Rafa Wino – prezentacja portoflio

Udostępnij ten post

Jakiś czas temu, w restauracji Ale Wino odbyła się degustacja win z portfolio nowosądeckiego importera Rafa Wino. Do tej pory nie mieliśmy większej styczności z butelkami z ich oferty, dlatego skorzystaliśmy z okazji, aby bliżej przyjrzeć się temu portfolio. Paweł Świerczek zaprezentował ponad 50 win od kilkunastu producentów, więc było w czy wybierać i co próbować. Poniżej opisujemy najciekawsze pozycje.

Jak zawsze nie zawiedliśmy się na winach z Austrii, zwłaszcza tych pochodzących od znanej spółdzielni Winzer Krems. Skupia ona niemal 1000 winogrodników, którzy łącznie są w posiadaniu prawie tej samej ilości hektarów winorośli. Już podstawowy Winzer Krems Grüner Veltliner Sandgrube 2015 (40,50 zł) pokazał czyste, eleganckie oblicze tego flagowego szczepu znad Dunaju. Co prawda wino jest dość szczupłe, niezbyt mocno skoncentrowane, ale przy tym wytrawne i krystaliczne. Dobre. Poważniejszy, bardziej aromatyczny jest Winzer Krems Riesling Kremsleiten 2015 (66,50 zł), gdzie do głosu dochodzą nuty jabłek, cytryn i piękna, kamienna mineralność. Do tego mamy tu charakterną kwasowość, wino jest żywe i ma całkiem długi finisz. Dobre+. Prawdziwą klasę pokazał zaś Winzer Krems Grüner Veltliner Wachtberg Reserve 2013 (202 zł) podawane z butelki magnum. Nos jest bardzo bogaty z nutami moreli, pieczonych jabłek, ale i ziół. Na języku czuć spory ciężar i koncentrację. Do tego pojawia się maślaność, a nawet nieco miodu. Bardzo dobre-. Zweigelt jest jednym z tych niedocenianych szczepów pokroju choćby piemonckiego Dolcetto. Winzer Krems Zweiglet St. Severin 2015 (42 zł) ma w sobie mnóstwo soczystej wiśniowej owocowości. Wino jest radosne, bardo żywe i świeże. Proste, codzienne, sprawdzi się do deski wędlin lub prostego makaronu. Dobre+.

Węgry reprezentowane były przez dwóch producentów z Tokaju (Gróf Dagenfeld i Karádi-Berger), Petrény z Egeru oraz Bencze, który posiada swoje winnice nieopodal Balatonu. W trudnym, suchym i gorącym roczniku 2015 Gróf Dagenfeld nie wyprodukował żadnego wina z winogron dotkniętych szlachetną pleśnią. Z pośród pozostałych pozycji najlepsze wrażenie zrobił Gróf Dagenfeld Muscat Blanc 2015 (52,50 zł). W nosie z nutami charakterystycznymi dla odmiany nutami białych kwiatów i moreli. W smaku mimo, iż mamy tu 10 gram cukru, to mocna, chrupka kwasowość idzie z nim bardzo ładnie w parze. W efekcie Muscat nie jest ciężki, a wręcz przeciwnie, niesie w sobie sporo orzeźwienia. Dobre+. Fermentację i dojrzewanie w beczce czuć wyraźnie w Karádi-Berger Palandor 2013 (80,50 zł). Mamy tu sporo jabłek i gruszek, z dodatkiem delikatnych nut maślanych i wanilii. Do tego łagodny cukier resztkowy i spora koncentracja. Poważne wino, które ma jeszcze 2-3 lata przed sobą. Bardzo dobre-. Serce skradł nam też Karádi-Berger Szamorodni Száraz 2010 (94,50 zł). Jest to przykład bardzo rzadko spotykanego wytrawnego wina typu „szamorodni”, wyprodukowanego z kiści winogron częściowo dotkniętych szlachetną pleśnią. Producent pozwolił mu przefermentować do końca w efekcie powstało wino delikatnie utlenione, z przyjemnymi nutami zielonych orzechów laskowych, ale i świeżych fig. Bardzo ciekawe, nieoczywiste, spróbowalibyśmy je do wielkanocnego żurku. Bardzo dobre-. Czerwone pozycje z Egeru niosły ze sobą typowy dla wielu win ze Środkowej Europy posmak warzywny, który nie zawsze jest elementem pożądanym. Tym razem jednak dodawał on tym butelkom autentyczności i lokalnego kolorytu. Najciekawszą pozycją z tej grupy było Petrény Cabernet Franc Superior 2011 (137 zł), o grafitowym zapachu uzupełnionym o nuty ziemiste i porzeczkowe. Wino jest bardzo surowe, mało owocowe i wzmocnione o wciąż żywe, drapiące podniebienie taniny. Spokojnie można je odłożyć na półkę na kolejne 5 lat. Bardzo dobre-.

