Pinot Noir poza Burgundią – degustacja w Winkolekcji

Udostępnij ten post

Uwierzycie, że gdy rozpoczynaliśmy naszą winiarską przygodę, nie mogliśmy zrozumieć fascynacji winnych krytyków odmianą Pinot Noir? Próbowaliśmy ją i owszem, ale wydawało się nam, że to jakieś rozwodnione wina, zupełnie bez charakteru. Na usprawiedliwienie możemy zdradzić, że był to czas, gdy byliśmy rozsmakowani w potężnych hiszpańskich Tempranillo, czy esencjonalnych (acz niekoniecznie ciekawych) winach z południa Włoch. Na szczęście od tamtego czasu sporo się zmieniło…


Zwiewność i lekkość bytu

Pinot Noir to bez wątpienia jeden z najważniejszych szczepów uprawianych na świecie. Pochodzi z Francji (historyczne wzmianki o nim sięgają czasów wczesnego średniowiecza), a jego najsłynniejsze siedlisko to oczywiście Burgundia. Obok niej spotykany jest szeroko w niemal całej wschodniej części kraju – w Szampanii (tutaj produkuje się z niego oczywiście wina musujące), Alzacji, Jurze, czy górnej części Doliny Loary. Całość areału upraw Pinot we Francji to ponad 33 tysiące hektarów. Sukces jaki odniósł w swojej ojczyźnie i renoma, która od dawna za nim kroczyła, sprawiły, że szeroko rozpowszechnił się praktycznie w całym winnym świecie. Preferuje klimat umiarkowany, gdyż jest szczepem, które nie lubi nadmiaru słońca i upałów, choć z drugiej strony jest również bardzo wrażliwy na wilgoć i choroby grzybowe. Wśród winiarzy uchodzi za bardzo kapryśną odmianę, wymagającą na winnicach dużo atencji, słyszeliśmy zresztą takie powiedzenie – „Pokaż mi swojego Pinot Noir, a powiem ci jakim jesteś winiarzem.”

Co jest więc takiego w Pinot Noir, że jest on tak kochany przez fanów wina? Otóż daje on wina niesłychanie zmysłowe, subtelne, czasem o filigranowej strukturze, ale jednocześnie uwodzące feerią aromatów i czystym, złożonym smakiem. Dzięki swojej wrodzonej lekkości, ale jednocześnie mocnej kwasowości, świetnie spisuje się w połączeniach kulinarnych. Jego klasyczne pary to kaczka, gęś, ale też delikatnie przygotowana wołowina, cielęcina, czy nawet tłustsze ryby.

Na szczęście, już dawno odkryliśmy piękno tej odmiany i zrozumieliśmy wina z niej powstające. Dzisiaj, Pinot Noir (w różnych wariacjach i z różnych krajów) stanowi najczęściej pojawiające się w naszych kieliszkach czerwone wino. Chcemy też obalić mit, który nas początkowo zniechęcał do Pinotów. To nie są wina dla snobów, a butelka dobrego Pinot Noir nie musi kosztować ponad 200 zł. Niedawna degustacja w Winkolekcji tylko to potwierdziła.

Podróże z Pinotem

Możemy powiedzieć, że Sławek Chrzczonowicz świetnie odczytał nasze przekonania i zaprezentował przegląd siedmiu Pinot Noir z kompletnie różnych siedlisk. Takie rozłożenie akcentów pomiędzy poszczególne kraje pokazało też, jak różnorodne wina powstają z tego szczepu.

Winnica Płochockich Pinot Noir 2016 (120 zł)

Pisaliśmy, że Pinoty można spotkać niemal wszędzie, nawet w tak raczkującym winiarsko kraju jak Polska. Barbara i Marcin Płochoccy to jedni z prekursorów winiarstwa na naszych ziemiach, obecnie osiedli w okolicach Sandomierza (zaczynali od niewielkiej winnicy na Podkarpaciu), gdzie posiadają 4 hektary winnic zlokalizowanych na lessowych glebach. Ich interpretacja odmiany pachnie dojrzałymi wiśniami, czereśniami i malinami. Owocowość jest przyjemnie żywa, świeża, ale gdzieś na drugim planie pojawia się niego gorzkawa, przykurzona nuta. Leciuchne, zwiewne, na podniebieniu idące w stronę żurawin i suszonego igliwia. Chciałoby się tylko może odrobinę mocniejszej struktury i większego wypełnienia. Dobre (87/100).

Markus Molitor Einstern Pinot Noir 2016 (115 zł)

To wciąż smutny paradoks, że butelka od wielkiej gwiazdy Mozeli kosztuje mniej, niż polskie wino. Ale Molitor to potentat w regionie, posiadający kilkadziesiąt hektarów winnic, więc korzyści skali są oczywiste. Oczywiście Mozela słynie głównie ze wspaniałych Rieslingów, ale ocieplający się klimat prowokuje wielu winiarzy do coraz odważniejszych nasadzeń czerwonych odmian winorośli. Markus przeznaczył dla swojego Pinota niewielką 1-hektarową działkę zlokalizowaną na parceli Graacher Himmelreich. Tutejsza gleba to oczywiście słynne mozelskie łupki. Wino imponuje nasyconym ciałem, z mocno zarysowanymi nutami dymu, wędzonki, czy nawet wanilii. Od strony owocowej mamy zaś dojrzałe wiśnie, a nawet śliwki. Na języku zaczyna się truskawkami, później dochodzi do nich więcej kwasowości, lukrecji, a zakończenie zmierza w stronę przyjemnie żywych garbników. Słoneczne, stanowczo zarysowane i trochę za młode. Znakomite- (92/100).

