Rabasco – magiczne wina z Abruzji

Udostępnij ten post

Świetna książka Piotr Kępińskiego „W cieniu Gran Sasso. Historie z Abruzji” rozbudziła w nas chęć lepszego poznania tego jednego z ostatnich dzikich, nieopanowanych przez turystów regionów Włoch. Ruszyliśmy więc jak autor, w góry, w cień masywów Maielli i Gran Sasso, by w okolicach Sulmony odkryć piękno abruzyjskiej przyrody, zachwycić się Campo Imperatore (o tym, jak najedliśmy się tam strachu jeszcze opowiemy przy innej okazji), doznać serdeczności miejscowych. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie spróbowali odnaleźć również jakiego świetnego producenta abruzyjskich win. Rabasco okazało się fantastyczną odpowiedzią na to wołanie.

Środkowe Włochy (jeśli chodzi o czerwone wina) są zdominowane przez dwie główne odmiany. Toskania i częściowo Umbria to królestwo sangiovese, natomiast Marche i zwłaszcza Abruzja są utożsamiane ze szczepem montepulciano. Przyznam, że nie jestem jego wielkim fanem, ale takie wizyty jak w Rabasco pozwalają mi spojrzeć na niego z innej perspektywy.

Kilka lat temu Kamila była na dziennikarskim wyjeździe zorganizowanym przez abruzyjskie konsorcjum winiarskie. Wróciła wtedy pełna entuzjazmu jeśli chodzi o tamtejsze winiarstwo oraz dynamikę i otwartość młodych producentów. Patrząc jednak z perspektywy czasu, dziejący się w regionie ferment nie nabrał oczekiwanego tempa. Polacy wciąż chętniej sięgają po toskańskie sangiovese, czy apulijskie primitivo, niż po wina z Abruzji. Dlaczego?

Abruzja to spory regon winiarski, winnice zajmują tam obszar około 32 tysięcy hektarów. To jednak dalej niemal o połowę mniejsza ilość niż przypada na Toskanię i aż trzy razy mniej, niż znajdziemy winnic w Apulii. W regionie wyodrębniono dwie apelacji klasy DOCG: Colline Teramane Montepulciano d’Abruzzo oraz Terre Tollesi, ale umówmy się, kto widział wina butelkowane w ich ramach? Większość abruzyjskich win to pozycje z szerokich apelacji klasy DOC: Trebbiano d’Abruzzo, Cerasuolo d’Abruzzo (ciemnoróżowe wina z odmiany montepulciano) i Montepulciano d’Abruzzo. Obejmują one praktycznie cały zdatny dla winiarstwa obszar regionu.

W tej unifikacji widzę główny problem win z Abruzji. Sam region jest bowiem dość zróżnicowany pod względem terroir. Od chłodniejszych dolin w okolicach Sulmony, masywów Gran Sasso i Maiella po cieplejsze wzgórza położone bliżej Adriatyku, czy na pograniczu z Marche. To zróżnicowanie klimatyczne przekłada się zaś na charakter miejscowych win, które potrafią przyjmować różne oblicza, od win bardziej smukłych, po pełniejsze, mocniej zbudowane. Wrzucanie ich wszystkich do tych trzech ogólnych worków sprawia, że zlewają się one w jeden, mało czytelny obraz.

Choć pewnie większość z Was to wie, warto jeszcze raz przypomnieć, że odmiana montepulciano nie ma nic wspólnego z winami Vino Nobile di Montepulciano. Te ostatnie biorą swoją nazwę od toskańskiego miasteczka, w okolicach którego powstają, a ich głównym składnikiem jest odmiana sangiovese.

Pierwsze wzmianki o montepulciano z Abruzji pochodzą z końca XVIII wieku, gdy Michele Torcia, sekretarz króla Sycylii i Neapolu Ferdynanda Burbona wspominał o nim podróżując właśnie w okolicach Sulmony. Do dzisiaj trwa spór, czy jest to szczep rdzennie abruzyjski, czy też przywędrował on tutaj z Toskanii, gdzie odmiana była wspominana nawet wcześniej. Wielu badaczy uważało zresztą (obecnie nie jest to już dominujący pogląd), że montepulciano to stary klon sangiovese, który w Abruzji dalej ewoluował i nabrał trochę innego charakteru.

Ile to już wersji montepulciano próbowałem. Od świetnych, lekkich, pełnych owocu, po przeładowane beczką, zbyt ekstraktywne, po prostu nie do picia. Abruzyjscy winiarze niestety zdradzają tendencję do podążania w kierunku tych dwóch ekstremów. Region jest z jednej strony pełen tanich, rozwodnionych win, powstających z owoców rosnących na pergolach (takie ukształtowanie krzewów wpływa na wysokie plony, ale owoce są dość szczelnie przykryte baldachimem z liści, przez co nie są w stanie odpowiednio dojrzeć). Z drugiej strony mamy zaś wina o niemal czarnym kolorze, pełne ekstraktu, dojrzewając w nowych baryłkach, jednak bez grama finezji.

