Gilberries & Wine – nowa energia w Tokaju

Udostępnij ten post

Osoba, która przyjdzie do Tokaju nastawiając się, że jest to region tętniący życiem, pełen turystów i z winiarniami, których bramy są otwarte do późnych godzin wieczornych może doznać sporego zawodu (chyba, że trafi akurat na jakiś winiarski festiwal). Tokaj i okoliczne miasteczka to miejsce raczej senne, by nie powiedzieć czasem sprawiające wrażenie opustoszałego.

Na szczęście na każdym takim obrazie znajdziemy punkty, które je rozświetlają. Podczas ostatniej podróży do Tokaju miałem okazję poznać chłopaka, którego pozytywna energia zdawała się wręcz nie pasować do miejscowego marazmu. Gilbert Balázs to nowa twarz tokajskiego winiarstwa i nadzieja, że są tam młodzi ludzie, którzy potrafią je rozruszać.

Można powiedzieć, że od dziecka przeznaczeniem Gilberta będzie uprawa winorośli. Sam opowiada jak usłyszawszy w szkole, że z jednego nasiona słonecznika możne wyrosnąć wysoka, nowa roślina, tak się tym zafascynował, że postanowił sam to sprawdzić. Wspomina, że początki nie były łatwe i szybko przekonał się, że na drodze może stać mnóstwo przeciwieństw – ulewne deszcze, ciekawski pies, czy złośliwy młodszy brat. Nie poddał się jednak i ukończył studia na kierunku inżyniera rolnictwa.

Sam pochodzi ze szwabskiej rodziny z południa Węgier, ale dzięki żonie Lili, która znów urodziła się w nieodległym od Tokaju mieście Miszkolc miał okazję poznać miejscowy krajobraz. Tak się też szczęśliwie złożyło, że po ukończeniu studiów wraz z żoną mieli możliwość podjęcia pracy w jednej z winiarni z Mád. Szybko też postanowili zająć się uprawą winorośli na własny rachunek.

Dzisiaj posiadają 1,8 ha w okolicy miasteczka Rátka. Od początku postanowili uprawiać je organicznie, a w 2021 roku zrezygnowli z wszelkich środków chemicznych. Dwa miesiące przed naszym przyjazdym kupili również stary domek winiarski z piwnicą, gdzie po jej doprowadzeniu do porządku zamierzają przenieść produkcję i dojrzewanie win.

Jakby tego było mało Gilbert jest utalentowanym piekarzem (spróbowaliśmy jego pysznego, domowego chleba) i muzykiem – w swoim prowizorycznym magazynie na zapleczu domu dał nam szybki koncert. A jego samodzielnie skomponowana piosenka o tym, jak uprawa winorośli i produkcja wina łączy ludzi znakomicie oddaje duszę tego fantastycznego chłopaka.

Wina te jeszcze nie są dostępne w Polsce.

Gilberries & Wine Pet Nat 2023

Wino jeszcze nie dorobiło się swojej etykiety, ale w butelce mamy miks furminta i hárslevelű. W zapachu świetnie owocowe, z nutami dojrzałych jabłek, gruszek i kwiatów. W ustach bardzo żywe, może lekko oranżadowe, ale też z mocnym kwasem i delikatnym cukrem resztkowym. Żywe i energiczne. Dobre+ (88/100).

Gilberries & Wine Woodoo Love 2021

To dalej mieszanka 60% furminta i 40% hárslevelű, ale też 60% wina dojrzewało przez 11 miesięcy w beczkach (reszta w stali). Jest ładnie aromatyczne, pachnące głównie kwiatami, ale też woskiem i jabłkami. Usta mocne, lekko kremowe i gruszkowe, potem wychodzi pigwa, a w finiszu mocna, zdecydowana kwasowość. Dobrze zrobione i bardzo smaczne. Bardzo dobre+ (91/100).

Gilberries & Wine Woodoo Love 2022

O rok młodsze wino to już wersja organiczna, udział furmita w kupażu jest większy (80%), ale dalej 60% wina dojrzewa w beczkach. Siarkowanie było minimalne. Mamy dalej dużo owoców, ale tutaj jakby trochę słodszych (dojrzałe gruszki). Do tego na podniebieniu leciutkie utlenienie i grejpfrutowa goryczka. Mniej poukładane od poprzednika, z bardziej naturalizującym charakterem i chyba potrzebujące więcej czasu. Dobre+ (88/100).

Gilberries & Wine Orange Submarine 2022

Kolejną pozycją było wino pomarańczowe, w składzie jest tutaj 60% hárslevelű (1 dzień maceracji) i kabar (14 dni maceracji). Następnie wino dojrzewało w stali. W aromacie dzieje się sporo, mamy płatki kwiatów, ale też jaśmin i herbatę. Usta przyprawowe i pieprzne, do tego gruszkowy, rozgnieciony miąższ i marcepanowy finisz. Ciekawe, pikantne, choć w posmaku wychodzi trochę alkoholu (14,5%). Bardzo dobre (90/100).

Gilberries & Wine Éden Tokaji Késői Szüret 2021

Słodkie wino to mieszanka zéty, furminta i hárslevelű. Technicznie jest to szamorodni, ale butelkowany jako late harvest z cukrem resztkowym na poziomie 110 g. Zapach przywodzi na myśl rasowego rieslinga, jest wosk, nafta, sporo cytryn. To, co je odróżnia to wyraźne nuty kwiatowe i gruszkowe. Usta morelowe, do tego brzoskwinie, a nawet nieco ananasa. Cukier jest ładnie skontrowany przez kwasowość, która uwidocznia się zwłaszcza w długim finiszu. Młode, ale już teraz przyjemne. Bardzo dobre+ (91/100).

W winach Gilberta czuć jego rękę, zdecydowanie ich twórca odcisnął na nich swoje piętno. Energia z nich się dobywająca idzie bowiem w parze z energią samego winiarza. Bardzo trzymamy za niego kciuki, bo takich pozytywnie nakręconych ludzi uwielbiamy.

Zobacz więcej naszych podróży