Degustacja Cru u Roberta Mielżyńskiego

Udostępnij ten post

Widząc listę producentów zaproszonych na wrześniową degustację Cru zorganizowaną przez Roberta Mielżyńskiego od razu postanowiliśmy, że tym razem chcemy skupić się na regionach i winach, które zwykle omijamy szerokim łukiem. Puglia, Ribera del Duero, Szampania – bierzemy się z nimi za bary.


Bąbelkowa elegancja

Można zżymać się na ceny szampanów, ale nie ulega wątpliwości, że ich pozycja jako najbardziej prestiżowych (i co za tym idzie zwykle najdroższych) musujących win jest nie podważenia. Mamy dla Was jednak podpowiedź – jeśli chcecie spróbować naprawdę wystrzałowych szampanów, unikajcie tych wielkich i znanych marek (takie domy szampańskie często bazują na skupywanych gronach), a wyszukujcie tzw. récoltant manipulant, czyli po prostu rolników, winiarzy posiadających swoje winnice i samodzielnie produkujących wina.

Jednym z nich jest znajdujący się w ofercie Mielżyńskiego Leclerc Briant, biodynamiczny producent z tradycjami sięgającymi XIX wieku, który podczas degustacji zaprezentował cztery swoje wina.

Leclerc Briant Brut Réserve (212 zł)

Pierwsze wino producenta bazuje głównie na czerwonych odmianach Pinot Noir i Pinot Meunier (po 40%), winifikowanych oczywiście na biało i uzupełnionych o Chardonnay. Całość zaś dojrzewała na osadzie ponad 3 lata. Jest mocno mineralne, z akcentami kwaskowych jabłek, soku z cytryny i bardzo przyjemnym musowaniem. Rześkie i świeże, długie. Bardzo dobre+ (91/100).

Leclerc Briant Brut Rosé (259 zł)

Szampania jest nietypowym regionem winiarskim, który przy produkcji różów dopuszcza po prostu zmieszanie białego i czerwonego wina. Tak było też w przypadku tego rosé, gdzie do 85% Chardonnay dodano Pinot Noir ale winifikowanego jak wino czerwone. Pachnie czerwonymi owocami (truskawki i maliny), wokół których otulają się dodatkowo wiśnie i czereśnie. Mineralne, kwaskowe, wyprężone jak struna. Znakomite- (92/100).

Leclerc Briant Blanc de Blancs La Croisette (681 zł)

Cena od razu sugeruje, że prchodzimy do wyższej linii producenta, a dokładnie do wina z pojedynczej parceli Le Croisette. Jest to czysty Chardonnay, a wino bazowe dojrzewało w beczkach przez 9 miesięcy. Następnie po zabutelkowaniu i dodaniu drożdży dojrzewanie na osadzie trwało ponad 4,5 roku. Brak dodaniu cukru przed finalnym zakorkowaniem (tzw. zero dosage) sprawia, że wino jest fenomenalnie mineralne, z ostrą jak brzytwa kwasowością i długim cytrynowym posmakiem. Bardzo eleganckie, z dużą klasą, ale nie tracące również na pijalaności. Znakomite+ (94/100).

Leclerc Briant Cuveé Divine

To jeszcze inna historia, bowiem wino powstało metodą solera, bardziej kojarzoną z produkcją sherry. W dużym uproszczeniu polega ona na tym, że do wina z najstarszego rocznika dolewa się wino z rocznika młodszego, a ubytek w tym ostatnim uzupełnia się jeszcze młodszym. Proces ten powtarzany jest rokrocznie, a butelkowane wino jest w efekcie mieszanką kilku roczników – w tym przypadku mamy przekrój od 2004 do 2008 roku. Znów 90% stanowią czerwone Pinoty, a całości uzupełnia Chardonnay. Tu ekspresja jest zupełnie inna niż w poprzednim winie, mocniej drożdżowa, lekko utleniona, ale wciąż nie pozbawiona tego mineralnego, stalowego rysu jaki znajdziemy we wszystkich winach producenta. Znakomite (93/100).

Ribera jak Piemont

Ribera del Duero jest otoczona przez łańcuchy górskie i wyróżniaja się ekstremalnymi różnicami temperatur między gorącymi letnimi miesiącami, a   mroźnymi zimami. W ciągu zaledwie kilku ostatnich dekad apelacja w błyskawiczny sposób stała się obok Prioratu i Riojy sztandarowym regionem Hiszpanii. To, co jednak zwykle przeszkadza nam w winach z regionu, to zbyt sila obecność beczki i taniny pochodzące bardziej od dojrzewania w dębach, niż winogronowych skórek.

Dlatego, gdy spróbowaliśmy win od Rudeles przez kilkanaście minut nie mogliśmy wyjść z podziwu. Elegancja i owocowa soczystość przypomniała nam bowiem tak kochane przez nas Nebbiolo z Piemontu, a nie Tempranillo z Ribery.