Tymczasem najlepsze wersje montepulciano to wina o wiśniowym i śliwkowym owocu, z dodatkiem nut ziołowych i leśnych (zwłaszcza ten ostatni element jest dla mnie osobiście faktorem, który odróżnia odmianę od sangiovese). Moim zdaniem w ogóle nie potrzebuję one beczki, a jeśli już to większych botti, a nie małych baryłek. Poza kilkoma wyjątkami nie są to pozycje, które jakoś wybitnie nadają się do długiego dojrzewania, ale w swoich soczystych wersjach stanowią idealne wina codzienne, które sprostają pełnej gamie włoskiej kuchni – od makaronów, przez pieczone czy grillowane mięsa (na czele z królującą w Abruzzo jagnięciną), a w swoich różowych wersjach świetnie pasują również do ryb czy owoców morza.

Gdy Iole z tarasu swojej winiarni w miasteczku Pianella tłumaczyła nam charakterystykę miejscowego terroir, jej oczy aż się świeciły. Gdy ja zapytaliśmy, potwierdziła, że kocha to miejsce, czemu absolutnie się nie dziwimy. Widok z tarasu jest bowiem naprawdę majestatyczny. Z jednej strony groźny masyw Maiella, z drugiej nieco w oddali poszarpane turnie Gran Sasso, a z trzeciej błyszczący na horyzoncie Adriatyk. Nietrudno zakochać się się w takim widoku.

Takie położenie wpływa też na miejscowy klimat. Z gór spływa chłodniejsze powietrze, co w połączeniu z wiejącą od morza bryzą sprawia, że zwykle jest tutaj dość wietrznie. Ten miks górskiego chłodu i morskiego słońca jest zdaniem Iole kluczowy dla utrzymania świeżości i soczystości jej win.

Sama winiarka gospodaruje na 7 ha winnic, których średni wiek to 30 lat. Ten rodzinny biznes ma wyjątkowo kobiece oblicze, bo jak powiedziała nam Iole jej głównym pomocnikiem jest mama, którą zresztą poznaliśmy. Gdy przyjechaliśmy do winiarni, obie pracowały przy właśnie zaczynających fermentację owocach – trafiliśmy bowiem do Rabasco praktycznie w środku gorącego okresu winobrania.

Iole, choć tworzy wina w naturalny sposób, to bardzo dba o wszystkie detale i etapy produkcji. Zbiory są niewielkie, istotna jest bowiem dla niej odpowiednia jakość owoców, więc kiście na krzewach są przerzedzane, aby zachować tylko najlepsze z nich. Każda z kilku parceli jest winifikowana oddzielnie, aby podkreślić charakter terroir. Fermentacja ma miejsce spontanicznie, na naturalnych drożdżach i bez kontroli temperatury. Wina nie są filtrowane i klarowane, dojrzewają głównie w stalowych zbiornikach, ale też w szklanych gąsiorach, demijohnach. Zwykle też nie są siarkowane. Choć wina Rabasco nie są certyfikowane, to od 17 lat winiarnia jest prowadzona wedle reguł biodynamiki.

Do Włoch podróżowaliśmy na własny koszt, w degustacji wzięliśmy udział na zaproszenie producentki.

Wina Rabasco nie są jeszcze dostępne w Polsce – drodzy importerzy, zasługują one na zainteresowani się nimi.

Rabasco Cancelli Vino Bianco da Pasto 2023

Mamy tutaj podstawowe białe wino producentki, powstające z trebbiano. Owoce nie przechodzą maceracji, a dojrzewanie ma miejsce w stalowych zbiornikach.

Aromat jest bardzo przyjemny, można się w nim doszukać nut cytryn (zwłaszcza świeżo startych skórek), brzoskwiń, ale też rumianku. W ustach za to wino jest delikatnie śmietankowe, a dopiero po chwili ponownie wychodzi więcej cytrynowej skórki i brzoskwiń. Jest bardzo lekkie (ma tylko 10,5% alkoholu), ale ma świetny, mineralny kręgosłup i kwaskowy finisz. Bardzo dobre (90/100).

Rabasco La Salita Vino Bianco 2023

To dalej czyste trebbiano, ale pochodzące z winnicy La Salita. Mamy też inny klon odmiany – owoce są mniejsze, mają grubsze skórki, a dojrzałe przybierają mocny, złoty kolor. W porównaniu do poprzednika ich zbiór ma też miejsce około 2 tygodnie później. Wino dojrzewa w stalowych zbiornikach wyłożonych od wnętrza neutralną żywicą.