Domaine Wach Spleen Pinot Noir 2017 (119 zł)

Małżeństwo Wach, z miasteczka Andlau w Alzacji, poznaliśmy na degustacji wiosną zeszłego roku. Za tę etykietę (różniącą się nawet graficznie) odpowiada jednak ich syn Pierre, który stworzył wino w ciekawym, mocno owocowym stylu przypominającym wręcz Gamay z Beaujolais. Buzują w nim oceany czerwonych owoców (porzeczki wiśnie i truskawki). Usta jednak trochę niespójne, zbyt lekkie, trochę puste w środku. Dobre+ (88/100).

Paul Lato Mentineé Pinot Noir 2016 (269 zł)

Historia naszego rodaka Paula Lato, to niemal gotowy scenariusz na film (jeśli chcecie dowiedzieć się więcej – tu ją opisujemy). Ten Pinot dojrzewał we francuskich beczkach przez 15 miesięcy, z tego 1/3 stanowiły nowe baryłki. Zaczyna się słodkimi owocami (truskawki, jeżyny, śliwki), ale opatulone są one sporą dawką wanilii i dymu. Ta beczka wisi na razie nad całym wyrazem tego wina, bo również w ustach poza hedonistycznym owocem i sporym ekstraktem, to właśnie wanilia i wędzonka grają pierwsze skrzypce. Znakomite- (92/100).

Casa Lapostolle Cuveé Alexandre 2015 (99 zł)

Winiarna Casa Lapostolle została założona w 1993 roku w Chile przez rodzinę znaną do tej pory z produkcji likieru Grand Marnier. Od początku też była nastawiona na uprawę biodynamiczną. Ten trend jest w Chile bardzo popularny, bo suchy klimat obniża presję chorób grzybowych, co ułatwia producentom rezygnację z pestycydów i chemicznych środków ochrony roślin. Owoce pochodzą z doliny Casablnaca, której wystawienie na bezpośredni wpływ Pacyfiku sprawia, że winogrona korzystają z chłodzących je bryz. Po fermentacji, trafiło ono na 8 miesięcy do francuskich beczek (15% nowych). Wino przypomina mocno skoncentrowany sok z czerwonych porzeczek, z dodatkiem wiśni, malin, ale też pieprzu i przypraw. Na podniebieniu ze sporą koncentracją, ale też takim przyjemnym kwaskowym momentem. Bardzo dobre+ (91/100).

Clos Henri Pinot Noir 2015 (169 zł)

Henri Bourgeois swoją winiarską przygodę zaczynał od Doliny Loary, gdzie w Sancerre przejął rodzinną posiadłość produkującą wina od dziesięciu pokoleń. W 2000 roku postanowił rozszerzyć horyzonty i zdecydował się na zakup niemal 100 hektarów winnic w Nowej Zelandii i prowadzenie jej w duchu biodynamiki. Posiadłość znajduje się w Marlbourough, najsłynniejszym regionie południowej wyspy archipelagu, a wino trafiło na 12 miesięcy do beczek (25% nowych). Jest bardzo przyprawowe, skórzane, w zasadzie mało w nim czystych nut owocowych. Dopiero po kilku chwilach w kieliszku wychodzi nieco delikatnych wiśni, żurawin i lukrecji. Beczkowy makijaż nieco przeszkadzał nas w ustach, bo wanilia i dym przykrywają owoc, ale za to nie można mieć pretensji do mocnej kwasowości i wyraźnych tanin. Potrzebuje jeszcze czasu, bo struktura jest przyjemna, ale wino jest jeszcze niezbalansowane. Znakomite- (92/100).

Alois Lageder Krafuss Pinot Noir 2014 (189 zł)

Alois Lageder to winiarz, którego przedstawiać nam nie trzeba. Dwukrotna wizyta na corocznej wspaniałe zorganizowanej degustacja Summa (tu znajdziecie część relacji – 2018, 2019) pozwoliła nam być na bieżąco z jego portfolio, spróbowaliśmy wówczas choćby Krafussa dwa lata młodszego. Ten z rocznika 2014 jest dość schowany w aromacie, pachnący grzybami, igliwiem, leśnym mchem, ale i jeżynami oraz zakurzoną piwnicą. Podgórski charakter doliny Górnej Adygi nadał wino mocną, charakterystyczną kwasowość (to było najbardziej kwasowe wino degustacji), ale też przyjemną lekkość i soczystość. Klasyka, ale też kapryśny rocznik odcisnął na nim piętno, bo piliśmy już lepsze roczniki tej etykiety. Znakomite (93/100).


Podobała się nam rozległość stylistyczna spróbowanych win, począwszy do zwiewnego owocowego Pinota z Alzacji, który puszczał oko do stylu prezentowanego w Beaujolais, po niemal masywną ekspresję z Nowej Zelandii. Tak lekki i klasyczny szczep pokazał, że poza swoim matecznikiem w Burgundii, możecie dać ciekawe i różnorodne butelki. Nic tylko próbować.