Czy w Tajlandii napijesz się wina?

Spędzam urlop w Tajlandii i chcę się podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami co do dostępności wina i jego cen. Jestem tutaj kompletnie poza sezonem, bo mamy tu porę deszczową, ale zupełnie nie przeszkadza to w znakomitych wakacjach. Pewnie większość z Was planując taki wyjazd, kupi bilety na późną jesień bądź zimę, a to znaczy, że przed wyjazdem będziecie dysponowali pakietem informacji. Dodatkowo jesteśmy w momencie rewolucji podatkowej (w kontekście alkoholu) w Tajlandii – to pozwala zaobserwować ciekawe zmiany.






Dostępność wina w Tajlandii
Powiedzmy sobie wprost – Tajlandia nie jest miejscem gdzie będziemy mieć duży wybór wina. W miejscach typowo turystycznych, z dala od dużych ośrodków, możemy kupić butelkę w największej azjatyckiej sieci 7-Eleven lub w prywatnych sklepach. W tej pierwszej macie gwarancję (jak w Żabce) że ten sam towar będzie wszędzie, a w tych drugich jest roller-coaster, który czasem daje super rezultaty.
7-Eleven
Jest to wielka, amerykańska sieć samoobsługowych sklepów spożywczych, która ma kilkanaście tysięcy punktów w Azji. Mniejsze lub większe z nich znajdziecie w każdym miasteczku, na każdej większej ulicy czy stacji benzynowej. Atutem jest to, że w każdym z nich jest klimatyzacja (co daje wytchnienie podczas zakupów od wszechobecnej wilgoci) i ten sam zestaw znanych produktów, w tym wina. Znajdziecie tu przede wszystkim Australię i Chile w podstawowym wyborze około 15-20 etykiet.


Małe sklepy spożywcze
Ludzie, którzy tam sprzedają nie mają z reguły pojęcia o winie. Zamawiają jednak towar, który schodzi, więc czasem jest szansa na znalezienie w nich całkiem zaskakujących butelek. Naprawdę udaje się znaleźć czasem ciekawe pozycje z Francji czy Nowego Świata. Co zaskakujące, mimo braku klimatyzacji, butelki są zwykle w bardzo dobrej kondycji, a białe najczęściej są od razu schłodzone.





Sklepy specjalistyczne
Tych jest naprawdę mało. Szwędając się po centrum Bangkoku, znaleźliśmy jedne bardzo eleganckie delikatesy, gdzie był całkiem ładny wybór win, głownie dobrych zamków z Bordeaux. Ceny były tam zaskakująco korzystne i porównywalne z tymi europejskimi. W Kanchanaburi widzieliśmy z taksówki jeden taki sklep, którego ulotkę później znaleźliśmy zresztą w hotelu. Odległość jednak była dosyć duża i szkoda nam było czasu na powrót do niego – jednak jest to dowód na to, że takie miejsca istnieją.


Jak kształtują się ceny wina w Tajlandii?
Wpływ podatków na cenę
Tajlandia miała do tej pory jeden z najbardziej skomplikowanych systemów podatkowych dotyczących ogólnie alkoholu. Czyniło to ten kraj również jednym z tych, w których wina były najdroższe.
Na początku musimy doliczyć 54-60% cła od zadeklarowanej wartości importu. Cłom podlegają wina z całego świata oprócz krajów, które mają z Tajlandią umowę o wolnym handlu (śą to tak ważni gracze jak Australia czy Chile). Zresztą wina australijskie stanowią około 33% całego tajskiego importu.
Kolejno musimy doliczyć dwuszczeblową akcyzę. Jest to 1500 THB (160 PLN) od 1 litra czystego spirytusu, co daje nam około 146 THB od butelki 13% wina. Kolejnym krokiem jest procentowa akcyza – 10% dla win o cenie ponad 1000 THB. Widać więc wyraźnie, że premiowane były wina tańsze i z obszarów wolnego handlu. Co za tym idzie Europa była dużo droższa.

