Po dwóch latach wracamy do Rossmanna

Kilka dni temu zawiało nas do Rossmanna, w którym zauważyliśmy niewielki regał z winami. Bo choć od dobrych kilku lat, w niektórych drogeriach tej niemieckiej sieci można zaopatrzyć się w wina, to akurat sklep w którym zwykle robimy zakupy, akurat takiej ekspozycji nie posiada. Przyznajemy, że żadna z butelek nie wzbudziła naszego szybszego bicia serca, ale postanowiliśmy dać Rossmannowi szansę, zwłaszcza, że od ostatniego wpisu poświęconego winu z tej sieci minęły niemal dwa lata.
Podświadomie zawsze się nam wydaje, że ta drogeria, w której alkohol nie jest przecież najistotniejszą linią biznesową, największe szanse na jakiś dobry strzał ma w przypadku butelek z Niemiec, czy Austrii. Wiadomo, że na rodzimym rynku (a dobry tego przykładem jest Jeronimo Martins), istnieje potencjalnie największa szansa na znalezienie niezłych win z niskich cenach. Kierując się więc intuicją wybraliśmy do naszych testów Weissburgindera z Niemiec i różowego Blaufränkisch z Austrii.
Badenia
Ten położony najbardziej na południe i przez to jeden z cieplejszych winiarskich regionów Niemiec, od kilku lat notuje duży postęp. Popularnością cieszą się tu zwłaszcza odmiany burgundzkie, które lepiej sprawdzają się w takim klimacie, od lubiącego chłodniejsze siedliska Riesling. Winnice rozciągnięte są na długości 400 kilometrów, od Jeziora Bodeńskiego i granicę ze Szwajcarią na południu, wzdłuż Renu aż do okolic Heidelbergu.
Pinot Bianco
Szczep u naszych sąsiadów zwany Weissburgunderem, to odmiana o francuskich korzeniach, w tym kraju najbardziej kojarzona z Alzacją – choć w ciągu ostatnich dziesięcioleci wyraźnie tracąca na popularności. W innych miejscach spotykany głównie na północy Włoch w Alto Adige (skąd pochodzą chyba jego najlepsze wcielenia), w Austrii (pod względem nasadzeń jest to piąta uprawiana odmiana), na Morawach i oczywiście w Niemczech (w cieplejszych regionach jak właśnie Badenia, czy Palatynat).
Winzergenossenschaft Königschaffhausen-Kiechlinsberge Weisser Burgunder 2017 (19,99 zł)
Próbowane przez nas wino pochodzi ze spółdzielni zrzeszających ponad 650 członków, którzy łącznie gospodarują na 350 hektarach winnic. W nosie czyste, delikatnie ziołowe i mineralne. W tle pojawia się również nieco gruszek i kwaskowych jabłek. Usta ze sporą koncentracją, słodkawe, brakuje im lepszej kwasowości. W finiszu nieco oranżadowe, chemiczne. O ile nos zapowiada jako takie wrażenia, to jednak usta są zupełnie rozczarowujące. Poprawne- (80/100).
Burgenland
Przy drugim winie przeskakujemy do Austrii, do regionu leżącego na jej wschodniej granicy, przy granicy z Węgrami. Takie położenie sprawia, że Burgenland jest najcieplejszym winiarskim regionem tego kraju, cieszącym się z napływu rozgrzanych mas powietrza znad Kotliny Panońskiej. W przeciwieństwie więc do innych miejsc, Burgenland to królestwo czerwonych win.
Blaufränkisch
Spośród dwóch rodzimych austriackich czerwonych odmian – Zweigelta i Blaufränkischa, ten drugi (choć uprawiany na mniejszej ilości hektarów) uważany jest za mający większy potencjał, dający ciekawsze, bardziej długowieczne wina. W zależności od zamysłu winiarza, szczep może dać stosunkowo lekkie wino oparte na owocowości, lub pozycje mocniejsze, lepiej zbudowane, często leżakujące w beczkach. Zawsze jednak wina te mają świetną kwasowość, dobre taniny i przyjemne przyprawo-ziemiste tło. Te cechy sprawiają, że odmiana świetnie nadaje się również do produkcji win różowych.
Fedrinand Mayr Rosé 2017 (17,99 zł)
Zapach jest dziwny – ściśnięty i lekko kiszony. Dopiero po chwili wychodzi więcej kwaskowych wiśni i truskawek z kefirem. Usta twarogowe, z kwasowością, ale i delikatnym cukrem. Może pół roku temu smakowałoby trochę lepiej, bo wino wyraźnie zdaje się mieć już ku końcowi. Spróbowalibyśmy z sałatką z tuńczykiem, licząc, że danie może wyciągnąć tę pozycję o jeden-dwa punkty wyżej. Poprawne (81/100).
Można by powiedzieć, że poznawanie wcześniej nieznanej oferty nigdy nie jest czasem straconym, ale szczerze powiedziawszy, można było wykorzystać te czas i pieniądze znacznie lepiej.