Fontalloro vs. Cepparello – dwa wielkie wina z 2011

Udostępnij ten post

W 2011 roku nasza przygoda z winami dopiero się rozkręcała. Nie w głowie nam było pisanie bloga i choć pijaliśmy już wtedy całkiem sensowne wina, to na pewno nie tej klasy, co dzisiejsi bohaterowie. Dlatego tak ciekawie było wraz z Wojtkiem Galińskim (Winniczek) otworzyć i porównać te dwie ikoniczne przecież etykiety, zwłaszcza, że do nich zjedliśmy fiorentinę z mięsa przywiezionego wprost z Toskanii.


Fèlsina i Fontalloro

Fattoria Fèlsina to jeden z naszych ulubionych toskańskich producentów. Zlokalizowany jest na samym południu strefy Chianti Classico, nieopodal miasteczka Castelnuovo Berardenga.

Nazwa Fèlsina pochodzi od etruskiego słowa oznaczającego miejsce odpoczynku. W czasach rzymskich przez tereny posiadłości przebiegała droga łącząca Sienę i Arezzo – Via Antiqua. Wzmianki o istniejących w tym miejscu budynkach odnajdziemy również w zapiskach z XII wieku. Oczywiście już w tych czasach było tu produkowane wino i rosły drzewa oliwne. Podwaliny pod dzisiejszy sukces winnicy położył jednak Domenico Poggiali, który w latach 60-tych XX wieku postanowił z niewielkiej (liczącej wówczas 10 hektarów winorośli) posiadłości stworzyć prężnie działającą firmę. Z pomocą zięcia, Giuseppe Mazzocoliniego, w ciągu kilku lat czterokrotnie zwiększyli posiadany areał upraw. Obecnie Fèlsina posiada 23 parcele (łącznie 90 hektarów winnic) leżących na obszarze apelacji Chianti Classico oraz Chianti Colli Senesi (gdyż dokładnie przez te tereny przebiega granica pomiędzy nimi).

Fontalloro obok swojego brata bliźniaka, etykiety Rancia, to flagowe wina posiadłości. Z tych dwóch Fontalloro pochodzi z parceli, która częściowo leży już w apelacji Chianti Colli Senesi, ale butelkowane jest pod szyldem po prostu wina regionalnego z Toskanii (IGT Toscana). W składzie znajdziemy 100% savgiovese, ale o ile Rancia może zostać określona jako sangiovese z Chianti w tradycyjnej odsłonie, to Fontalloro jest znacznie bardziej modernistyczne. Starzenie w beczce trwa do 22 miesięcy, ale co ważne używane są wyłączenie nowe baryłki.

Isole e Olena i Ceparrello

Wstyd przyznać, ale choć bardzo lubimy wina od Paolo De Marchi, to jeszcze nie mieliśmy okazji odwiedzić jego posiadłości Isole e Olena. Znajduje się ona kilkanaście kilometrów na północny-zachód od Castelliny, a więc bardziej w sercu apelacji Chianti Classico niż Fèlsina.

Co ciekawe, również Ceparrello to wino sklasyfikowane jako IGT Toscana. Jednak w tym przypadku inna jest geneza takiego oznaczenia. Paolo już od lat 70-tych, gdy rozpoczął tworzenie winiarni Isole e Olena chciał produkować wina z czystego sangiovese. Jednak obowiązujące wówczas reguły apelacyjne w Chianti Classico nakazywały do tego flagowego toskańskiego szczepu dodawać inne odmiany. Wino powstające w 100% z sangiovese nie mogło więc być butelkowane jako Chianti Classico, stąd konieczność traktowania je jako wina regionalnego. Gdy te absurdalne reguły uległy zmianie marka Ceparrello była już tak ugruntowana, że Paolo zdecydował by zmieniać jej klasyfikacji.

Od Fontalloro różni je też sposób dojrzewania. W tym przypadku bowiem jedynie 1/3 beczek stanowią nowe baryłki, do tego reszta trafia do rocznych oraz dwuletnich beczek.

Spróbowane wina

Fèlsina Fontalloro 2011

Z tej dwójki wspaniałych win Fontalloro okazało się bardziej masywne, z mocniejszą budową. Aromat rozwija się w czasie, zaczyna się dojrzałymi śliwkami i wiśniam, później dochodzi liść laurowy, nuty wędzone, dymne, aronia, sporo ziemistości. Kwasowość jest mocna, jakby wino było młodzieniaszkiem, również taniny są wciąż bardzo wyczuwalne, szorstkie, chropowate, jeszcze nie wtopione w strukturę. Wciąż młode, może spokojnie dojrzewać kolejną dekadę. Znakomite+ (94/100).

Isole e Olena Cepparello 2011

Zupełnie inna ekspresja odmiany o wyraźnie świeższym, kwaskowym charakterze. Również owoc idzie bardziej w stronę czereśni, czy nawet malin, porzeczek. Pięknie żywe, z werwą, niesamowicie radosne. Oczywiście tutaj też znajdziemy ziele angielskie, lukrecję, ziemistość, ale za to garbniki są mniej agresywne, lepiej wtopione. Bezsprzecznie wielkie wino, jedno z najlepszych toskańskich sangiovese, jakie do tej pory mieliśmy okazję próbować. Arcydzieło (96/100).


To było naprawdę niesowite doświadczenie i piękny wieczór. Nie spodziewaliśmy, że te wina będą się od siebie aż tak bardzo różniły. Wydawać by się przecież mogło, że ta sama odmiana wraz z dojrzewaniem powinna zmierzać do swojego archetypu. Warto było na nie poczekać, a i tak mamy wrażenie, że to wciąż młodzieniaszki, pełne werwy i radości. Dla takich win warto żyć!