Prosty myk, jak odczarować lambrusco – sięgaj po Paltrinieri!

Udostępnij ten post

Choć nazwa lambrusco jest bardzo dobrze rozpoznawalna w świecie wina, to niestety najczęściej nie budzi najlepszych konotacji. Miejscowi winiarze (zwłaszcza duzi gracze) zrobili dużo, aby kojarzyła się ona z kiepskiej jakości, zwykłe słodkimi, mdłymi bąbelkami. Na szczęście od kilku lat „brygada RR” mniejszych producentów stara się odczarować to pobojowisko. Jednym z moich ulubionych przedstawicieli tej nowej fali jest właśnie Cantina Paltrinieri.

Okazją by porozmawiać o tym bezpośrednio z właścicielem winiarni Alberto Paltrinierim – był lunch prasowy, który zorganizowało Vini e Affini (importer tych win), przy okazji kilkudniowej wizyty Alberto w Polsce w świetnej restauracji Le Braci.

Jak opowiadał sam Alberto, do końca nie wiadomo co popchnęło jego dziadka – Achille – do zajęcia się winiarstwem. Z wykształcenia był on bowiem farmaceutą i prowadził całkiem rentowną aptekę. Tymczasem w 1926 roku zakupił swoje pierwsze winnice i zajął się ich uprawą. Niestety Achille zmarł, gdy jeszcze ojciec Alberto był dzieckiem, a pozostali członkowie rodziny również nie znają podwalin szalonego pomysłu założyciela. Zatem ten przejaw geniuszu nestora rodu owiany jest małą tajemnicą, co bez wątpienia nadaje całej tej historii jeszcze lepszą aurę.

Sam Alberto wraz z żoną Barbarą włączyli się w rodzinny biznes w 1998 roku. Jak wspomina, początkowo Barbara wcale nie była przekonana do tego, by zająć się winiarstwem, ale dzisiaj nie wyobraża sobie innego życia. Rodzina posiada 17 ha winnic w Sorbarze, jednym z historycznych regionów produkcji lambrusco, kilkanaście kilometrów na północ od Modeny. Winnice leżą na raczej płaskim terenie, na aluwialnych glebach naniesionych przez okoliczne rzeki.

Alberto bardzo mocno działa również na polu oczarowania negatywnego obrazu lambrusco. Nie ukrywa, że w głównej mierze odpowiadają za to sami producenci i to oni muszą teraz zrobić wszystko, aby na nowo przekonać do siebie rynek. Jak sam przyznaje, nawet we Włoszech lambrusco uchodzi za tanie, marketowe wino, zwykle marnej jakości.

Lobbuje też usilnie, aby w ramach miejscowego konsorcjum winiarskiego, więcej znaczył głos mniejszych producentów. Przyznaje, że duzi gracze, którzy większość swojej (półsłodkiej zwykle) produkcji sprzedają w USA są niechętni jakimkolwiek zmianom. Jednak rosnąca liczba winiarzy, którzy nad ilość przekładają jakość, powoli zaczyna zmieniać sytuację apelacji.

Choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, odmiana lambrusco nie istnieje jako taka. Lambrusco to zbiorcze określenie na całą (bardzo starą, rdzennie włoską) rodzinę szczepów. Z tego też powodu na przestrzeni wieków wyodrębniło się wiele różnych odmian, które choć spokrewnione, różnią się od siebie dość znacznie. Trzy najbardziej znane to:

Lambrusco di sorbara – odmiana prawdopodobnie najstarsza, najwcześniej dojrzewająca, dająca też najlżejsze, eteryczne wina, o jasnym kolorze i często kwiatowych, fiołkowych aromatach (stąd bywa też zwana lambrusco della viola). Szczep daje jedynie żeńskie kwiaty, stąd konieczne jest jego sadzenie na przemian z innymi odmianami, które pełnią rolę zapylaczy. Najczęściej do tego celu używane jest lambrusco salamino. Skutkuje to również problemami z millerandage – nie wszystkie owoce w kiści dojrzewają, część nie rozwija się, pozostając małymi, zielonymi zalążkami. Alberto jako pierwszy winiarz w historii, na przełomie wieków, zdecydował się na zabutelkowanie lambrusco di sorbara jako wina jednoodmianowego.

