Neapol – pizza, owoce morza i śmieci

„Zobaczyć Neapol i umrzeć” – od tego cytatu Goethego zaczynają się prawie wszystkie artykuły o tym mieście. Ja zobaczyłem, nie umarłem i wcale jeszcze nie zamierzam. Nie będę opisywał tu rzeczy typu „must see” – Pompei, Wezuwiusza, katakumb, muzeum archeologicznego itd. Jak zwykle będzie tylko spis moich wrażeń ze spacerów i stołowania się w stolicy Kampanii. Pozwolę sobie podzielić wpis na dwie części. Dziś zajmiemy się ogólnym wrażeniem i częścią gastronomiczną, a za tydzień winem.

Neapol i śmieci
Pierwsze co atakuje człowieka po dotarciu do centrum miasta to góry śmieci. Są to odpadki każdego rodzaju. Chodząc po mieście należy cały czas patrzeć pod nogi. Nie tylko dlatego, żeby się nie pobrudzić, ale również żeby się nie skaleczyć. Sterty nieczystości wywalające się z koszów na śmieci (zapomnijcie o jakiejkolwiek segregacji), usypanych w stosy pod ścianami domów czy też luźno rozrzuconych po ulicach – występują nie dlatego, że strajkują (pewnie powiązane z szarą strefą) firmy oczyszczania miasta, ale też dlatego, że jest ogólnie taki „mindset” lokalnej społeczności.
Ludzie wychodzący na lunche nie mają problemów z rzucaniem pustych butelek po napojach czy papierków po kanapkach na ulicę. Śmieci można też wrzucać przez zbite szyby do wraków samochodów, których w mieście nie brakuje. Będąc przy samochodach nie można nie wspomnieć, że około 5-10% aut jeździ na małopolskich i podkarpackich tablicach rejestracyjnych. Nie, nie są to Polacy – to kolejny przekręt. Tym razem ubezpieczeniowy.



Tajemnicze ceny
Jeśli chodzi o kawiarnie, to jeśli nie jest to sieciówka, to nigdy nie wiecie ile zapłacicie. Wiele zależy od humoru samej obsługi. I zapewniam Was, że nie chcecie dyskutować z panem, którego tatuaże nie wyglądają, jak te widywane na ciałach muzyków metalowych kapel. To samo dotyczy piekarni i innych małych biznesów. Za te same 4 bułki codziennie płaci się inną cenę (a nie są one na wagę). O paragonach zapomnijcie! Dochodzimy tu jednak do jednego dużego pozytywu. W Neapolu nie ma „Żabek”, nie ma „Ekspresów” itp. Jest za to bardzo dużo prywatnych małych sklepów. Wszystkie potrzebne rzeczy możecie kupić w odległości 100-150 m od miejsca zamieszkania. Warzywa, owoce, mięso, pieczywo, chemię gospodarczą – i to w bardzo niskich cenach. A pozostając przy cenach – w podsumowaniu jest to dość tanie do życia miasto.
Street food w Neapolu
Na ulicach królują okienka z przekąskami smażonymi w głębokim tłuszczu. Neapolitańczycy na lunch zajadają się wszelkim rodzajem frito misto. Znajdziecie tam często gonefietti (smażone kulki ciasta z anchovies), popularne są nawet pizze, czy też raczej mini pizze głęboko smażone – pizzelle fritte.
W kawiarniach koniecznie spróbujcie rhum baba (puszystego ciasta drożdżowego w kształcie grzybka nasączonego syropem rumowym), cannoli, a w okresie karnawału przepysznych chiacchiere. Te włoskie faworki w kształcie połączonych, płaskich paluchów są serwowane nie tylko z cukrem pudrem. Występują w wersjach z różnymi posypkami, oblane każdym możliwym rodzajem czekolady, ale najlepsze to te z pistacjowym kremem!



Pizza
Neapol to miejsce narodzin i stolica pizzy. Placki drożdżowe „pinsa” wypiekano w kulturze romańskiej od bardzo dawna. Jednak dopiero w XIX w. pojawiły się te z pomidorami. W 1889 roku król Umberto I i królowa Margherita zaprosili do swojej kuchni piekarza/pizzera Don Rafaele i od tej pory pizza trafiła na królewski stół. Ulubiona pizza królowej (jak łatwo się domyśleć nazwana margheritą) pieczona była z sosem z pomidorów San Marzano z czosnkiem i oregano, z bazylią a także z mozzarellą (krowią lub bawolą). Tradycyjnym drugim rodzajem pizzy była marinara – czyli ta z samym sosem i oliwą z oliwek. Dziś dostaniecie je w każdej pizzerii.
Gino e Toto Sorbillo
Jedna z najbardziej znanych pizzerii w Neapolu. Mieści się w samym centrum miasta – Via Tribunali 32. Dochodząc do lokalu napotkacie tłum ludzi. Nie stresujcie się, tylko podejdźcie do osoby stojącej na wejściu, podajcie nazwisko i ilość osób – a potem pozostaje Wam już tylko czekać aż zostaniecie wywołani. Zwykle oczekiwanie zajmuje około 30-45 minut. W tym czasie możecie kupić sobie drinka czy piwo z wielu „ulicznych barów”, czyli stolików z powystawianymi alkoholami i softami. Gdy już uda się Wam dostać do środka to zobaczycie, że pizze są w cenach 5,50-9,00 EUR.
W menu jest wiele rodzajów (również ze składnikami spoza Kampanii) i są bardzo bogate. Ciasto jest tłuste, super elastyczne z puszystymi brzegami. Genialne. Gdy zabierzecie resztki do domu to następnego dnia przed zrobieniem porannej kawy na 100% znikną z pudełka. Karta win, jak to zwykle w Neapolu – żadna. Wino domowe plus po jednym fiano, greco i aglianico.