To poważniejsza wersja trebbiano z wyraźnymi nutami ziołowymi, szałwią i miętą, z dodatkiem cytrusów i szczyptą lotnej kwasowości. W ustach wyraźnie kwaskowe, cytrynowe, z dobrą koncentracją i ziołowym, długim finiszem. Sprawia wrażenie jeszcze zamkniętego, potrzebuje więcej czasu, ale też czuć drzemiący w nim potencjał. Bardzo dobre+ (91/100).

Rabasco Cancelli Rosato Vino Rosato 2023

Przechodzimy do pierwszego montepulciano w wersji z winnicy Cancelli. Owoce były bezpośrednio kruszone, bez dodatkowej maceracji ze skórkami, ale i tak wino ma piękny, malinowy kolor.

Fantastyczny, energetyczny aromat, z nutami kwiatowymi, słodkimi malinami, poziomkami i truskawkami. Również na podniebieniu pięknie owocowe, radosne (nawet trochę dzikie), pełne chrupkiego owocu, wyraźnie kwaskowe. Ma w sobie powab, ale i charakter, a przede wszystkim uwodzicielską owocowość o świetnej jakości. Absolutnie mnie urzekło. Bardzo dobre+ (91/100).

Rabasco Damigiana Cerasuolo d’Abruzzo 2022

Ten róż powstaje z owoców z 20-letnich krzewów z winnicy La Salita. Również tutaj obywa się bez maceracji, ale wino dojrzewa tym razem przez kilka miesięcy w 54-litrowych szklanych gąsiorach.

Dalej pełne owocu, ale bardziej ułożone, nie tak szalone jak poprzednik. Znów obok płatków kwiatów królują chrupkie wiśnie i dojrzałe maliny. W ustach wciąż sprężyste, pełne energii, ale też mocniej skoncentrowane, a w końcówce nawet lekko garbnikowe. Spokojnie dałbym mu nawet 2-3 lata na dalsze dojrzewanie. Znakomite- (92/100).

Rabasco Cancelli Rosato Vino Rosso 2023

To dalej montepulciano w lekkiej wersji, gdzie maceracja trwała ledwie półtorej dnia, a następnie wino spędza kilka miesięcy w stalowych zbiornikach.

Wciąż obracamy się w podobnych klimatach – kwiatowych, wiśniowych i malinowych, dojrzałych truskawkach. Owocowość jest podbita lotną kwasowością, ale Iole używa jej jak przyprawy, która dodaje winu ciekawego tła. Tutaj dodatkowo pojawia się trochę świeżych ziół, a w ustach więcej ciała i całkiem sporo pestkowych, żywych, drapiących garbników. Warto podać je lekko schłodzone, by tym bardziej podkreślić tą skrzącą się, energetyczną kwasowość. Bardzo dobre+ (91/100).

Rabasco Damigiana Colline Pescaresi Rosso 2021

To najdłużej macerowane ze spróbowanych montepulciano – ale relatywnie patrząc i tak te 9 dni kontaktu ze skórkami to wciąż niewiele. Następnie wino na około 6 miesięcy trafia do szklanych demijohnów.

Oczywiście to najbardziej skoncentrowane z win Iole, w którym tradycyjna już wiśniowo-malinowa owocowość idzie tym razem w parze z suszonym oregano, ale też czarnymi oliwkami, ziemistością i dość szorstkimi taninami. Owoc jest piękny, odrobinę słodkawy, żywy i radosny. Do tego w finiszu wychodzi ładna, wiśniowa kwasowość. Całkiem poważne i jeszcze młode wino. Znakomite- (92/100).

Rabasco La Salita Il Feccioso Bianco 2013

Na koniec Iole pokazała nam ciekawostkę, już 11-letnie trebbiano, a dodatkowo sama butelka została otwarta kilka dni wcześniej.

W nosie delikatnie utlenione, ale jak wskazała Iole to z winy otwartej butelki, bezpośrednio po odkorkowaniu utlenienia w nim nie było. Mamy więc zielone orzechy, suszone brzoskwinie i gruszki, ale też śmietankowe herbatniki. W ustach wciąż bardzo napięte, z dobrą koncentracją i mocnym, bardzo długim, wyraziście słonym finiszem. Nie można powiedzieć, że jest już winem za starym, dalej ma sporo werwy. Ciekawy przykład na to, jak nawet taka mało szanowana odmiana jak trebbiano w dobrych rękach ma duży potencjał dojrzewania. Bardzo dobre+ (91/100).

Choć w środku zbiorów, Iole znalazła czas, by pokazać nam swoje wina. Jesteśmy za to niezmiernie wdzięczni, bo była to jedna z najciekawszych degustacji naszej zeszłorocznej podróży do Włoch. Dzięki winom Rabasco spojrzałem na motepulciano przychylniejszym okiem i przekonałem się, że (może trochę poza utartymi szlakami), w Abruzzo można znaleźć naprawdę świetne wina.

Zobacz więcej naszych podróży