HokusPokus Wine Fest – udany debiut w Ostrawie

Udostępnij ten post

Festiwale win naturalnych na dobre zadomowiły się w naszej części Europy. Fani takich win mają w czym wybierać, zaczynając do rozrastającego się z roku na rok krakowskiego Confetti, przez RAW Berlin, Karakterre w Austrii, Natural Wine Fest w Brnie, czy Autentikfest (na końcu tekstu znajdziecie linki do naszych relacji z tych wydarzeń). Tym razem postanowiłem wybrać się do Ostrawy, by wziąć udział w debiutanckiej edycji HokusPokus Wine Fest.

Samo wydarzenie zostało zorganizowane przez działający w Ostrawie winebar i sklep z winami naturalnymi o nazwie (oczywiście) HokusPokus. Warto zwrócić na niego uwagę, bo mają naprawdę świetną selekcję, a dodatkowo cenowo niestety biją na głowę polskich importerów. Trudno mi to zresztą wyjaśnić, bo sam sklep jest naprawdę niepozorny.

Tym większe było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem listę winiarzy, którzy mieli wziąć udział w festiwalu. Oprócz starych znajomych z Czech (np. Petr Koráb, Milan Nestarec, Ota Ševčík, Krasna Hora, Martin Vajčner, Stanislav Charvát czy Jaroslav Osička) pojawiły się bowiem takie gwiazdy naturalnego winiarstwa jak Claus Preisinger, Horst Hummel, Christian Tschida, Tom Lubbe (Matassa), Jean-Francois Ganevat, czy Les Vignes de L’Ange Vin (Jean-Pierre Robinot). Co więcej, większość z nich do Ostrawy przyjechała osobiście – tym większe brawa dla organizatorów.

Kolejny plus należy się im za samą stronę techniczno-organizacyjną. Festiwal odbywał się w industrialnych wnętrzach kompleksu górniczo-hutniczego w Dolnych Witkowicach, które robiły (zwłaszcza wieczorem) nieziemskie, postapokaliptyczne wrażenie.

Co jeszcze ważniejsze, limitowana ilość biletów i rozdzielenie wystawców na dwie sale, sprawiło, że w żadnym momencie nie odczuwało się jakiś nadmiernych tłumów (co zawsze jest największą bolączką tego typu imprez). Gdy dodamy do tego możliwość zakupu przynajmniej części win na miejscu, niezłe opcje gastronomiczne i muzyczne afterparty, to naprawdę wychodzi na to, że organizatorzy stanęli na wysokości zadania w każdym aspekcie. Wszystko było dopięte idealnie i zupełnie nie mam do czego się przyczepić.

Jako, że większość producentów od naszych południowych sąsiadów znałem i na przestrzeni ostatnich lat ich wina próbowałem dość regularnie, tym razem postanowiłem skupić się głównie na winiarzach z innych krajów i to o nich dzisiaj piszę.

Choć do Toma Lubbe dotarłem pod sam koniec festiwalu, gdy jak wiadomo po całym dniu degustacji kubki smakowe bywają już stępione, jego wina momentalnie je zelektryzowały. Sam Tom uprawia winnice w Roussillon, po drugiej stronie Pirenejów. Zaczął on wytarzać wina w naturalny sposób nim stało się to poniekąd „modne” i wielu dzisiejszych naturalistów właśnie u niego zdobywało pierwsze szlify jeżdżąc na praktyki. W Polsce znajdziecie jego wina w ofercie Winoblisko.

Matassa Olla Blanc 2022 (90/100) to mieszanka macabeo i muscata aleksandryjskiego dojrzewających w niewielkich stalowych zbiornikach. Wino jest świetnie aromatyczne (zasługa muscata oczywiście), kwiatowe, pachnące też cytrynową skórką, jabłkami i brzoskwiniami, ale w ustach ma całkiem przyjemną budowę i świetny przyprawowo-słony finisz. Poważniejszą pozycją jest Matassa Cuvée Marguerite 2022 (91/100), gdzie mamy te same odmiany, ale wino powstaje z owoców ze starych krzewów i dojrzewa na osadzie przez kilka miesięcy w 500-litrowych beczkach. Zapach jest ładnie intensywny, pełen cytrusów (głównie pomarańczowa skórka), ale też suszonego oregano, słodkich gruszek, siana. W ustach mniej owocowe, idące wyraźnie w mineralną i słoną stronę.

