Czekając na Amarone – kolacja w Opasłym Tomie

Udostępnij ten post

Mawia się, że Amarone to wino medytacyjne. Naszym zdaniem to bardzo zwodnicza teza. Skoncentrowany smak i wysoki alkohol sprawiają, że bardzo trudno jest wysączyć jego więcej niż jeden kieliszek. Dla nas Amarone to przede wszystkim wino kulinarne i pełnię swojej klasy pokazuje w połączeniu z odpowiednim jedzeniem. Ba, Amarone tego jedzenia wręcz potrzebuje.


Druga kwestia, na którą już teraz chcemy zwrócić Waszą uwagę to cierpliwość. Te etykiety potrzebują czasu, dużo czasu. Dekada to okres minimum, aby aromaty miały szansę się rozwinąć, a alkohol wtopić w strukturę wina. Niestety, przedstawiciele konsorcjum zrzeszającego lokalnych producentów sami przyznają, że popyt na Amarone sprawia, że nowe roczniki sprzedają się błyskawicznie i niestety równie szybko są wypijane przez konsumentów. Nie jest to bynajmniej przypadek odosobniony, bo z podobnym problemem borykają się niemal wszystkie wielkie wina świata, wspomnieć można choćby Barolo, Bordeaux, czy niemieckie czołowe Rieslingi. Świat pędzi, żyjemy w nieustannym biegu, ale dla takich etykiet warto się zatrzymać.

Na szczęście, niedawno mieliśmy szansę, aby docenić nie tylko starsze etykiety Amarone, ale też sprawdzić, jak spisują się one ze znakomitym jedzeniem. Na zaproszenie Consorzio Tutela Vini Valpolicella oraz Wine rePublic wzięliśmy bowiem udział w kolacji z winami regionu zorganizowanej w warszawskiej restauracji Opasły Tom.

Wieczór rozpoczęliśmy od spróbowania kilku win, które prezentowane były rano tego samego dnia podczas komentowanej degustacji. Z przekroju kilkunastu win największe wrażenie zrobiły na dwie pozycje od (możemy to już zdradzić) największej gwiazdy wieczoru, niewielkiej posiadłości Le Guaite di Noemi. Powstała ona zaledwie w 2002 roku (to mgnienie oka temu, bo przecież mówimy o regionie, gdzie niektóre winiarnie mogą się poszczycić kilku wiekową historią), założona przez ojca Noemi, Stefano. Sama Noemi przejęła zaś stery posiadłości w wieku zaledwie 16 lat! Co istotne, rodzina nie spieszy się z wprowadzeniem na rynek nowych roczników, a ich obecnie dostępne w sprzedaży Amarone pochodzi z 2009 roku.

Le Guaite di Noemi Amarone della Valpolicella 2009

W składzie znajdziemy oczywiście głównie najpopularniejszą trójkę odmian – Corvinę (35%), Rondinellę (20%) i Corvinione (35%), uzupełnione m.in. o Oselettę i Croatinę. Po 3-miesiecznym podsuszaniu gron, fermentacja odbywa się przy pomocy sztucznych drożdży, a następnie wino trafia na 36 miesięcy do francuskich nowych baryłek. Po takim dojrzewaniu kolejne 48 miesięcy spędza w butelkach. Mogło by się wydawać, że po takiej winifikacji będziemy mieli do czynienia z esencją nowoczesnego stylu, tak przez nas przecież nie lubianego. Rzeczywiście, co prawda wino jest mocne, pociągłe, delikatnie lakierowe, z nutami wręcz likieru z wiśni i porzeczek, czy nawet rumu, ale jakość owocu jest po prostu pierwszorzędna. Przy tym to wciąż (10 lat!) wino zdecydowanie za młode. Znakomite+ (94/100).

