Apulia – praktyczny przewodnik po białych miasteczkach Murge

Udostępnij ten post

Kilka lat temu spędziliśmy wspaniałe wakacje na przepięknym Półwyspie Gargano. Już wtedy zrozumieliśmy, że nie ma co się obawiać dominacji primitivo, i że to na pewno nie koniec naszej przygody z tym regionem. W zeszłym roku, ponownie oczarowani białymi miasteczkami, autentyczną kuchnią, przepięknymi krajobrazami – odkryliśmy jeszcze więcej powodów, dla których Apulia jest wyjątkowa. Zdradzę tylko, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i w 2025 r. być może znowu tam zawitamy.

To one zrobiły na nas największe wrażenie. Mieniące się kolorami piaskowca, od oślepiającej bieli, po odcienie złociste, żółte, apulijskie białe miasteczka naprawdę hipnotyzują i są niezwykle fotogeniczne.

To chyba najbardziej znane „białe miasteczko” leżące na stromym wzgórzu, więc nieco wymagające. Stare miasto ma niesamowity klimat, jest pełne wąskich uliczek, przy których znajdziecie sklepy z rękodziełem i lokalnymi produktami spożywczymi. Do tego tętniące życiem kawiarnie i restauracje. Dobrze jest się tam po prostu zgubić…

Z pomocnych tipów, warto tu przyjechać wcześnie rano, by uniknąć turystycznej masy. Rankiem będziecie mieli też szansę na znalezienie miejsca na Parcheggio Al Giardino, który położony jest rzut kamieniem od starówki. Niestety parkometry nie współpracują z kartami płatniczymi, a wrzucając gotówkę musicie odliczyć kwotę w zaokrągleniu do pełnej godziny, inaczej automat zwraca całość.

Z parkingu kierujcie się w okolice urokliwego Piazza della Libertà, stamtąd przez Via Cattedrale dotrzecie do katedry Chiesa di San Vito Martire, usytuowanej na szczycie wzgórza. Póżniej już dowolny kierunek w labiryncie uliczek.

W porównaniu do Ostuni, Locorotondo jest mniej gwarne, ale lubiane przez lokalsów, stąd wieczorami trudno o miejsce parkingowe. Stare miasto przyjmuje kształt okręgu, jest na tyle niewielkie, że przez godzinę spokojnie pospacerujecie wszystkimi uliczkami. Warto przejść przez opasującą starówkę od południa uliczkę Via Nardelli, gdzie znajdziecie restauracje z ogródkami i pięknym widokiem na okolicę. Wychylcie się zza murku, bo poniżej rozpościera się niewielka winnica z winebarem, pufami i lampami.

Na obiad lub kolację polecamy Pavì wine restaurant (Via Nardelli 51), niewielki lokal z typowymi daniami (puree z bobu czy orecchiette con come di rapa), ale i ze świetną selekcją win. Nie martwcie się, sympatyczni właściciele polecą Wam coś smacznego. Miejsce jest kameralne, więc zwłaszcza wieczorem, warto zrobić rezerwację.

Na kieliszek wina zatrzymajcie się w Vinifera vini & affini (Largo Piave 10). Znajdziecie tam wina z całych Włoch, z naciskiem na Apulię. Jest duży wybór butelek otwartych na kieliszki, miła obsługa, a do wina można zamówić różne przekąski.

Mamy też dla Was idealną miejscówkę na zrobienie klimatycznego zdjęcia całego miasteczka – wrzućcie sobie w Google Maps pinezkę.

To maleńkie miasteczko okazało się dla nas prawdziwym odkryciem. Nie znajdziecie go w wielu przewodnikach, a szkoda, gdyż tchnie wyjątkowym, autentycznym klimatem. Jego starówka, choć niewielka, urzeka harmonijną kompozycją: idealny kwadrat podzielony na cztery kwartały, z sercem miasta – Piazza Vittorio Emanuele – położonym centralnie. Wokół placu kwitnie życie: przytulne kawiarenki i restauracje zapraszają do chwil relaksu.

Na południowym zachodzie, na Piazza Pellegrino Rossi, czas jakby się zatrzymał. Intimna atmosfera tego niewielkiego placyku przynosi na myśl klimat greckich wysp. Z kolei z Piazza Giuseppe Garibaldi roztacza się zapierający dech w piersiach widok na rozległy Płaskowyż Murgia, który dopełnia uroku tego niezwykłego miejsca.

Jeśli chodzi o jedzenie, to Cisternino słynie z niewielkich sklepów w mięsem, które wieczorami zmieniają się w restauracje. Menu jest proste (grillowane kiełbaski, bombette czyli małe roladki z mięsa wieprzowego, steki), ale jakość mięsa pierwszorzędna. Polecamy Waszej uwadze zwłaszcza dwa miejsca – Al Vecchio Fornello (Via Basiliani 18) i Macelleria Braceria del Corso di Vignola Francesco (Corso Umberto I 97).