Chyba najlepszym winem całego dnia było za to Matassa Tattouine Rouge 2021 (93/100), będące w zasadzie winem z pogranicza czerwieni i mocnego różu. Jest to równa mieszanka grenache noir i grenache gris, które rosną na wapiennej glebie, razem fermentują przez około 3 miesiące i potem dojrzewają w stalowych zbiornikach. To wino pełne radosnej owocowości spod znaku czereśni, dojrzałych truskawek i malin, z dodatkiem delikatnej lotnej kwasowości, która jeszcze ten owoc podbija. W ustach bardzo żywe, soczyste, ładnie kwaskowe, ale też zadziornie taniczne. Coś pięknego.

Z Roussillon musimy przenieść się nad Jezioro Nezyderskie, gdzie w miasteczku Illmitz ma swoją winiarnię Christian. Przejął on rodzinne winnice w 2003 roku i stopniowo przestawił je w kierunku pełnej biodynamiki. Również w winiarni działa niskointerwencyjnie, wina fermentują na dzikich drożdżach, dojrzewają zwykle w dużych beczkach, a do butelek trafiają bez filtracji i bez siarkowania. Przez długi czas w raczej konserwatywnej Austrii był trochę niedoceniany, ale gdy naturalny ferment zawitał również nad Dunaj, z miejsca został jedną z największych gwiazd tej sceny. Podobnie jak butelek Matassy, również win od Christiana szukajcie w ofercie Winoblisko.

Wszystkie wina były próbkami beczkowymi, ale nawet próbowanie ich na tak wczesnym etapie pozwoliło poczuć różnice między poszczególnymi siedliskami. Zacząłem nietypowo, bo od czerwieni, ale tak zalecił Christian. Christian Tschida Feslen II 2023 (90/100) to syrah rosnące na wapiennej glebie. Wino było jeszcze delikatnie perliste (nie skończyło fermentować), pieprzne, ołówkowe, ale też z dobrym owocem – wiśnie i porzeczki. Całość ma niezłą soczystość, ale też pewną drapieżność. Christian Tschida Himmel auf Erden 2023 (91/100) to już blaufränkisch z kolejnej wapiennej winnicy w Leithabergu. Wino jest świetnie soczyste, z nutami malin i kwaskowych wiśni, radosne i bardzo żywe. Idziemy dalej do Christian Tschida Feslen I 2023 (92/100) – w tym przypadku krzewy blaufränkischa rosną na łupkowej glebie, a Christian zastosował na tej parceli nietypową praktykę, bowiem posadził dwie sadzonki winorośli bezpośrednio obok siebie. Sprawia to, że muszą one ze sobą mocno konkurować jeśli chodzi o dostęp do składników odżywczych, dając mniejsze, ale bardziej skoncentrowane owoce. Wino jest bardzo ziołowe i ziemiste, ale też wiśniowe, z drapiącymi garbnikami i wysoką kwasowością. Trochę szorstkie, ale też pełne życia.

Pomostem między czerwieniam, a winami białymi było Christian Tschida Pink M 2023 (88/100), a więc różowy syrah, z dobrym wiśniowym owocem i pieprzno-ziołową końcówką. Christian Tschida Himmel Auf Erden Weiss 2023 (92/100), to świetna mieszanka grüner veltlinera, sauvignon blanc i furminta. Po odseparowaniu nut postfermentacyjnych (na razie jeszcze ich sporo), znajdziemy tutaj bogactwo jabłkowo-cytrusowego owocu, sporo kwasowości, ale też wyraźnie mineralny kręgosłup. Na koniec Christian Tschida Laissez Faire 2023 (92/100), a więc czysty riesling, dymny, słony, pełen umamicznej głębi, ale imponująca również soczystym owocem (słodkawe gruszki, brzoskwinie) i niemal zrywającą szkliwo kwasowością. Wróciłbym do niego, gdy to wszystko się poukłada, bo to kawał dobrego wina.

