Winne wtorki: niemiecka czerwień

Dziś tematem Winnych Wtorków są „czerwone Niemcy”. Śmiesznie wyszło, bo dwa tygodnie temu była u nas kaczka i Spatburgunder – a teraz znów musieliśmy szukać czerwonej niemieckiej butelki. Tym razem chcieliśmy otworzyć więc coś innego niż Pinot i przygotować do tego jakieś „chłopskie”, mięsne danie. Najpierw jednak udaliśmy się na poszukiwania wina. Po kilku nieudanych próbach – trafiliśmy do Jung & Lecker w Warszawie przy Emilii Plater, gdzie sprzedają tylko niemieckie etykiety. Tam niestety też nie było jakiego niesamowitego wyboru czerwieni, jednak udało nam się wyjść z tego sklepu z łupem. Simply Red 2010 Rheinhessen, Kuhling-Gillot . Za wino zapłaciliśmy 52 PLN.
Z Hesji Nadreńskiej wielu win nie piliśmy. Jak patrzymy w nasze notki na Cellartracker , to najwięcej butelek niemieckich testowaliśmy z Palatynatu i Mozeli. To właśnie z Rheinhessen pochodzą miliony butelek liebfraumilch’ów, czyli półsłodkiej masówki dostępnej w supermarketach. Nie sugerujmy się jednak tym, gdyż wino wytwarza tam coraz więcej ambitnych producentów. Do takich należy właśnie winnica Gabi i Rolanda Gillot. Podobno z ich ręki wychodzą najlepsze Spatburgudery w regionie. Znaczy – musimy przetestować. My na dzisiejsze Wtorki przygotowaliśmy łopatkę wołową duszoną w czerwonym winie, więc potrzebowaliśmy czegoś dosyć wyraźnego w smaku i prostego zarazem. A więc Simply Red jak znalazł. To blend Portugiesera, Merlota i Cabernet Sauvignon. Ze strony producenta niewiele więcej mogliśmy na jego temat wyczytać. Zdekantowaliśmy więc i po 2 godzinach rozpoczęliśmy degustację. Kolor bardzo ładny malinowy z jasnym brzegiem. Nos zaatakował najpierw nutami pieprzowo-pomidorowymi, ale później już więcej czerwonych owoców pojawiło się (czerwone porzeczki i wiśnie). Ogólnie mocny, wyraźny i konkretny. W ustach też pojawiają się nuty warzywne. Kwasowość średnia a tanina dojrzała i przyjemna. Końcówka średniej długości z pikantnymi nutami. Szczere, dobrze ułożone wino. 87/100 Zapolujemy więc na Spatburgundera przy następnej wizycie w Jung&Lecker.
Dwa dni wcześniej zabraliśmy się za przygotowanie łopatki wołowej duszonej w czerwonym winie . Nabyliśmy łopatkę, a właściwie „top blade” – czyli mięsień łopatki przedzielony kolagenową błoną. Zamarynowaliśmy go w czerwonym winie z dodatkiem bulionu wołowego, octu balsamicznego oraz warzyw i przypraw (jabłka, cebuli, marchewki, pora, selera, czosnku liści laurowych, goździków oraz jagód jałowca). Doprawiliśmy solą, pieprzem i cukrem i odstawiliśmy w chłodne miejsce. Po dwu dniach mięso wyjęliśmy z marynaty, osuszyliśmy i obsmażyliśmy na oleju w garnku o grubym dnie z obu stron. Dołożyliśmy warzywa z marynaty przesmażyliśmy jeszcze kilka minut i dodaliśmy koncentrat pomidorowy. Przemieszaliśmy, oprószyliśmy mięso mąka i dolaliśmy trochę wina z marynaty. Odparowaliśmy. I w końcu przelaliśmy całą marynatę do mięsa z odrobiną bulionu. Dusiliśmy pod przykryciem mięso na małym ogniu około 2.5 godziny, przekręcając je od czasu do czasu na druga stronę. Gdy mięso było już miękkie, wyjęliśmy na ogrzany talerz i przykryliśmy folią aluminiową. Z garnka wyjęliśmy listki laurowe i inne przyprawy i zmiksowaliśmy sos. Łopatkę pokroiliśmy w plastry i podaliśmy z sosem i Spatzlami, to jest kluskami zrobionymi z mąki, jaj i wody. Tu dopracowujemy jeszcze recepturę, więc na razie nie podajemy przepisu.
Simply Red 2010 Rheinhessen, Kuhling-Gillot solo bardzo nam smakował a jak sytuacja w duecie z łopatką wołową duszoną w czerwonym winie ? Generalnie jest ok. Pieprzne nuty w winie uwypuklają ostrzejsze nuty sosu i podkreślają mięso. Nagle jednak wzrasta kwasowość wina i wkrada się mały dysonans. Nie narzekaliśmy jednak.
Tak więc okazało się, że w przeciągu trzech tygodni dwa razy piliśmy w Winniczku niemiecką czerwień i dwa razy byliśmy zadowoleni. Nie podchodźmy zatem do tych win z nieufnością. Niestety powinniśmy z grubszym portfelem, bo poniżej 50 PLN nie mamy chyba czego szukać.
Do następnego!
A&W
Linki innych Wtorkowiczów degustujących „czerwone Niemcy” znajdziecie pod linkami: