5 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Atenach

Udostępnij ten post

Krótki, 4-dniowy city break w Atenach dla Kamili był podróżą sentymentalną, jednak dla mnie było to pierwsze spotkanie z Grecją. Czas podzielić się z Wami moimi odczuciami, dziś od strony może niekoniecznie winiarskiej – ale obiecuję, że na takie relacje przyjdzie właściwy moment. Póki co, wybrałem 5 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Atenach.

Jeśli szukacie miejsca na krótki wypad, Ateny są idealnym pomysłem. Przede wszystkim dość gęsta siatka połączeń lotniczych pozwala elastycznie zaplanować sobie podróż. Nie trzeba ani zrywać się nie wiadomo jak wcześnie rano, ani wracać w połowie dnia. My (lecąc z Warszawy) na miejscu byliśmy od piątkowego południa, do poniedziałkowego późnego wieczoru, czyli powiedzmy 3,5 dnia.

Taki przedłużony weekend pozwala zobaczyć w zasadzie wszystkie najważniejsze zabytki, ale też znaleźć czas na niespiesznie przystanki na kawę, kieliszek wina, czy po prostu chwilę odpoczynku. Bałem się, że tego czasu będzie za mało (zwłaszcza, że niemal cały dzień poświęciliśmy na festiwal Oenorama), ale w zupełności nam go wystarczyło.

Dodatkowo potwierdziły się słowa Kamili, że do Aten warto wybrać się poza sezonem turystycznym, aby uniknąć tłumów i upałów (nie do zniesienia). Na początku marca było już ciepło – na tyle, że mogliśmy chodzić w krótkich rękawkach, ale jednocześnie nigdzie nie musieliśmy stać w kolejkach. Oczywiście, na samym Akropolu nie udało się uniknąć turystów, ale nie można mieć wszystkiego.

Podpowiedź #1 – do tych najpopularniejszych miejsc jak Akropol i leżące u jego stóp Muzeum Akropolu, warto wcześniej kupić bilet on-line. Wtedy wchodzicie praktycznie z marszu.

Aten to świetne miejsce na city break również z powodu swojej kompaktowoście, a zwłaszcza tej najbardziej turystycznej części, gdzie znajduje się większość zabytków. Okolice Akropolu i leżące po jego północnej i wschodniej części dzielnice Plaka i Monastiraki, gdzie można kręcić się przez większość czasu, leżą w okręgu o średnicy maksymalnie kilometra. Z istotnych miejsc, które warto odwiedzić, a które znajdują się dalej, trzeba wspomnieć o Narodowym Muzeum Archeologicznym (ok. 20-30 minut spacerem), Stadionie Olimpijskim (10 minut piechotą), czy Wzgórzu Lycabettus (20-30 minut) – przy czym sami widzicie, że nawet te dystanse nie są jakieś duże. Na dobrą sprawę, poza dojazdem z lotniska można sobie darować korzystanie z komunikacji miejskiej.

Jednocześnie mimo tej kompaktowości Ateny są też bardzo różnorodne i momentami zaskakujące. Jeśli lubicie trochę bardziej offowe klimaty (coś na kształt berlińskiego Kreuzberga), to wystarczy, że przejdziecie się po ulicach dzielnic Exarchia czy Omonia – choć Kamila przestrzega, by raczej unikać tych miejsc późną nocą.

Chcecie poczuć się jak na greckiej wyspie z bielonymi domkami i okiennicami oraz drzwiami malowanymi na niebieski kolor? Nic prostszego, wystarczy zapuścić się w leżące na zboczy Akropolu uliczki Anafiotiki. Jeśli zaś preferujecie powiew luksusu, przejdźcie go po modnej dzielnicy Kolonaki.

Wracając do wspomnianych już dzielnic Plaka i Monastiraki, bogactwo antycznych budowli, które spotyka się tam na każdym kroku robi duże wrażenie. Jednocześnie (ale co moim zdaniem tylko dodaje to Atenom autentyczności) znajduje się tu też sporo już niestarożytnych budynków wymagających jednak gruntownej renowacji albo nawet wyburzenia. Czasem bezpośrednio przy nich wyrastają nowoczesne kamienice czy hotele. Taki miks może wzbudzać mieszane uczucia, ale mi ten klimat bardzo się podobał.

Jeśli zaś okazałoby się, że zwiedziliście już wszystko, co mieliście w planach zawsze możecie wsiąść w metro czy autobus i wybrać się nad morze. Przedmieścia Aten takie jak Pireus czy Glyfada oferują atrakcje dla osób, które lubią powygrzewać się nad wodą w promieniach słońca.

Podpowiedź #2 – najładniejsza część Glyfady jest obecnie rozkopana, powstaje tam potężna nadmorska dzielnica. Zapewne będzie tam pięknie (i luksusowo), ale chwilowo krajobraz szpecą dźwigi, rozkopane ulice i płoty oddzielające tereny budowy.