Na obrzeżach miasteczka polecamy sklepik lokalnej mleczarni CAVI (SP9 14) – zlokalizowany bezpośrednio przy zakładzie produkcyjnym. Znajdziecie tam nie tylko mnóstwo różnego rodzaju serów (polecamy zwłaszcza obłędnie świeżą mozarellę i stracciatellę, ale też świetne sery owcze), do tego wędliny od lokalnych producentów, ale i różne delikatesy (przetwory owocowe i warzywne, oliwki itp.). To idealne miejsce, jeśli chcecie zrobić sobie apulijską kolację z deski serów i wędlin.

To największe z okolicznych miast, gdzie obok rozległego starego miasta znajdują się też nowocześniejsze dzielnice. Szczególnie urokliwe są okolice Piazza Plebiscito, z barokowymi kamienicami, które robią niesamowite wrażenie i przypominają te z południa Sycylii. Turystów tu nie brakuje, dlatego najlepszym rozwiązaniem jest zapuszczanie się w boczne uliczki.

Pierwszym i kluczowym punktem jest Enoteca Vini di Nicchia (Via Principe di Napoli 26). To winebar, który skupia się na winach naturalnych, oczywiście z naciskiem położonym na Apulię. My poczuliśmy się tam jak w sklepie z zabawkami, a właściciel z dużą wiedzą o regionie, był w stanie otworzyć dla nas każdą butelkę. Wy też usiądziecie przy stoliku na placyku po drugiej stronie ulicy, a do wina zamówcie przekąski. Cudowne miejsce dla fanów naturalnych win.

Jeśli chcecie zjeść coś konkretniejszego to przejdźcie się do Macelleria Ponte „Mang’ e citt” da Riccardo (Via Vincenzo Gioberti 17). To kolejny z mięsnych sklepików zamieniających się wieczorem w restaurację. Obsługa mówi tylko po włosku, ale to tylko wprowadzi Was w swojski klimat. My zamówiliśmy carne misto oraz vino rosato mezzo litro, a z resztą oddaliśmy się w ich ręce. Wszystko, co wylądowało na naszych talerzach było absolutnie przepyszne.

Tip przy parkowaniu: w sezonie zamiast tracić czas na szukanie miejsca przy centrum, wybierzcie zadaszony parking z wjazdem od strony Via Giacono Puccini.

Płaskowyż Murge słynie nie tylko z białych miasteczek, ale też z charakterystycznych domków trulli. Są one prawdziwą perłą regionu. Z ciekawostek, do dzisiaj nie zostało wyjaśnione, jaka jest geneza ich powstania. Jedna z teorii głosi, że w średniowieczu miejscowi rolnicy mieli zakaz wznoszenia stałych budynków na ziemiach miejscowych możnowładców. Obchodzili ten zakaz budując niewielkie domy o dachach z płaskich kamieni, układanych jeden na drugim, bez zaprawy – to pozwalało szybko je rozebrać i w razie konieczności udowodnić, że nie jest to żaden dom (bo kto widział dom bez dachu).

Największe nagromadzenie trulli znajdziecie w okolicach trójkąta Alberobello – Locorotondo – Martina Franca. Wiele z nich zostało zaadaptowanych na apartamenty noclegowe, dodatkowo widzieliśmy budynki w stylu trulli, współcześnie budowane typowo pod turystyczne przeznaczenie.

Najsłynniejszym miejscem, z nagromadzeniem trulli w samym centrum miasta jest Alberobello. Na dwóch leżących naprzeciwko siebie wzniesieniach czeka na Was kilkaset trulli, tworzących zwarte skupiska. Ostrzegam, bo to niestety miejsce wybitnie turystyczne, z setkami Amerykanów i turystów z Dalekiego Wschodu, których podstawowym celem jest zrobienia sobie zdjęcia z praktycznie każdym domkiem. Do tego wiele z trulli zostało zamienionych w typowo turystyczne restauracje (widzieliśmy nawet kebab), czy sklepy z tandetnymi pamiątkami. Trochę spokojniej jest w części na północ od Via Independenza, tutaj ludzi jest mniej, a trulli zachowały swój bardziej pierwotny charakter.

Oczywiście mimo tego turystycznego spędu zabudowania robią wrażenie i warto je zobaczyć. Uciekajcie w boczne, mniej zatłoczone uliczki, gdzie można choć trochę wyobrazić sobie, jak toczyło się tutaj życie jeszcze kilka pokoleń temu.