Lambrusco di grasparossa – zwana również lambrusco di Castelvetro – od miasta, które uchodzi za jej ojczyznę, to odmiana dająca wina mocniej zbudowane, pełniejsze, znacznie ciemniejsze w kolorze od poprzednika. Z tego powodu bywa (ze szkodą dla lambrusco di sorbara) uważane za najlepszy szczep z rodziny, choć czasem powstającym z niego winom brakuje zwiewności i polotu.

Lambrusco salamino – daje wina sytuujące się pomiędzy zwiewnością lambrusco di sorbara, a pełnią grasparossy. Za sprawą swojej owocowości, ale też kremowości często bywają używane do produkcji win z cukrem resztkowym.

Choć Alberto wytwarza również wina powstające metodą klasyczną, te opisane w artykule (za wyjątkiem etykiety Radice) powstają za pomocą metody Charmata. Druga fermentacja ma więc miejsce w stalowych zbiornikach.

Paltrinieri Bianco dell’ Emilia (65 zł)

To białe wino stanowi mieszankę 50% lambrusco di sorbara winifikowanego na biało oraz 50% trebbiano. Cukier resztkowy jest na poziomie 10 g. W zapachu świetnie owocowe – chrupkie i soczyste jabłka, do tego sporo cytryn i melona. Wino jest rześkie, radosne, a delikatna słodycz jest dobrze zbalansowana przez kwasowość. W stylu przypomina prosecco, ale jest jednak winem mniej słodkim, zwłaszcza od typowych dla Veneto wersji extra dry. Bardzo dobre (90/100).

Paltrinieri Leclisse Lambrusco di Sorbara (105 zł)

To już czyste lambrusco di sorbara. Teoretycznie wino czerwone, ale w zasadzie patrząc na kolor i budowę – rosé. Owoce podlegały tylko wyciśnięciu, bez maceracji. Pachnie pięknie kwiatowo, różano i fiołkowo, do tego znajdziemy kwaskowe wiśnie i poziomki. W ustach znów poziomkowe, bardzo radosne – pełne owocowej energii, z elektryzującym, kwaskowym finiszem. Bardzo dobre+ (91/100).

Paltrinieri Radice Lambrusco di Sorbara

Tutaj mamy trochę inną metodę produkcji. Druga fermentacja ma miejsce w butelce, następnie producent usuwa z niej osad. W zapachu podobne do poprzednika, znów bardzo owocowe (dominują maliny i wiśnie), ale w ustach trochę mniej ugładzone od poprzednika. Pojawia się sporo kwaskowych, niedojrzałych porzeczek, lekka ziemistość, a w końcówce również trochę marcepanu. Całość jest dalej świetnie żywa i soczysta. Znakomite- (92/100).

Paltrinieri Sant’Agata Lambrusco di Sorbara Bio

Idziemy krok w stronę wina czerwonego, choć jest to dalej lambrusco di sorbara, to mamy pozycję mocniej zbudowaną od poprzedników. Z owoców dominują brzoskwinie, gruszki, ale też poziomki i maliny. Wino ma (w moich opisach win od Paltrinierich powtarza się to jak mantra) świetną soczystość i energię. Pije się je niezwykle hedonistycznie. Intensywny, poziomkowy finisz zostaje jeszcze długo po ostatnim łyku. Znakomite- (92/100).

Paltrinieri Solco Lambrusco dell’Emilia 

To najbardziej klasyczne z win producenta, a więc lambrsuco salamino w półwytrawnej wersji (10 g cukru resztkowego). Mamy tu utożsamiane z lambrusco nuty jeżyn, jagód czy czeremchy, wszystko z dodatkiem dojrzałych malin. W ustach czuć słodycz, ale na szczęście nie brakuje też odpowiedniej kwasowości. Wino nie stacza się w kierunku tych niesławnych ulepków, które okupują marketowe półki. Zachowuje elegancję i dobrą jakość. Dobre+ (88/100).

Lambrusco od Cantina Paltrinieri idealnie wpisuje się w obecną modę na wina musujące. Jeśli więc szukacie alternatywy dla pét-natów, to spójrzcie na te butelki. Importer ma niedługo otrzymać dostawę wszystkich opisanych etykiet, tym bardziej warto ich wypatrywać.