Rudeles 23 2017 

Nazwa nawiązuje do 23 odrębnych działek usytuowanych na wysokości ponad 900 metrów, gdzie rosną winorośle, których owoce trafiają do tej butelki. W składzie znajdziemy 95% Tempranillo (15-20 letnie krzewy), uzupełnione o owoce z ponad 100-letnich krzewów Garnachy. Dojrzewanie zapewniły zaś francuskie beczki, w których wino spędziło 5 miesięcy. Zaczyna się wiśniami i dojrzałymi, słodkimi śliwkami. Na podniebieniu owoce skręcają w leśną stronę, jest dużo jagód i jeżyn. Świetnie żywe, nieprzytłoczone przez dąb, kwaskowe, z drapiącymi taninami. Bardzo dobre+ (91/100).

Rudeles Finca la Nación 2011

Tu mamy wino pochodzące z pojedyczne, 1-hektarowej działki Tempranillo, a dodatkowo do produkcji etykiety wybrano jedynie najlepsze grona. Czas pobytu w beczkach był już dłuższy, bo sięgał 14-15 miesięcy, ale też minęło już sporo czasu i dąb miał okazję się wtopić. Mamy tu dużo jodyny, jeżyn, ziemistości, dymu i wędzonki. Ciepłe, ogniskowe, z taninami pochodzącymi raczej od beczek, ale które są świetnej jakości. Bardzo dobre+ (91/100).

Rudeles Cerro el Cubereillo 2011

Ostatnia etykieta położyła nas na łopatki. Uwierzcie nam, próbując w ciemno wzięlibyśmy je za pochodzące z ciepłego rocznika Barolo. To pochodzące z ponad 100-letnich krzewów Temparnillo ma bowiem w sobie przepiękne akcenty suszonych żurawin, kwaskowych wiśni, a jedynie nieco śliwek, dymu i ziemi. Rozłożyste, z trafiającą w punkt kwasowością i domknięte klasowymi taninami. Żywe i mające przed sobą jeszcze świetlaną przyszłość. Arcydzieło- (95/100).

Puglia, nie tylko Primitivo

Mimo rozwijających się gustów winnych Polaków, poczciwe Primitivo jest wciąż kołem zamachowym wielu importerów. Od razu chcemy zaznaczyć, że nie mamy nic do tego szczepu, byleby tylko nie zamieniał się w przesłodzony budyń, jaki to styl proponuje wielu lokalnych winiarzy. Jednak po pierwsze obcas włoskiego buta to nie tylko ta jedna odmiana, a po drugie nawet wśród rzeczonych Primitivo znajdziemy ciekawe wina – potwierdziły to etykiety Masseria Li Veli.

Masseria Li Veli Askos Verdeca 2018 

Verdeca to autochtoniczna odmiana, pomimo podobnie brzmiącej nazwy, niemająca nic wspólnego z marchijskim szczepem Verdicchio. Zaklęte jest w nim morze słonecznych, tropikalnych owoców, ale nie brak również jabłek i dojrzałych gruszek. To tego mocno kwaskowe, zupełnie nie przypomina wina z tak upalnego regionu. Proste, ale zaskakująco smaczne. Bardzo dobre- (89/100).

Masseria Li Veli Askos Susumaniello Rosato 2018

Kolejna z lokalnych odmian zaprezentowała się w dwóch wersjach. Na pierwszy ogień poszedł ten pełen poziomek i wiśni róż. Radosne, kwaskowe, może niezbyt skomplikowane, ale też świetnie sprawdzające się do lekkiej sałatki z grillowanym tuńczykiem. Dobre+ (88/100).

Masseria Li Veli Askos Susumaniello 2017

To samo wino już jako czerwień prezentowało się od podobnej strony, z tym, że owocowość była jeszcze silniej zarysowana. Zamiast poziomek pojawiły się truskawki, a zamiast wiśni mocne, dojrzałe śliwki. Całość uzupełniała świetna kwasowość i przyprawowo-garbnikowy finiszu. Potoczyste i bardzo pijalne wino do makaronu w pomidorowym sosie. Bardzo dobre+ (91/100).

Masseria Li Veli Orion 2018 (56 zł)

Szkoda, że nie takie Primitivo podbijają polski rynek, bo nie mielibyśmy nic przeciwko by takich ekspresji tej odmiany było jak najwięcej. Dojrzewające przez pół roku w używanych beczkach ma w sobie potężny ładunek śliwkowego owocu uzupełnione o akcenty przesmażonych truskawek. Jednak nie jest to żadna dżemolada, bo kwasowość trzyma to wino w pionie. Bardzo dobre (90/100).


Niestety podczas degustacji nie udało się nam zdobyć informacji ile kosztują wszystkie zaprezentowane wina (niektórych może nie być w regularnej ofercie Roberta Mielżyńskiego). Importer zaprezentował natomiast aplikację na telefon, która ma zastąpić dotychczasowy katalog win dostępny na jego stronie internetowej. To zupełna nowość i jesteśmy bardzo ciekawi, czy w przyszłości aplikacja będzie dalej rozwijana.