Jadąc do Grecji oczywiście wiedziałem mniej więcej, jak wygląda miejscowa kuchnia i co koniecznie chciałbym spróbować. Ten miks świeżych warzyw, głównie grillowanych mięs (z uwielbianą przeze mnie jagnięciną na czele) i świeżych ryb oraz owoców morza zachwycił mnie w Atenach od pierwszego kęsa – w lokalnej tawernie położonej dosłownie 200 m od apartamentu, który wynajmowaliśmy.

Szukanie lokalności i unikanie miejsc przeznaczonych wybitnie pod turystów to klucz, aby zjeść w Atenach pysznie i niedrogo. Dlatego zignorujcie naganiaczy, których znajdziecie przy wielu restauracjach w centrum miasta i zejdźcie dosłownie dwie-trzy uliczki w bok od głównych traktów turystycznych. Tam znajdziecie czasem niepozorne miejsca, zwykle pełne lokalsów, z obsługą, która niekoniecznie błyszczy płynnym angielskim – za to zjecie tam dania, których smak będziecie wspominali przez kolejne miesiące.

Podpowiedź #3 – dużo świetnych restauracji o bardziej lokalnym charakterze znajdziecie w okolicach hali targowej w Monastiraki (Νο68 Βαρβακειος Αγορα), a nawet w ramach samego bazaru. Na pewno zrobimy osobny wpis o polecanych przez nas miejscach.

W tym przypadku biorę poprawkę, że Ateny to mocno turystyczne miasto, więc siłą rzeczy miejscowa oferta winiarska może być niereprezentatywna dla całego kraju, ale w samej stolicy dostępność win jest naprawdę dobra. Nie chodzi mi nawet o restauracje czy winebary, ale też sklepy z winem, czy nawet niewielkie spożywczaki. Już w tych ostatnich bez problemu można było znaleźć sensowne wina – oczywiście w większości były to pozycje od dużych producentów. Odnoszę wrażenie, że w porównaniu do Włoch czy Hiszpanii, gdzie w niewielkich sklepikach z „mydłem i powidłem” znajdziecie głównie jakieś mocno anonimowe wina, niezachęcające do zakupów, w Atenach jest na tym polu znacznie lepiej.

Druga sprawa (znowu łącząca się z kolejnym punktem) to ceny. Greckie wina są całkiem atrakcyjne cenowo. W okolicach ok. 10-12 € jesteście w stanie znaleźć butelki, które będą sensowne, a za 15 € zakupicie naprawdę świetne pozycje.

Podpowiedź #4 – obok win koniecznie spróbujcie retsiny i ouzo. Ta pierwsza to lokalne wino aromatyzowane żywicą sosny alpejskiej. Nie oczekujcie po smaku zbyt wiele i nastawcie się na wyraźne żywiczne aromaty, ale być na miejscu i nie spróbować choć kieliszka byłoby grzechem! Ouzo to zaś wódka o smaku anyżowym. Grecy tradycyjnie pijają ją jako aperitif, ale moim zdaniem jeszcze lepsza jest po posiłku.

To kolejny powód do tego, aby spojrzeć na Ateny przychylniejszym okiem. Naszym punktem odniesienia są oczywiście kraje, w których bywamy najczęściej, a więc Włochy i Austria. Nawet jeśli z wiadomych powodów pominiemy drogą Austrię, to patrząc przez włoski pryzmat, Ateny są stosunkowo tanim miastem.

Obiad czy kolacja dla nas dwojga i to w wersji „na bogato” (czyli przystawka, danie główne, woda, karafka wina) nie kosztowała nas więcej niż 35-40 €. We Włoszech za podobny zestaw zapłacilibyśmy pewnie 50-60 €. A pamietajmy, że byliśmy w stolicy kraju, gdzie można zakładać jest i tak stosunkowo drogo. O atrakcyjnych cenach win z sklepach już wspominałem.

Jeśli chodzi o bazę noclegową też nie można narzekać na wygórowane ceny. Nam udało się znaleźć piękny apartament praktycznie w samym centrum, a jednocześnie przy cichej i spokojnej uliczce w cenie 423 € za trzy noce, co znów biorąc pod uwagę, że mówimy jednak o turystycznym mieście jest ceną bardzo rozsądną.

Do tego pojedynczy bilet w komunikacji miejskiej kupicie za 1.20 € i tyle samo zapłacicie za espresso czy małą butelkę wody. Oczywiście musicie się liczyć też z biletami wstępu do zabytków i muzeów, ale tutaj nie przekraczały one 10-15 € (choć byliśmy poza sezonem, więc ceny były odrobinę niższe).

Podpowiedź #5 – pamiętajcie, że jadąc metrem pomiędzy centrum Aten, a lotniskiem musicie kupić specjalny bilet w cenie 9 €. Bilety kupujecie w automatach na stacjach metra albo w kioskach (z prasą, papierosami itp.). Nie sprzeda ich Wam kierowca, automatów na przystankach też nie ma dużo. Jest to pewien mankament, dlatego jeśli wybieracie się w podróż autobusem albo tramwajem poza ścisłe centrum, najlepiej od razu zaopatrzyć się w bilety w obie strony.

Zobacz więcej naszych podróży