Bliźniaczy lokal zobaczycie na promenadzie – Via Partenope 1. Nie dajcie jednak zwieść się pozorom tego samego szyldu co z pierwszej lokalizacji. Ceny są dwa razy wyższe. Oprócz coperto doliczają jeszcze 12% serwisu. Pizza jest „just ok” – nie trzyma poziomu tej z Via Tribunali 32. Płacicie za ładny widok na morze, ale to już oczywiście Wasz wybór.


L’Antica Pizzeria da Michele
To kolejna bardzo znana pizzeria (też w centrum – Via Cesare Sersale 1) – popularność buduje na tym, że jadła tam sama Julia Roberts. Tu też musicie poczekać około 30 minut. System jest jednak o wiele bardziej przyjazny. Pobieracie numerek i obserwujecie wyświetlacz. Na miejscu zobaczycie kartę – tak krótką jak to tylko możliwe! Tylko 4 pizze – margherita, marinara plus kombinacje. Każda po 5,50 EUR. Do tego piwo i softy (wina brak). Tanio i prawdę mówiąc placki nie robią jakiegoś specjalnego wrażenia. Pizza jest oczywiście jak najbardziej jadalna, ale nie zostaje w pamięci. Szkoda 30 minut czekania. Choć jeśli zależy Wam na niskiej cenie, to ona rzeczywiście robi różnicę.





Antica Pizzeria Port’Alba
Na Via Port’Alba 18, zaraz po prawej stronie ulicy za stoiskami bukinistów znajdziecie jedną z najstarszych pizzerii w mieście. Oprócz pizzy (w cenach 7-10 EUR) w karcie znajdują się makarony i przekąski. Ja brałem placki na wynos – tylko 5 minut czekania. Świetne ciasto, dobry wybór rodzajów. No i najważniejsze, że smacznie.

Ryby
Wydawałoby się, że kupno świeżej ryby to prościzna w takim śródziemnomorskim mieście. Nic bardziej mylnego. Jak już wspomniałem nie ma sklepów wielkopowierzchniowych, dlatego opierać się można tylko na rybnych straganach. Tych jest niestety jak na lekarstwo. Jest trochę sklepów z rybami – ale wyobraźcie sobie moje zdziwienie – znalazłem tam tylko mrożonki… Jeśli chcecie kupić dobrą świeżą rybę i owoce morza to kierujcie się pod poniższe adresy.
Pescheria Azzurra
Na Via Portamedina 3/4 5 znajdziecie wszystko czego szukacie w kwestii morskich stworów. To absolutnie topowe miejsce. Sklep i fishbar jednocześnie! Nie tylko w kwestii asortymentu, prostych dań z menu, ale też z uwagi na świetną obsługę. Panie i panowie dadzą Wam takie omułki czy vongole jakich potrzebujecie, pokroją kalmara, czy też przygotują steki z miecznika, gdy już sklep nie działa a ryba jest w chłodni.
A co w karcie? Przede wszystkim miks smażonych owoców morza w głębokim tłuszczu – 10 EUR. Rewelacja i to się zawsze sprawdza. Są też makarony, filety ryb z patelni/grilla, krewetki, ostrygi – wszystko co jest w sklepie w prostej formie i dobrej cenie, do tego zimne piwo. Tak jak już wspomniałem, zapomnijcie o winie. Bardzo polecam to miejsce.





Pescheria Stella Marina 3
Świetnie ryby kupicie też w pobliskiej Stella Marinie. Dobry wybór i ta sama świeżość. Małże, tuńczyki, krewetki, bonito itd. – wszystko na bieżąco. Gdy macie możliwość kupowania tak świeżych owoców morza to zawsze polecamy nasze enostradowe przepisy!
- Jak kupicie Vongole to makaron jak znalazł!
- A jak kalmary to – smażone, chrupkie z sokiem cytryny!
- Tuńczyk – spróbujcie z pieczoną papryką i czarnymi oliwkami lub też z zielonym sosem.
- Miecznik – najlepiej z kaparami i białym winem.
Neapol to zdecydowanie miasto sprzeczności. Jeśli tak jak ja uwielbiacie Piemont, Veneto, Toskanię, Emilie-Romanię, Umbrię czy Marche to spotkanie ze stolicą Kampanii może okazać się dla Was lekkim szokiem. Za tydzień będzie trochę o winie a i lokalnego boga z Argentyny też nie zabraknie.
Do następnego!
W.


