Wielkanoc 2021: Oldies-goldies – jaja faszerowane z krewetkami

Udostępnij ten post

Wielkimi krokami zbliżają się Wielkanocne Święta. Nie czuć co prawda tej atmosfery i jesteśmy kompletnie zmaltretowani Covidową rzeczywistością, ale od świątecznego tematu nie uciekniemy. W ostatnich latach pewnie dużo z Was wyjeżdżało w tych dniach na krótkie urlopy i świąteczne śniadanie jadło w hotelowych restauracjach. Taka opcja jednak w tym roku nie istnieje, więc albo pozostanie nam wspieranie Gastro i zamówienie cateringu do domu, albo samodzielne przygotowanie świątecznych dań. Ja dziś więc się pojawiam z super prostymi jajami z krewetkami. Przekąska żywcem wyjęta z początku lat dziewięćdziesiątych (przepraszam ;) ), ale prosta i przynosząca trochę odmiany od klasycznych faszerowanych jaj czy też tych z majonezem.

Do dania będziemy potrzebowali gotowanych krewetek. Malutkie wykorzystajcie do farszu a te średnie do dekoracji. Możemy też kupić tylko te w średnim rozmiarze – posłużą wtedy w obu celach. Gotujemy jaja na twardo. Surowe wyciągamy wcześniej z lodówki, aby miały temperaturę pokojową. Zalewamy zimną wodą i wstawiamy na palnik. Gotujemy 7-9 minut (w zależności od wielkości jaj) od momentu gdy woda zawrze. Zależy nam aby żółtko było ścięte, miękkie ale żeby nie wytworzyła się zielonkawa, siarkowa obwódka, tak charakterystyczna dla „przegotowanych”  jaj. Ugotowane jajka odstawiamy do ostygnięcia. Obieramy i przekrawamy wzdłuż na pół. Wyjmujemy delikatnie łyżeczką żółtka i przekładamy do miski. Dodajemy majonez oraz krewetki i miksujemy. Doprawiamy solą i pieprzem. Istotne jest to aby objętościowo ilość dokładanych składników nie była większa niż żółtek. W ten sposób ilość farszu będzie wystarczająca. Nakładamy farsz do jajek – powinno go wystawać drugie tyle co mieści się w białku. Na każdym układamy ogon krewetki. Doprawiamy solą i pieprzem. Myślę, że takie proste i nie angażujące wiele nakładów pracy, zwyczajnie smaczne danie, jest idealnym rozwiązaniem na świąteczne, kulinarne rozterki.

Jeśli chodzi o wino to dziś przygotowałem butelkę bardziej z ogólną myślą o świątecznym stole niż w kontekście jajek z krewetkami, choć akurat połączenie wyszło całkiem nieźle. Szukałem bieli bez beczki, ale z fajną strukturą, nie bardzo aromatycznej ale jednak niezupełnie neutralnej i czegoś w nie rujnującym portfela poziomie cenowym. I tak postawiłem na Godello. Endemiczny szczep dla Galicji, prawie całkowicie zniszczony przez Filokserę i odnowiony dopiero w latach 80tych. Dziś znany najbardziej z apelacji Valdeorras położonej na wschodzie regionu. Wina są robione w różnych stylach i np. flagowce od Rafeala Palaciosa są fermentowane w beczce, ale tu mamy inny przykład! Przy okazji odcinka o Verdejo pisałem o projektach Telmo Rodrigueza i to jest właśnie jego dziecko.

Gaba do Xil Branco Godello Valdeorras DO 2019, Telmo Rodriguez – Mamy tu fermentację w stali, i dojrzewanie na osadzie przez 4 miesiące. Kolor cytrynowy o średniej intensywności – nie wyróżniający się. Nos świeży, lekko mineralny (wapień), owocowy – cytryny, jabłka, mandarynki. Jest też trochę nut białych lilii oraz leciutkie nuty geranium. Mocny. W ustach raczej średnia kwasowość i owoc (jabłka, gruszki + niedojrzały melon). Jest przyprawowo – anyżek, kminek, goździk. Gęściejsza, ale wciąż świeża i lekko szczypiąca końcówka z brzoskwiniowymi akcentami. Bardzo dobre. 89/100 Kupicie w El Catador za 60 PLN.

Moim zdaniem wino odnajdzie się świetnie na świątecznym stole. Lekko przyprawowe i aromatyczne nuty dadzą radę z wędlinami, jajem, marynatami a owoc i średni kwas da winu odpowiednią ilość wigoru aby móc się nimi cieszyć wczesnym popołudniem!

Za tydzień, tuż przed godziną zero deser – w Wielkanoc nie może zabraknąć ciasta! Stay Tuned!

W