Alvarinho z torby od Mielża

Po pierwszym sierpnia dzieci już narzekają, że w marketach wszędzie atakuje hasło „Witaj szkoło”, a przecież oni nie chcą jej za żadne skarby witać… Ja jednak uważam, że to dalej środek lata, a nie zmierzch dobrej pogody i relaksu. Pozostając więc w letnim klimacie sprawdziłem dla Was wino w „worku”. Plastikowe opakowanie zmieściło 1,5 litra alvarinho z portugalskiego regionu Minho.

Wina w bag in box
Wina w kartonach czy tak naprawdę „bag in box”, czyli w workach opakowanych w tekturowe pudełka znajdziecie w każdym markecie. Zwykle są to jedne z najtańszych win na półkach. Zazwyczaj nie są to wina wybitne, choć bywa też, że stosunek jakości do ceny jest całkiem niezły.
Takie same kartony od zupełnie dobrych producentów pojawiają się poza obrotem detalicznym i trafiają do restauracji jako „wina domowe”. Akurat w takich przypadkach dobrze świadczy to o restauracji, bo są to wina zwykle lepsze niż zupełnie anonimowe marketowe butelki. Dodatkowo ich zaletą jest utrzymanie świeżości wina dłużnej, niż ma to miejsce w przypadku otwartej (i nawet wstawionej do lodówki) butelki.

A jak podejść do dzisiejszego wina? W przeliczeniu są to butelki za 83 PLN. Czyli mamy produkt wcale nie taki tani i jeszcze zapakowany w mało atrakcyjny sposób. Sprawdźmy najpierw, jak w ogóle smakuje.
Unica Alvarinho Vinho Regional Minho 2023, Casa de Vila Nova (Mielżyński, 83 PLN)
Casa de Vila Nova jest dużym portugalskim producentem. Ogrania apelacje Minho, Vinho Verde i Douro. Ich wina sprzedaje Mielżyński, gdzie kupiłem degustowany worek, czasem też Biedronka czy Lidl. Klasyczne butelki kosztują 35-45 PLN, w zależności od linii i od sprzedawcy.


Bardzo ładny, cytrynowy, jasny i czysty kolor. W intensywnym i aromatycznym nosie mamy bardzo dużo dojrzałej gruszki i trochę nut wapienno-mineralnych. Jest też proch strzelniczy, melon i jakiś aromat chlebowy. Wydawałoby się że kwasowość z lekkim tylko plusikiem będzie zbyt niska, ale jednak udało się i jest fajnie świeżo. Owoc pojawia się pod postacią żółtych jabłek, gruszek i mirabelek. Wino jest łagodne, ze średnim ciałem, łatwe (co nie znaczy, ze banalne), z długim jabłkowo-gruszkowym finiszem. Będzie się wszystkim podobało – każdy element jest na swoim miejscu, całość jest zaś bardzo pijalna. 88/100
Czy to w ogóle ma sens?
Wydawałoby się, że w przeliczeniu lekko ponad 40 PLN za 0,75 l wina opakowanego w ten sposób to dużo. Zwróćmy jednak uwagę na kilka aspektów.
Po pierwsze normalnie butelkowane wina tego producenta też oscylują wokół tego poziomu. Może w Biedronce da się wycisnąć 10 PLN taniej, ale to nie jest reguła.
Po drugie, opakowanie jest bardzo lekkie, więc wzięcie tego wina choćby na grilla to naprawdę 1,5 kg w plecaku (zamiast ponad 2 kg gdybyśmy zabierali dwie butelki). Dodatkowo nie ma stresu związanego z przypadkowym ich rozbiciem.
Po trzecie worek jest zamykany kranikiem, który nie dopuszcza tlenu. Dzięki temy wino po otwarciu może bez straty wartości smakowych przebywać tam dobrych kilka tygodni, choćby do następnego grilla.
Podsumowując mamy wino na 88 pkt, czyli całkiem nieźle. Do tego lekkie, poręczne i ładne opakowanie, które dodatkowo po otwarciu zachowuje świeżość wina na kolejne dni. Dla mnie jest to całkiem sensowne rozwiązanie.
Grillujcie udanie!
W.