Wielkanoc 2020: Na słodko!

Udostępnij ten post

Tegoroczne święta Wielkanocne są wyjątkowe z uwagi no to że spędzimy je wszyscy w dosyć wąskim gronie. Stąd też i przygotowania inne, potrawy też z jednej strony tradycyjne a z drugiej dopasowane do tej trudnej sytuacji. Dla mnie też to są wyjątkowe święta bo postanowiłem osłodzić sobie czas siedzenia w domu (koniec końców słabo to wyjdzie na wadze ) i przygotowałem pierwszy winniczkowy deser od 23 grudnia 2014 roku kiedy to prezentowałem „całuski” z przepisu mojej babci. Ponieważ serniki, mazurki, tarty z ricottą już dawno są na stronie postanowiłem zrobić bardzo proste ciasto jogurtowo-cytrynowe z lukrem. Jak wiecie desery nie są moją najmocniejszą stroną więc pozwoliłem sobie wesprzeć się brytyjską ikoną kulinarno/cukierniczą  – Mary Berry. Będzie bardzo słodko, ale całkiem lekko z kwaskowym wykończeniem. Akurat aby po obżarstwie nie dopychać się sernikiem tylko zjeść mały kawałek ciasta z kawą lub słodkim winem. O nim później.

Rozgrzewamy piekarnik do 180C lub 160C z termoobiegiem. Ucieramy cukier z masłem i żółtkami. Dodajemy jogurt i skórkę otartą z jednej cytryny. Mieszamy aż masa będzie gładka. Delikatnie dodajemy mąkę ciągle mieszając (do tych czynności możemy oczywiście użyć robota). W osobnym naczyniu ubijamy białka i delikatnie łączymy z ciastem. Wlewamy masę do wyłożonej papierem do pieczenia bądź natłuszczonej masłem tortownicy. Pieczemy 60-75 minut sprawdzając patyczkiem czy ciasto już jest gotowe. Wyciągamy z pieca i dajemy kilka minut ciastu się schłodzić. Odpinamy brzeg tortownicy a także zdejmujemy ciasto ze spodu, układamy na desce i pozwalamy mu się schłodzić. W celu przygotowania lukru mieszamy dokładnie cukier puder z sokiem z cytryny i nakładamy masę na zimne ciasto. Dekorujemy otartą skórką z drugiej cytryny.

Ciasto jest słodkie… a zasada jest taka że wino do deseru powinno być jeszcze słodsze. Czy 240 g cukru na litr to wystarczająca ilość? Zaraz się przekonamy! Postanowiłem otworzyć butelkę od znajomego winiarza z Rust – Paula Schandla. Do tego, położonego nad jeziorem Nezyderskim, austriackiego miasteczka jeżdżę dosyć często z uwagi na zajęcie w Weinakademie i miałem okazję poznać wielu producentów. Paul i jego żona Elle są jednak wyjątkowi. To że robią świetne wina to jedna sprawa, ale ich gościnność, podejście od studentów, klientów czy turystów jest niesamowite. Drzwi winnicy, czyli domu Schandl’ów są zawsze otwarte. Można wpaść na degustacje…ale problem jest często taki aby ją zakończyć! Paul wyciąga ciągle to inne stare roczniki do spróbowania – jak np. ciągle żywy Furmint 1990. Produkuje prostsze wina starzone w stali jak i mocno „wypasione” dojrzewające w małych beczkach. Jego Pinot Gris z barrique jest niesamowitą bombą smakową. Fantastyczne. Jednak to czego, przede wszystkim szukamy, u Paula i w piwnicach Rust to słodycz. Jezioro Nezyderskie kształtuje klimat tego obszaru. Jest wilgotno, mglisto rano a potem ciepło. Idealne warunki dla wytwarzania się szlachetnej pleśni – Botrytis. Dzięki niej przez mikropory w gronach wyparowuje woda i pozostaje bardzo skoncentrowany słodki sok. Z tych winogron powstaje majestatyczne słodkie wino – Ruster Ausbruch. A jeśli dodamy do tego że wina mają sporo kwasu to robi się naprawdę długowiecznie.

Degustujemy Ruster Ausbruch Suss Pradikatswein 2015, Weingut Peter Schandl – blend Rieslinga, Welschrieslinga i Pinot Gris. Ręcznie zbierane i selekcjonowane zbotrytyzowane grona.  Wino dojrzewa w barriques i zostało zabutelkowane w lutym 2017 roku. To młodzian! Nie mogę się jednak doczekać aby go otworzyć! Kolor ma intensywnie złoty, błyszczący, piękny. Nos z klasyczną dla win dotkniętych szlachetną pleśnią, nutą konfitury morelowej. Do tego dochodzą brzoskwinie i cytrusowe aromaty – mandarynka i pomarańcza a także dojrzały agrest. Zamyka wszystko zapach kandyzowanej skórki pomarańczowej. Jest intensywnie i bardzo dobrze. W ustach czuć 240 g cukru ale też prawie 7g kwasu. A więc ta wysoka kwasowość równoważy ogrom słodyczy. Wino jest gęste, oleiste i ma średnie(+) fajne ciało. Jest słodycz suszonych owoców – moreli, mango plus trochę nektarynek z patelni i brzoskwiń z kompotu z syropem. Finisz jest bardzo długi z nutami ziołowymi. Znakomita rzecz! 92/100 Za butelkę 0.375 ml zapłaciłem w winnicy 26 EUR. A do ciasta jogurtowo-cytrynowego idzie perfekcyjnie. Cukrem i ciałem borni się i nie pozwala zdominować a kwasem orzeźwia – dal mnie znakomite połączenie. Doznania są jednak tak intensywne, że cienki plasterek i mały kieliszek załatwiają sprawę deseru. Może te święta nie odbiją się jednak na wadze?

Zdrowych i spokojnych!

W

PS. Wrócę jeszcze na 100% do Paula i opiszę Wam jego wina w oddzielnym, dedykowanym odcinku!