Rodzina Koppitsch zajmuje się winiarstwem nad Jeziorem Nezyderskim od ponad 500 lat, ale jeszcze do niedawna sprzedawali oni swoje owoce większym producentom. Sytuacja zmieniła się, gdy w 2011 roku winiarnią zajęli się Marie i Alexander. Dzisiaj swoje 6 ha upraw (gdzie znajdziemy 20 odmian na 12 różnych parcelach) prowadzą biodynamicznie i również podczas winifikacji są bardzo zachowawczy, fermentacja odbywa się naturalnie, bez kontroli temperatury, wina nie są też filtrowane, ani siarkowane przed zabutelkowaniem. Powstaje ich multum, bo w siedmiu różnych liniach naliczyłem kilkanaście pozycji, dlatego piszę o tych najciekawszych.

Koppitsch Perspektive Weiss 2022 (90/100) to kupaż równych proporcji weissburgundera i chardonnay, gdzie 1/4 wina jest macerowana ze skórkami przez 3 dni, a całość fermentuje i dojrzewa przez 10 miesięcy w używanych baryłkach. Dzięki temu wino jest ładnie kremowe, z nutami rozpuszczonego masła, ale też o mocnym, cytrynowym-mineralnym kręgosłupie, który ładnie je ożywia. Ciekawy zabieg zastosowano do Koppitsch Lemon 2022 (91/100), bo mamy tutaj sauvignon blanc, który fermentował karbonicznie. Nazwa tego wino mówi wszystko, mamy tutaj mnóstwo limonki i cytryny, zarówno skórek jak i soku, do tego dodatek typowej dla odmiany zieloności (szparagi, liście porzeczki). To archetyp tarasowego wina. Podobny charakter zachowuje Koppitsch Pretty [nʌts] 24/7 (91/100), a więc pet-nat z mieszanki blaufränkischa i syrah. Wino jest wibrujące, elektryzujące, przynoszące mnóstwo wiśniowego orzeźwienia w połączeniu z niemal cytrynową kwasowością.

Przejdźmy do win spokojnych i zacznijmy do różu – Koppitsch Rozsa 2022 (89/100), mieszanki 40% rotburgera, 40% pinot noir, 10% st. laurenta i po 5% blaufränkischa oraz syrah. To dość mocno nasycone różowe wino, o nieskomplikowanym, owocowym charakterze (kwaskowe wiśnie, maliny, czerwone porzeczki), ale też z soczystą kwasowością i delikatnymi, ale dodającymi ekspresji garbnikami. Winem stanowiącym przejście między winem różowym, a mocniejszymi czerwieniami jest Koppitsch Rét 2022 (91/100). Tutaj mamy 80% rotburgera uzupełnionego przez st. laurenta, gdzie owoce były macerowane tylko 4 dni, a potem dojrzewały częściowo w stali, częściowo zaś w akacjowych beczkach. Na początku trochę przybrudzone, stajenne, ale po mocniejszym napowietrzeniu pokazuje porzeczkową soczystość, maliny, czereśnie i wiśnie. Taniny są odrobinę dzikie, nieokrzesane, ale gdy wino jest schłodzone, dodaje mu to fajnego pazura.

Przyznam, że przez jakiś czas miałem dystans do Clausa Preisingera. To był jeden z niewielu winiarzy, gdzie po jego odwiedzeniu zdecydowałem się nie napisać relacji z tej wizyty. Wina wydały mi się wtedy mało czyste, mało złożone i zupełnie nie podzielałem szumu, jaki to nazwisko wywoływało w świecie naturalnych win. Wiem jednak, że czasem czy to ja sam, czy same wina mogą nie mieć dobrego dnia, stąd ponownie zdecydował się poddać wina Clausa weryfikacji i tym razem przebiegła ona zdecydowanie pozytywnie. Po wina od Clausa udajcie się… również do Winoblisko.