Le Guaite di Noemi Amarone della Valpolicella 2006

Pierwsze spojrzenie na kontretykietę i wzrok przykuł 17-procentowy alkohol. Ponownie, zwykle takiego wina nawet nie chcielibyśmy próbować, ale podbudowaniu poprzednia pozycją, tym razem podeszliśmy do niego bez obaw. To była świetna decyzja, bo wino było fenomenalne. Znów pełne soczystych, pięknie zarysowanych owoców – porzeczki, suszone wiśnie, żurawina, ale z dodatkiem akcentów ziołowych, skórzanych, suszonych przypraw, ziela angielskiego, czarnej ziemi, pieprzu. Wielowymiarowe, kwaskowe, z drapiącymi garbnikami. Arcydzieło- (95/100).

Sartori Reius Amarone della Valpolicella Classico 2012

To dla odmiany butelka od posiadłości należącej do wielkiego producenta z Toskanii – Banfi. Dojrzewanie jest zupełnie inne, bo wino spędza 3 lata w dużych beczkach ze slawońskiego dębu. Jest delikatnie utlenione, z nutami kompotu z suszu, wędzonych śliwek i migdałów. Garbniki są bardzo wysuszające, a finisz wręcz lekko gorzkawy, ale wcześniej pojawił się moment bardzo przyjemnego owocu. Trudne, potrzebuje wsparcia jedzenia. Bardzo dobre+ (91/100).

Przechodząc zaś do samej kolacji, to nie będziemy przybliżać Wam wszystkich połączeń kulinarnych, bo też mieliśmy dużą możliwość żonglowania winami i testowania dań z pozycjami z porannej degustacji. Mamy jednak kilka impresji, które szczególnie utkwiły nam w głowie.

Bo jak tu nie wspominać fantastycznego, obłędnie nasyconego consome grzybowego, w którym zanurzony był długo pieczony pomidor. To danie samo mogłoby wystarczyć na gwiazdę wieczoru. Najlepiej do niego spisało się Dal Cero Amarone della Valpolicella 2013, nowoczesne, epatującej wiśniami i śliwkami, ale też na tyle kwaskowe, by poradzić sobie z esencjonalnymi pomidorami. Znakomite (93/100).

Znów pojawiły się etykiety od Noemi, które tym razem miały za zadanie poradzić sobie w połączeniu ze smażony boczniakiem mikołajkowym z salsą verde i konfitowanym jajkiem. Tym razem sięgnęliśmy jeszcze dalej wstecz…

Le Guaite di Noemi Amarone della Valpolicella 2004

Piękne, eleganckie, mocno ewoluowane, ale wciąż radośnie uśmiechające się do nas spod przymrużonych powiek. Usta pociągłe, zmysłowe, z nutami śliwek, pieprzne, sojowe.  Wspaniale złożone, nasycone, a przy tym wszystkim niewiarygodnie świeże. Arcydzieło (96/100).

Le Guaite di Noemi Amarone della Valpolicella 2003

Wydaje się jeszcze za młode (!). Na podbiebieniu alkohol nie wtopił się całkowiecie i w finiszu jest nieco wyczuwalny. Do tego znów imponuje nasycenie tonacji owocowej, pełno tu przesmażonych śliwek i ciemnych, dojrzałych wiśni. Sok, który puściły zmieszano z garścią suszonych przypraw i kilkoma ziarnami pieprzu. Znakomite (93/100).

Nie wspominając już nawet deseru (świetny czekoladowy krem z czarnymi porzeczkami na sherry), przy ogonie wołowym na kaszy mannie padliśmy na kolana. Próbowaliśmy do tego dania różnych win, ale jednak wspomniane wyżej Amarone z 2004 roku było bezkonkurencyjne.

Z innych przetestowanych win bardzo smakowało nam również Genagricola Costa Arente Amarone della Valpolicella (w dwóch wersjach 2015 i 2013, z naciskiem na to drugie), I Campi Valpolicella Superiore 2017, oraz przypominające w wyrazie wręcz wina z odmiany Gamay, Zanoni Valpolicella Superiore 2015.


W zasadzie podsumowanie macie już na wstępie, dlatego pozwólcie, że zakończymy słowami uznania dla kuchni Opasłego Tomu. Każde z przygotowanych dań było po prostu perfekcyjne i oszałamiające. W nowej lokalizacji (przy Pl. Teatralnym), z eleganckim wykończeniem, zgraną obsługą i tak świetną kuchnią, to miejsce, które Wam z całego serca polecamy.