Jednak bez wątpienia najciekawsze butelki z Węgier pochodziły od producenta Bencze. Na pierwszy ogień poszedł Bencze Gemini Pinot Noir Brut Nature 2013 (116 zł), wino musujące, wyprodukowane metodą szampańską, które spędziło na osadzie 18 miesięcy. Co prawda nie mamy tu zbyt wiele ciała i koncentracji, ale za to butelka nadrabia te niedostatki mocną, soczystą, żywą kwasowością. Dobre+. Prawdziwym zaskoczeniem był za to Bencze Pinot Noir Virgo 2014 (49 zł). Mamy tu białe wino wyprodukowane z czerwonej odmiany, czyli tzw. blanc de noir. Podczas winifikacji dojrzewało ono na osadzie w beczce i co tu ukrywać jest ona wyczuwalna pod postacią akcentów waniliowych i maślanych. Ale to tego mamy sporo owocu i nieco surowej kwasowości w finiszu. Wino nieszablonowe, lecz w tym szaleństwie jest metoda. Bardzo dobre-. Na jeszcze wyższym poziomie stał „klasyczny” Bencze Pinot Noir 2015 (79,50 zł). Takie Pinoty moglibyśmy popijać codzienne, ma on w sobie potęgę świeżej, potoczystej owocowości podbitej przez wyraźną kwasowość i delikatne taniny. Całość leciutka, świeża, ale i świetnie ułożona. Bardzo dobre.

Przechodząc do win z Półwyspu Apenińskiego warto na chwilę zatrzymać się przy Marsurecie, producencie z Veneto. Jego Prosecco to w żadnym wypadku nie są prostolinijne butelki jakich wiele w knajpach i barach nad Wisłą. Marsuret Prosecco Superiore „San Boldo” Brut (53 zł) jest bardzo przyjemnie musujący, delikatnie goryczkowy. Cukier jest utrzymany na naprawdę minimalistycznym (jak na Prosecco) poziomie, a całość jest lekka i po prostu przyjemna. Spróbowalibyśmy do porannej jajecznicy. Dobre+. Równie (o ile nie bardziej) atrakcyjny jest Marsuret Prosecco Superiore „Il Soller” Extra Dry (53,50 zł). Tutaj cukru mamy 16 gram (czyli jesteśmy w górnych rejestrach tej kategorii), ale dalej jest on ładnie schowany pod płaszczykiem cytrynowo-melonowej owocowości. Orzeźwiające i nie wpadające w nieznośną słodycz. Takich Prosecco szukamy. Bardzo dobre-.

O tym, że w Alto Adige powstają bodajże najlepsze białe wina we Włoszech próbujemy Was przekonać już od dawna. Okazuje się jednak, że równie udane butelki można znaleźć w leżącym już bardziej na południe, na terenie Trydentu, regionie Val dell’Adige. Roeno „La Fratte” Chardonnay 2015 (42 zł) ma delikatny aromat jabłek oraz białych kwiatów. W ustach jest natomiast soczyste, lekkie i bardzo orzeźwiające. Bardzo dobre-. Absolutnie zachwycające było natomiast Roeno Enantio 2012 (74 zł). Pochodzące z rzadko spotykanego, endemicznego szczepu (mającego prawdopodobnie sporo wspólnego z innymi lokalnymi odmianami Teroldego i Lagrein), niesie w sobie bogactwo nut owocowych pod postacią dojrzałych śliwek i wiśni. Jednak, to co jest siłą tej butelki, to przede wszystkim potężne, ale i żywe, bardzo atrakcyjne garbniki. Uwielbiamy takie ciekawostki. Bardzo dobre.

