Muscadet R. Branger and Fils Grand Fief 2013

Z Portugalii przywieźliśmy nie tylko zapas Porto, ale i upały. Znacznie łatwiej było je znieść gdy chłodziły nas nadbrzeżne wiatry, a w każdej chwili można było zanurkować do oceanu. Tu, w Warszawie możemy jedynie przemykać po rozgrzanych chodnikach szukając choć odrobiny cienia, po drodze trzymając kciuki by autobus na którzy zmierzamy okazał się być klimatyzowany, a koledzy z pracy nie postanowili stać się bardziej ekologiczni i zrezygnować z włączania klimy w biurze. Szczerze przyznajemy, że nawet dla nas, uwielbiających lato, to trudne doświadczenie. W takich chwili z nieba spadł temat kolejnych Winnych Wtorków – Muscadet.
Te wina z Doliny Loary, które już wielokrotnie opisywaliśmy na blogu, można ustawiać w jednym szeregu z takimi odświeżającymi tuzami jak Vinho Verde, czy Rieslingi. W swej optymalnej postaci mają wszystko, czego latem potrzeba do szczęścia – charyzmatyczną kwasowość, świeżość i niski alkohol. Nasza dzisiejsza butelka to R. Branger and Fils Grand Fief Muscadet Sèvre-et-Maine Sur Lie 2013. Zakupiona została w urysnowskim Leclercu już w zeszłym sezonie w cenie ok. 25 zł i okazało się, że zapomniana przeleżała aż do tegorocznego lata.
Nos ma bardzo chłodny, z akcentami ziół, delikatnym muśnięciem zielonych jabłek oraz cytryn i minralno-kamiennym tłem. Usta przyjemnie kwaskowe. Takiego poziomu doznań nie powstydziłby się rasowy Riesling. Momentalnie pobudza do pracy ślinianki. To właśnie kwasowość dominuje w ustach, praktycznie nie opuszczając ani na chwilę szczelnej gardy i utrzymując się w długim finiszu. Dopiero po dłuższej chwili do głosu dochodzi również delikatnie słonawy niuans.
Robert: W takie dni jak dziś trudno jest nawet skupić się na niuansach wina i czerpać radość z degustacji. Na szczęście butelka nie postawiła przede mną nadmiernie wysokiej poprzeczki. Wino nie jest skomplikowane, ale z drugiej strony w swojej prostocie i mocnej kwasowości jest wprost idealnym kompanem wieczornego relaksu na balkonie. Słońce już zaszło, krzątający się ulicą ludzie pochowali się w domach, temperatura spadła choć o te kilka stopni, a ja w końcu mogę odetchnąć przy kieliszku schłodzonego wina – stan niemal idylliczny.
Marta: Dla mnie Muscadet okazał się prostym, niewymagającym winem. Ale zgadzam się z Robertem, że w pewnych momentach nie jest to wcale minus. Jabłkowo-melonowy nos zapowiada trochę więcej, niż ostatecznie dają usta, ale na szczęście długi finisz nieco ratuje sytuację. Nie wiem, czy moje zmysły są jeszcze owładnięte przez Vinho Verde, ale ta butelka mnie nie zachwyciła. Zabrakło tego czegoś, może dopełnienia nosa przez równie ciekawe usta…
Podsumowanie:
Za – lekkość, kwasowość, idealny na upał.
Przeciw – niezbyt złożone.
Ocena – dobre.