Claus Preisinger Kalk&Kiesiel Weiss 2022 (90/100) to mieszanka różnych białych odmian (głównie weissburgundera, ale z dodatkiem grüner veltlinera, muskatellera i welschrieslinga), dojrzewająca przez 8 miesięcy w dużych, neutralnych beczkach. Wino ma piękny, mocno zarysowany owoc, w którym odznaczają się brzoskwinie, gruszki, jabłka i cytryny. W ustach jest świeże, ale też ładnie strukturalne, z pociągłym, kwaskowym finiszem. Już czyste pinot blanc mamy w Claus Preisinger Weissburgunder ErDELuftGRAsundreBEN 2022 (91/100). Owoce macerowano ze skórkami przez 3 dni, a potem wino na 7 miesięcy trafiło do glinianych amfor. Jest świetnie skoncentrowane, ale przy tym naprężone za sprawą ożywczej, cytrynowej kwasowości. To balansowanie między strukturą i soczystością jest tu pierwszorzędne.

Pierwsze z czerwonych win Clausa było tak delikatne, że w ciemno mogłoby uchodzić za białe wino, a tymczasem Claus Preisinger FruitLoops Rouge 2022 (90/100) to mieszka blaufränkischa, syrah i caberneta franc. Maceracja winogron z szypułkami trwała tylko 3 dni, a potem wino trafiło do amfor. Pachnie brzoskwiniami, gruszkami, czerwonymi jabłkami i tylko trochę poziomkami i wiśniami, w ustach jest pełne życia, lekkie i radosne. Claus Preisinger Bonsai 2021 (92/100) to czysty blaufränkisch pochodzący z pojedynczej winnicy Rosenberg, gdzie krzewy rosną w bardzo dużym zagęszczeniu (9000 krzewów/ha). W efekcie powstało wino pełne owoców, z malinową soczystością, niemal eteryczną strukturą, ale też pieprzno-przyprawową końcówką. Niby lekkie, ale wcale nie pluszowe. Claus Preisinger Pinot Noir 2022 (91/100) powstaje z owoców z krzewów rosnących na płaskiej, ale dość wysoko położonej winnicy i dojrzewa w amforach oraz dużych beczkach. Jest bardzo typowe, kwiatowo-wiśniowe, lekko ziemiste, wyraźnie kwaskowe i z utemperowanymi garbnikami.

Jean-Francois Ganevat to jeden z najbardziej znanych naturalnych winiarzy z Jury. Wraz ze swoją siostrą Anne od 2006 roku uprawiają swoje winnice biodynamicznie, skupiając się na typowych dla regionu odmianach – chardonnay, savagnin, pinot noir, trousseau i pulsard. W odpowiedzi na olbrzymi popyt na ich wina, od jakiegoś czasu skupują również owoce od zaprzyjaźnionych winiarzy z innych części kraju (np. z Alzacji, Sabaudii, Doliny Rodanu, czy Burgundii), którzy również wierzą w biodynamiczne podejście do winiarstwa. Powstają z nich nieoczywiste mieszanki, łączące różne terroir.

Od takiego miksu zaczęliśmy, bo Jean-Francois Ganevat De Toute Beaute 2022 (91/100) to gamay z Beaujolais z niewielkim dodatkiem syrah z Côte-Rôtie. Jest bardzo wiśniowy, ale pojawiają się też maliny i czereśnie, trochę pieprzu i ziemistości. W ustach mocno kwaskowe, wręcz cytrynowe, stawiające na baczność. Kolejna mieszanka to Jean-Francois Ganevat J’en veux encore 2023 (90/100), gdzie mamy pinot noir z Burgundii i znów syrah znad Rodanu. Podobnie jak poprzednik bardzo ładnie owocowe, tutaj owoc jest trochę głębszy, idące w tony dojrzałych wiśni i czereśni.