Przez pewien czas byliśmy na kursie kolizyjnym z Valpolicellą, zwłaszcza w wydaniach Ripasso oraz Amarone. Męczyły nas wersje powstałe w wysoko-alkoholowej oraz słodkawej stylistyce. Ostatnio mamy jednak szczęście do trafiania na bardziej klasyczne pozycje, które przywracają nam wiarę w te wina. Tezza Valpolicella Ripasso „Ma Roat” 2014 (54 zł) pachnie porzeczkami, wiśniam, śliwkami, oraz ziołami, a nawet żwirem. W ustach świeże, kwaskowe, z delikatnie palonym posmakiem. Nie ma tu natomiast żadnego śladu po pozostawionym cukrze resztkowym (co niestety lubi robić wielu producentów). Dobre+. Mrugnięciem oka w stronę modernistów jest Tezza Valpolicella Ripasso „Valpantena” 2014 (73,50 zł). Do jej wyprodukowania użyto owoców ze specjalnie wyselekcjonowanych parceli. Mamy to większą niż w poprzednim winie koncentrację, nuty dojrzałych, przesmażonych wiśni, dodatkowo posypanych świeżo zmielonym gruboziarnistym czarnym pieprzem. To tego w finiszu pojawiają się mocne, drapiące taniny. Butelka do odłożenia na 3-4 lata, aby całość miała szansę się lepiej ułożyć, choć i teraz dająca mnóstwo frajdy. Bardzo dobre. Po takim wstępie zacieraliśmy ręce w oczekiwaniu na Tezza Amarone della Valpolicella Valpantena 2011 (167,50 zł). Tu idziemy kolejny krok w stronę koncentracji, mocy, gęstości, ale i klasy, ułożenia. W tym winie wszystkiego jest sporo, mamy nuty grillowanego nad węglem mięsa, soku z czarnych porzeczek, suszonych ziół. Do tego wciąż mocne taniny, ale i zaskakująca kwasowość. Butelka jest dalej na początkowych stadium swojego rozwoju, chcielibyśmy spróbować jej za jakieś 7-10 lat. Bardzo dobre+.

Ten przydługi już przegląd kończymy na Hiszpanii, a dokładniej na ciekawej winnicy Godelia z coraz bardziej popularnego Bierzo. O ile nie uwiodły nas butelki z podstawowej linii, to już etykiety Seleccion dosłownie zwalają z nóg. Godelia Godello Seleccion 2012 to nuty utlenienia, orzechów i prażonych jabłek (czujemy 8 miesięcy dojrzewania w beczkach), ale w ustach uzupełnionych o przepiękną słoność i mineralność. Zachwycające i bardzo plastyczne w doborze do jedzenia, spokojnie sprosta daniom z drobiu, czy nawet cielęcinie. Bardzo dobre. Czerwony bliźniak, a więc Godelia Mencia Seleccion 2011, to mimo 6 lat na karku, wino wciąż świeże, mocno skoncentrowane, z zadziornymi taninami. Czuć sporo beczki, która dobrze zakonserwowała owocowość, ale butelka w żadnym stopniu nie jest przemęczona. Duża klasa, elegancja i przykład tego, że Mencia to nie tylko proste, przaśne wina do szybkiego wypicia. Bardzo dobre.

Degustację można podsumować krótko – jest w czym wybierać. Zaprezentowane wina pokazały, że w portfolio Rafa Wino czyhają na nas świetne pozycje, a ich zróżnicowanie powinno trafić nawet w najbardziej wysublimowane gusta.