Lidl na Święta
W Lidlu od zeszłego tygodnia znajdziecie przedświąteczną ofertę win i mocniejszych alkoholi. Tym razem nie było wielkiej degustacji prasowej i dziesiątek butelek do spróbowania (samych win w tej selekcji jest zaledwie 14 sztuk). Okazją do zapoznania się z nimi była natomiast kolacja zorganizowana dla kilkunastu blogerów w restauracji Platter by Karol Okrasa. Wieczór składał się z dwóch części – wspomnianej już kolacji podczas której mogliśmy spróbować sześciu butelek i stolikowej degustacji, gdzie zostały reprezentowane również pozostałe pozycje. Ideą miało być pokazanie jak wina z Lidla dogadują się z potrawami, które można przygotować w oparciu o składniki dostępne w sklepie (to okazało się delikatnym nadużyciem, bo Karol Okrasa wyczarował dania, które w warunkach domowych są praktycznie nie do powtórzenia).
Sama oferta jak informowały przedstawicielki firmy ma przedstawiać głównie wina, które w mijającym roku najlepiej się sprzedawały. Jeśli tak byłoby naprawdę, to wypada załamać ręce nad poziomem edukacji winnej naszego społeczeństwa i zdwoić wysiłki w celu jej poprawy. Choć do tej teorii nie pasuje kilka win, które widzimy w dyskoncie po raz pierwszy (na przykład całkiem przyjemny Weissburgunder z Górnej Adygi). Dodatkowo dwoma najlepszymi winami okazały się nowe butelki, które pojawią się w sprzedaży w styczniu oraz szampan, który również pierwszy raz gości na lidlowych półkach.
W związku z tym, że kończy się kolejny rok naszego blogowania postanowiliśmy nieco zmienić politykę w zakresie opisywania win z nowych ofert dyskontów i zamiast przechodzenia przez wszystkie butelki zamierzamy skupiać się tylko na tych wartych naszym zdaniem polecenia.
Zacznijmy więc od musiaków. Tutaj proponujemy dwie propozycje w zależności od tego ile możecie przeznaczyć na zakup butelki. Wersja ekonomiczna to Le Cellier de la Fecht Crémant d’Alsace Weiber Brut (27,77 zł), ta nieco droższa to Jacques Picard Maxime Bellois Brut (79,90 zł).
Z białych, spokojnych win znów warto zwrócić uwagę na dwie pozycje. Pierwsza to Viticultori Caldaro Alto Adige Weissburgunder 2015 (24,99 zł), która potwierdza teorię, że w Górnej Adydze (jednym z naszych ulubionych winiarskich regionów) nie ma słabych butelek. Mamy etykietę od dość znanej spółdzielni (bardziej rozpoznawalnej jako Kellerei Kaltern) i ma ona w sobie to, co cenimy w winach znad Adygi – czystość górskiego potoku, oszczędność, świeżość. Zarazem nie jest to wino dla lubiących owocową ekspresję, bo tej tu po prostu tu nie znajdziecie. Za to fani win ascetycznych, skromnych, ale solidnych nie powinni się zawieść. Dobre+.
Ciekawą pozycją jest również Condes de Albarei Rías Baixas Albariño Salneval Barrica 2015 (29,99 zł), choć wino wypadło lepiej w połączeniu z jedzeniem niż pite solo. Nie mamy tu bowiem (a przynajmniej nie jest podana wprost) typowej dla Albariño mineralności i słoności. Wino było beczkowane i to właśnie aromaty pochodzące od dojrzewania (smażone jabłka z cynamonem, palone masło) są tu na pierwszym planie. Dopiero spróbowane do królika pokazało swoje przyjemniejsze, owocowe i skaliste oblicze. Patrząc przez pryzmat Świat widzielibyśmy je choćby w towarzystwie karpia z patelni. Dobre+.
Niestety nie zachwyciło żadne z win czerwonych, które są dostępne w sprzedaży już teraz. Natomiast od stycznia warto wypatrywać dwóch nowych etykiet. Muriel Thomas Côtes du Rhône 2013 to typowy dla południowej części Doliny Rodanu kupaż Grenache, Syrah oraz Mourvedre. Przy czy w przeciwieństwie do wielu pochodzących stamtąd etykiet nie mamy tu ciężkich nut konfiturowych, a lekkość i świeżość. W ustach pojawia się nieco zielonkawej niedojrzałości, ale nie jest jej tyle, by popsuć soczysty, bardzo pijalny charakter butelki. Dobre+.
Najjaśniejszą gwiazdą degustacji był natomiast Saint-Émilion Château Fonroque Grand Cru 2012. Wino pochodzące z winiarni, która od 2008 prowadzona jest biodynamicznie. Ma w sobie potężną dawkę owocowości pod dyktando czarnych porzeczek, ale i nuty ziemiste, żwirowe, skórzane. Do tego świetna koncentracja, ładnie wypolerowane taniny. W zasadzie nie ma do czego się przyczepić, klasowe wino. Bardzo dobre+.
Poza opisanymi butelkami największym plusem wieczoru była znakomita kuchnia autorstwa Karola Okrasy, a także jego osobowość. Dawno bowiem nie spotkaliśmy tak otwartego, zabawnego i mającego do siebie olbrzymi dystans szefa kuchni. A gdy dodamy do tego towarzystwo blogerów, tym razem nie musiejących biegać od butelki do butelki, aby skrzętnie zanotować opisy wszystkich win, ale mogących skupić się na rozmowie, wymianie uwag i doświadczeń, grzechem i niewdzięcznością byłoby powiedzieć, że nie był to udany wieczór.