Południowa część Apulii to nie tylko rolniczy Płaskowyż Murge, ale też urokliwe wybrzeże Adriatyku. Teren od Marina di Ostuni – na północ w kierunku Monopoli pełen jest kempingów, prywatnych i dzikich plaż, zatoczek. W wielu miejscach można zaparkować samochód tuż przy brzegu morza. Bardzo urokliwą plażą jest choćby Calette di Torre Cintola, gdzie można pływać między pozostałościami przybrzeżnego kamieniołomu.

Kolejne miejsce, które polecamy zwłaszcza osobom, które chcą spędzić cały dzień na błogim leniuchowaniu to położone na przedmieściach Monopoli Cala Diavolo (Contrada S. Stefano 151, Monopoli). Jest to spory teren z prywatnym zejściem do morza, ale też basenem, mnóstwem leżaków, a także świetną restauracją. Miejsce dodatkowo jest przyjazne czworonogom. Oczywiście ma też swoją cenę.

Mimo sporej liczby turystów, Monopoli zachowało niespieszny klimat, typowy dla nadmorskiego miasteczka. Najwięcej dzieje się tu skoro świt (gdy rybacy wypływają na połów) i późnym wieczorem, (gdy mieszkańcy wychodzą na kolację). Warto przejść się nadmorskim bulwarem, odwiedzić stary port, ale też pospacerować po kolejnych wąskich, apulijskich uliczkach.

Drugie z najsłynniejszych w tych okolicach miasteczek szczyci się zwłaszcza położeniem na klifie i urokliwą plażą Lama Monachile. Widok na plażę jest najładniejszy od strony morza, z dwóch punktów widokowych położonych po obu stronach zatoczki – Belvedere su Lama Monachile i Pietra Piatta. Stare miasteczko jest niewielkie, gdyby nie tłumy turystów, można by je obejść w kwadrans.

Apulia to jeden z najważniejszych rolniczych regionów Włoch. Nic więc dziwnego, że miejscowa kuchnia pełna jest warzyw. Co ciekawe, popularne są te strączkowe, jak fasola i bób, ale też pomidory, świeże zioła i oliwki. Drzewa oliwne zajmują całe połacie tutejszego terenu, a apulijska oliwa uchodzi za jedną z najlepszych w całych Włoszech.

Jeśli chodzi o mięsa, to w przeciwieństwie do choćby Abruzzo, Basilicaty czy Kalabrii, w Apulii nie dominuje jagnięcina, a jada się tu więcej wieprzowiny i wołowiny. Bardzo popularne jest grillowanie mięsa, zwłaszcza różnych kiełbasek, szaszłyków czy wspomnianych bombette (kawałków wieprzowiny zawiniętych w plasterek boczku, czasem marynowanych wcześniej w winie albo ziołach).

Bliskość wybrzeża sprawia, że drugą silną odnogą są dania rybne. Popularne są zwłaszcza ryby, ale też owoce morza podawane na surowo – jeśli lubicie styl sushi musicie koniecznie ich spróbować.

Apulia to też raj dla miłośników sera. Numerem jeden jest bez wątpienia stracciatella, a więc paseczki sera w typie mozzarelli zanurzone z śmietance, którą znacie z wnętrza buratty. Ta ostatnia jest zresztą również popularna. Z serów twardych spróbujecie słonej ricotty, która świetnie nadaje się jako posypka do dań z makaronu oraz ostrzejszego, dojrzewającego caciocavallo.

Po kilku dniach w Apulii znaleźliśmy sposób na odczarowanie primitivo. Odmiana świetnie się odnajduje w winach różowych, dając rosé, które są mocniej zbudowane i pasują nawet do mięsnych dań. Jednocześnie w takiej wersji, primitivo zachowuje wytrawność i całkiem niezłą kwasowość, której czasem brakuje odmianie w standardowej, czerwonej wariacji. Dodatkowo w różowej opcji nie przeszkadza brak tanin, z których szczep nie słynie.

Warto też szukać świeżej i kwaskowej, białej odmiany verdeca, albo trochę bardziej aromatycznego i mocniej zbudowanego minutolo, a z czerwieni lekkiego, owocowego susumaniello. Unikajcie za to odmian międzynarodowych. Co prawda dość popularne jest choćby chardonnay, ale w wersji z Apulii, zwykle są to wina z marną kwasowością, płaskie i nieapetyczne.

Gorący i suchy klimat sprawia, że wielu młodych producentów podejmuje próby z winiarstwem naturalnym. Takie wina zmierzają zazwyczaj w bardziej świeżą, owocową, soczystą stronę. Wypatrujcie ich na tamtych sklepowych półkach, a o ciekawym projekcie naturalnych win Jazzile napiszemy już wkrótce.

Na polskim rynku niestety dobrego primitivo ze świecą szukać…

Zobacz więcej naszych podróży