Podatkowe zmiany
Od 1 marca 2024 roku tajski rząd wprowadził rewolucyjne (jak na ten kraj) zmiany w opodatkowaniu alkoholu. Po pierwsze zniesiono cła dla wszystkich wina z każdego kraju. Po drugie akcyza zmalała do 1000 THB za 1 litr (98 THB za butelkę wina). Po trzecie wreszcie drugi poziom akcyzy rozkłada się po równo po 5% dla wszystkich win premiując w ten sposób te z górnej półki.
Skąd taki ruch rządu? Przede wszystkim Tajlandia żyje z turystki i chce z niej wyciskać jeszcze więcej. Przy 70 mln mieszkańców ten kraj odwiedza rocznie około 130 mln ludzi i rząd chce ten poziom jeszcze zwiększyć. „Przeciętny francuski turysta” (a tych jest tu bardzo dużo), w restauracji wybiera pizzę dla dzieci, a dla siebie steka – do tego z chęcią weźmie butelkę win z Bordeaux, ale tylko jeśli nie będzie ona w stratosferycznych cenach. Jest to naocznie sprawdzone – widziałem dużo takich zamówień w tutejszych restauracjach. Dodatkowo tajski rząd ma duże obawy (zresztą chyba nie bezpodstawne), że deklaracje importerów co do wartości ich dostaw, a co za tym idzie wysokości ceł jakie płacą, znacznie mijają się z rzeczywistością.

Ile kosztuje butelka wina?
To trudny temat. Zmiany w prawie funkcjonują dopiero od kilka miesięcy, ale wiadomo że składy celne były zatowarowane, a butelki na półkach wcale tak szybo nie schodzą. Ponadto dla części win wcześniej nie było cła, więc marże sprzedawców mogły być wyższe.
Suma summarum – dziś dolną granicą ceny wina w Tajlandii jest ciągle 450-500 THB (50-55 PLN). Patrząc detalicznie, to przykładowo Australia jest zaskakująco droga. Tyle zapłacimy za podstawowe butelki Jacob’s Creek, które u nas są dostępne za około 30 PLN. Za to znów Chile kupicie moim zdaniem w przystępnych cenach. W prywatnym sklepiku znalazłem Ventisquero w cenach znanych z Centrum Wina. Kompletnym hitem (jak na Tajlandię) były tam zaś wina od Santa Rita z linii Medalla Real Gran Reserva. W Polsce ich ceny wahają się w zależności od sklepu od 50 do 100 PLN, a tutaj znalazłem je po 80 PLN. To solidne butelki, więc cena jest bardzo sensowna.
W restauracjach kieliszek australijskiego wina z „bag in box” dostaniecie za 15-20 PLN, a półlitrową karafkę za około 60 PLN. Butelki w restauracjach zaczynają się od 150 PLN – nie jest to więc jakaś specjalna atrakcja.
Czy zatem jest sens pić wino w Tajlandii?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie! W ulicznych restauracjach, street foodach czy gdziekolwiek gdzie zatrzymacie się na jedzenie macie wiatrak, a nie klimatyzację. Nawet kieliszek mocno schłodzonego chardonnay za pięć minut ma temperaturę ciepłej zupy i nie nadaje się do niczego. Pomijam już fakt, że takie wino (nie wspominając o czerwonym) słabo pasuje do tutejszego jedzenia.

Lepiej do jedzenia zamawiać bardzo zimne piwo lub wodę. Leo to najbardziej klasyczny browar, piwo z browaru Chang jest bardziej chmielowe, a Singha lekkie i kwaskowe.
Dlaczego więc piłem tu wina? A to z tego powodu, że jak mieszkacie w klimatyzowanym hotelu/domku z lodówką i macie fajny kieliszek wypożyczony z baru, to dobre chilijskie carmenere wieczorem jest naprawdę super przyjemnością.
Do następnego!
W.
PS. Pamiętajcie jeszcze o jednym fakcie – wino (w ogóle alkohol) w sklepach kupicie tylko w godzinach 11:00-14:00 i 17:00-00:00. Nie dotyczy to lokali gastronomicznych.