Pierwszym białym winem było Jean-Francois Ganevat Savagnin Montferrand 2019 (92/100), które powstaje z owoców rosnących na gliniastej glebie i dojrzewa w beczkach przez 36 miesięcy. Wino było pięknie woskowe i kremowe, z nutami pomarańczowej skórki, kiszonych cytryn, cytrynowej skórki, poobijanych jabłek i potężnie kwaskowym, słonawym finiszem. Jean-Francois Ganevat Les Varrons Vielles Vignes Chardonnay 2018 (91/100) jest za to bardziej tropikalne (marakuja i ananas), ale na podniebieniu ma niezły ciężar i znów maślaną fakturę. Nieco podobnie prezentuje się Jean-Francois Ganevat Les Chamois du Paradis Chardonnay 2019 (91/100), które w 600-litrowych beczkach spędza aż 48 miesięcy. Pachnie już nawet nie masłem, ale słodką śmietanką, ale też gałką muszkatołową, czy kardamonem. W ustach za to dalej soczyste i świeże, cytryny i jabłka wybijają się ponad tę naprawdę imponującą koncentrację. Jeszcze głębiej w stronę niemalże barokowej opulentności poszliśmy przy ostatniej pozycji – Jean-Francois Ganevat Oregane 2019 (93/100). Wino jest piękne, ze słodkim, ożywczym morelowo-melonowym owocem, ale również niesamowicie wyciągniętą kwasowością. Całość napięta, naprężona i jeszcze bardzo młoda.

Jean-Pierre Robinot to kolejna z legend naturalnego winiarstwa. Już jako młody chłopak w Paryżu otworzył jeden z pierwszych winebarów, w których polewał takie wina, a wkrótce też zaczął prowadzić poświęcony im magazyn Le Rouge et le Blanc. W 2000 roku postanowił sam zająć się produkcją win, więc wrócił do swojej rodzinnej miejscowości w Dolinie Loary, gdzie założył winiarnię Les Vignes de L’Ange Vin. Obecnie posiada 7 ha upraw i skupia się na dwóch odmianach: chenin blanc i mało znanym lokalnym szczepie pineau d’Aunis (zwanym też chenin noir).

Les Vignes de L’Ange Vin l’Opéra Blanc 2021 (90/100) to czyste chenin blanc pochodzące z ponad 25-letnich krzewów, z lekko maślanym ciałem, pomarańczowo-cytrynowym owocem, ale też słonym i kwaskowym finiszem. Bardzo rasowe i apetyczne. Ze starszych, bo mających ponad 50 lat nasadzeń pochodzą owoce użyte to Les Vignes de L’Ange Vin Lumiere de Silex 2021 (88/100). Wino dojrzewało 15 miesięcy w beczkach i wydało mi się trochę przytłumione. Sporo w nim nut suszonych (pigwa, mirabelki, orzechowe łupiny), a w ustach dominuje umamiczne utlenienie.

Wspomnianą odmianę pineau d’Aunis znajdziemy w Les Vignes de L’Ange Vin Lumiere des Sens 2021 (91/100). Tutaj krzewy są nawet 90-letnie i podobnie jak w przypadku poprzedniej pozycji wino dojrzewa przez 15 miesięcy w używanych beczkach. Ma w sobie mnóstwo dobrego, soczystego owocu (maliny, dojrzałe i trochę podsuszone wiśnie), ale też wyraźną kwiatowość i wyczuwalną lotną kwasowość. W ustach bardziej kwaskowe (czy nawet lekko octowe) niż owocowe, ale przy uśmiecha się do nas z łobuzerską witalnością i energicznością. Ten sam szczep pokazał się nam jeszcze w Les Vignes de L’Ange Vin Concerto di Venezia 2020 (92/100), gdzie wydaje się bardziej dojrzały, idący w stronę truskawek i słodkich malin, mający tym razem więcej elegancji, przyjemne drobne taniny i wysoką, ale utrzymaną w ryzach kwasowość.


Jeśli chcecie poczytać o innych festiwalach naturalnych win, sprawdźcie te artykuły: