To był na pewno jeden z najbardziej kontrowersyjnych szampanów w tym rozdaniu. Pachnie wyraźnie naturalistycznie, lekko zielono, trochę nieokrzesanie. Ale znacznie inaczej zachowuje się w ustach, tutaj mamy mnóstwo czerwonego owocu, truskawek i malin, ale w długim finiszu zostajemy znów z wybitnie cytrynową kwasowością. To szampan dla osób o otwartej głowie. Bardzo dobre+ (91/100).
Pol Roger Rosé Brut 2008 (79 eur)
To była jedyna tego wieczoru butelka od tak dużego domu szampańskiego. Został on założony w 1849 roku przez 18-letniego wówczas Pola Rogera, a sławny się stał w połowie ubiegłego wieku głównie za sprawą nieukrywanej miłością jaką te wina darzył Winston Churchill. Trzeba też przypomnieć, że zdaniem wielu krytyków rocznik 2008 był najlepszym w regionie w tym wieku. Wino bazowe stanowi mieszanka winifikowanego na biało pinot noir i chardonnay, do którego dodano 15% czerwonego pinot noir z Montagne de Reims. Przeszło ono fermentację malolaktyczną, ale nietypowo bo w stalowych zbiornikach, a po ponownym dodaniu drożdży na osadzie spędziło aż 7 lat.


Bardzo klasyczny szampan rosé o wyraźnym akcentach wiśni, truskawek i czereśni, ale także mocnych tonach chlebowych, brioszkowych (daje o sobie znać tak długie dojrzewanie). W ustach czuć spory dosagé, zwłaszcza na tle wielu poprzednich win, które były jednak bardziej linearne, kwaskowe. Ale też nie można odmówić mu klasy i ułożenia. Bardzo dobre+ (91/100).
Tarlant Prestige Millésime Rosé l’Aérienne Brut Nature 2004 (102 eur)
To moje kolejne spotkanie z winami rodziny Tarlant, których najmłodszych przedstawicieli poznałem w 2022 roku podczas festiwalu Summa. Zawartość butelki to 50% chardonnay, 35% pinot noir i 15% meunier, a wino bazowe fermentowało i dojrzewało w beczkach, z zatrzymaniem fermentacji malolaktycznej. Dojrzewanie na osadzie trwało imponujące 15 lat, a przed ostatecznym zabutelkowanie obyło się bez dosładzania.


Mimo tak długiego okresu dojrzewania jest zaskakująco owocowe, z nutami wiśni oraz poziomek. W ustach szczupłe, kwaskowe, ładnie wyciągnięte, ponownie grające na nutach owocowych. Może brakowało odrobinę większej złożoności, ale wino jest bardzo rasowe, soczyste i mineralne. Znakomite- (92/100).
Po takiej degustacji chyba nikt nie odważyłby się powiedzieć, że różowe szampany są banalne, niepoważne czy proste. Każda butelka pokazała nam zupełnie inne oblicze i odbicie pomysłu danego winiarza na rosé.
Nie pozostaje też nic innego, jak (po raz kolejny zresztą) zachęcić Was do brania udziału w degustacjach organizowanych przez Michała, bo selekcje butelek które przygotowuje, są za każdym razem najwyższych lotów. Od czasu jego „ujawnienia się” szerszemu światu warszawska scena winiarską nabrała nowej jakości.